Nazajutrz rano obudził mnie śpiew rudzika, który przysiadł nad brzegiem srebrzystej Lete i teraz zażywał przyjemnej kąpieli nad brzegiem potoku. Wstałam, przeciągnęłam się i odsunęłam zasłony z bluszczu. Ranek był piękny. Słońce już wstało, ale nad mokrymi od rosy makami unosiły się jeszcze białawe mgły. Niebo było zabarwione fioletem i błękitem, a słońce lśniło czystym złotem. Ziewnęłam.
- Wymarzony dzień do polowania - mruknęłam pod nosem i wróciłam do jaskini. Od razu skierowałam się ku Alurien. Ptak jeszcze słodko drzemał z wyrazem zadowolenia na dziobie. Zostawiłam go i pomknęłam na polowanie. Biegłam szybko i cicho, kiedy usłyszałam drżenie ziemi. Zdezorientowana rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam źródła tego drżenia.
- Dziwne - szepnęłam i nagle wszystko pojęłam. Od północy zbliżał się w moim kierunku ogromny obłok pyłu. Stałam jak zamurowana i kiedy zrozumiałam,że jeśli czegoś nie zrobię to zostanę stratowana wpadł na mnie pierwszy jeleń. Przewrócił mnie i przemknął obok. Poczułam piekący ból w skrzydle, kiedy upadło na mnie drugie zwierzę.
- Matko, muszę coś zrobić, bo mnie zabiją - myślałam, ale nie miałam jak się wydostać z tej plątaniny odnóży.
Nagle poczułam, że coś mnie wyciąga ze stada jeleni. Nie stawiałam oporu. Kiedy pył opadł zobaczyłam odbiegającą zwierzynę, a za nią kilkanaście jednolicie czarnych wilków, o diabolicznych, czerwonych oczach. Wstałam i otrzepałam się. Nagle dostrzegłam siedzącego obok mnie szarego basiora z szelmowskim uśmiechem na wargach. Hondo.
- Dziękuję. - próbowałam rozprostować złamane skrzydło, ale na nic.
- Nie ma sprawy - mrugnął do mnie wilk. - Pomóc Ci?
- Nie dziękuję. - warknęłam - Obejdzie się.
- Ale... poczekaj - patrzył na mnie z ciekawością.
- No co? Podziękowałam, prawda? Możesz sobie iść. - powiedziałam rozdrażniona - Spadaj.
- Te wilki, to nie są zwykłe stworzenia. - rzekł Hondo.
- Co masz na myśli? - zapytałam podejrzliwie.
- To stworzenia, które przybyły na tereny naszej watahy z północy. Tropiłem je i wtedy natknąłem się na Ciebie.
- I...? - spytałam.
- I nic. Ale obserwowałem je i widziałem, że posługują się tylko i wyłącznie węchem i słuchem. Nie widzą. I są niewyobrażalnie szybkie... Powinniśmy iść do alf z tą sprawą - zaproponował.
- Nie pójdę z takim skrzydłem - warknęłam.
- Aqua lutra - szepnął wilk i poczułam przyjemne mrowienie w skrzydle. Po chwili rana się zabliźniła i kości się wyprostowały.
-Och! Dziękuję - spojrzałam na niego zdziwiona. - Ale...czemu to zrobiłeś...?
Hondo, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz