Chciałam właśnie udać się do Birdy, aby dowiedzieć się więcej o darze, który dostałam od Carmen. Kiedy usłyszałam trzepot skrzydeł. Sądząc, że to po prostu przelatujący wilk szłam dalej, a ona zamiast spokojnie przelecieć wylądował tuż przed mną. Zareagowałam odruchowo. Skoczyłam i przycisnęłam łapą jego szyję do ziemi. Oczy rozszerzyły mu się, a oddech przyspieszył gdy próbował się poruszyć.
-Kim jesteś?- Zapytałam zwalniając uścisk na tyle by pozwolić mu mówić.
-C-Caro. Do usług. Czy mogłabyś pu-puścić mnie?- Zapytał, a ja powoli i ostrożnie odsunęłam się i pozwoliłam mu wstać.
-Eh. Wybacz jeśli Cię zaskoczyłem księżniczko, chciałem tylko porozmawiać.- Powiedział i uśmiechnął się dziwnie.
-‘Księżniczko”?- Zapytałam. Skąd on się wziął? Spadł z księżyca czy co?
-No wiesz taka ślicznotka jak ty, zasługuje na miano księżniczki.
-Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie idę gdzieś z ważną sprawą- Powiedziałam i mając go ciągle na oku ruszyłam dalej.
-A dokąd idziesz? Może cię odprowadzę? Wiesz razem zawsze raźniej.
-Nie wydaje mi się.
-No nie bądź taka, chcę tylko porozmawiać, lepiej Cię poznać. –Nie dawał za wygraną basior.
Gwizdnęłam cicho, a z zarośli wyleciał mój Kruk. Jak czarny pocisk świsnął tuż nad głową Caro. Ten zachwiał się, dało mi to wystarczająco dużo czasu na to żeby wskoczyć w ciemne zarośla i skryć się przed jego wzrokiem. Kruk czasami pomagał mi w ten sposób odwracał uwagę ode mnie, a ja mogłam stać się niewidoczna.
Słyszałam ja Caro woła mnie po imieniu, nie przejmowałam się tym za bardzo.
-Co za natręt- Mruknęłam.
Puściałam się biegiem przez las w stronę jaskiń. Po drodze wpadłam na Hondo.
-Hej a Ty co? Na wyścigi Ci się zebrało?- Zapytał
-Nie. Uciekam przed niechcianym towarzystwem.- Powiedziała i miałam na myśli nie tylko skrzydlatego natręta.
- Aaaa…. Czyli jak ci poszła rozmowa z Caro?- Zapytał z dziwnym uśmieszkiem
-Znasz go?- Zapytałam. Dobrze byłoby wiedzieć coś więcej o tym wilku.
Hondo dokończ…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz