Rey zrobił to co zamierzał. Był sprytny. Carmen i Jasper na pewno byli zadowoleni z takiego syna. Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam malutki szczeniak, który bawił się niedawno z rodzeństwem. Zauważyłam, że Rey znowu mi się bardzo intensywnie przygląda. Ubrudziła się gdzieś czy co? Zachodziłam w głowę. Omiotłam wzrokiem swoje futro, ale nie zauważyłam nic godnego uwagi.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? – zapytałam więc. Rey był wyraźnie zmieszany. Zaśmiał się nerwowo. - To nic takiego… Tylko… No wiesz… Yhmmm… Jakby Ci to…. – plątał się. Nagle tuż przed nami wylądował Caro. - Witaj Księżniczko! – krzyknął zbliżając się do mnie. Na pysku miał ogromny uśmiech. - Hej Caro – odpowiedziałam na powitanie. Od tamtej przygody z mroczną watahą bardzo polubiłam basiora. - O cześć mały – Caro zwrócił się do Rey’a – Może idź się pobawić gdzie indziej. Dorośli chcą pogadać. - Nie jestem dzieckiem – wycedził młodzik spoglądając na Caro. Był wyraźnie zirytowany. Tylko dlaczego? Caro już taki był. Myślałam, że wszyscy się do tego dawno przyzwyczaili. Rey co się działo dalej? | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz