wtorek, 11 czerwca 2013

od Carmen - cd. Sary; do Sary

- Co tutaj robisz? - zapytałam Sarę.
- Ja... uciekam. - wydyszała wilczyca.
- Przed czym? - uniosłam jedną brew.
- Przed wojownikiem z Mrocznej Watahy! - zawołała. Pokrótce opowiedziała mi, jak doszło do tego, że znalazła się na terenie wroga i jak w końcu udało jej się zgubić prześladowcę.
- Miałaś szczęście. - stwierdziłam. - Już któryś raz z kolei gonił cię nieprzyjaciel, a tobie zawsze udaje się ujść z życiem. Ciekawe. - mruknęłam pod nosem.
- Sugerujesz, że ja...? - zaczęła Sara, zdenerwowana.
- Nic nie sugeruję. Po prostu się zastanawiam. - Mogę? - zbliżyłam się do wilczycy.
- Czytać moje myśli? Nie ma mowy! - oburzyła się.
- Nie, chciałabym tylko... obejrzeć czasy, kiedy byłaś szczeniakiem. Może ktoś rzucił na ciebie zaklęcie ochronne albo mylące przeciwników. Znajomość takich zaklęć lub eliksirów byłaby dla nas korzystna. - wyjaśniłam.
- No dobrze... - zgodziła się z ociąganiem Sara.
- Nie martw się, nie zajrzę w twoje myśli. Obejrzę jedynie twoją historię.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na przeszłości. Ujrzałam małą Sarę z matką, tulącą ją do siebie.
- Wszystko będzie dobrze. - powtarzała raz po raz dorosła wilczyca. - Na wszelki wypadek rzucę na ciebie zaklęcie ochronne. - wytężyłam słuch. W końcu udało mi się wyłapać następujące słowa:
"Confundamus inimici eorum"
- Teraz jesteś bezpieczna. - mruknęła matka Sary
Sama wstała w momencie, w którym przybył inny wilk.
- Zabij mnie szybko, zanim mała się obudzi. - warknęła. - Niech wszyscy myślą, że zostałam zamordowana.
- Jaki masz w tym cel? - zapytał nieznajomy.
- Nie twoja sprawa. - odpowiedziała wilczyca.
- Obiecałaś, że mi wyjawisz. - sierść na karku basiora zjeżyła się niebezpiecznie.
- Zawarłam pakt z moją prapraprapra-babką. Jeśli zginę teraz, wrócę w czasie Wojny Dwóch Watah, aby pomóc Mrocznej Watasze w walce z Watahą Zaklętego Źródła. Moja moc zostanie podwojona. Stawką jest jedynie moc mojej córki. Po moim powrocie Sara stanie się zwykłym wilkiem, co sprawi, że umrze szybko, gdyż wilki niemagiczne żyją o wiele krócej od nas.
- Zrobisz to własnemu dziecku? - zawołał przybysz.
- A czego się nie robi dla władzy. - warknęła. - Zabij mnie, i to szybko!
- Jednego nie rozumiem. Po co rzuciłaś na nią zaklęcie ochronne?
- Jeśli zginie, moja moc nie zostanie podwojona. Musi wytrzymać do mojego powrotu. - zaśmiała się wilczyca. - Biedna mała. - zachichotała bezwzględnie.
Basior skupił promienie świetlne, które zatopiły się w sercu matki Sary niczym miecz.
Wspomnienie urwało się. Sara siedziała z szeroko otwartymi oczami.
- Jak mogła mi to zrobić? - wyszeptała
- Naprawimy to. - zapewniłam.
- Niby jak? - spytała niepewnie.
- Pójdziemy na tereny Mrocznej Watahy. Twoja matka musiała zostawić jakąś część siebie, aby powrócić bez problemu. Naszym zadaniem jest zniszczenie tej części.
- A jeśli jej nie znajdziemy?
- Wtedy ukradniemy coś cennego przywódcy wroga lub porwiemy kogoś mu bliskiego i będziemy negocjować - to, co skradłyśmy w zamian za przedmiot twojej matki.
- Co może być tą rzeczą?
- Najczęściej jest to włos. Może to być także jakiś naszyjnik, który nosiła. Pomyślisz w drodze, co było dla twojej matki cenne. - powiedziałam.
Kiedy wyszłyśmy, było już bardzo ciemno. A przed nami... najbardziej niebezpieczna rzecz, która kiedykolwiek nam się przytrafiła...

Sara, dokończ ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz