poniedziałek, 17 czerwca 2013

od Saj'Jo - cd. Carmen; do Carmen

Odwróciłam się błyskawicznie i stanęłam oko w oko z Kevinem.
- Oddaj moc Carmen, albo cię zabiję- zagroziłam. Odpowiedział mi gromki śmiech.
- Żadna z was nie może mi nic zrobić- śmiał się dalej.
Zawarczałam i skupiając całą swoją moc wtopiłam się w ciemność. Rzuciłam się na niego, nie z przodu lecz z boku, szybko i po cichu. Kevin uchylił się jednak. Nie zamierzałam rezygnować. Skoczyłam ponownie i zobaczyła, że Sara też go zaatakowała. Mimo jednak naszych połączonych sił nieudało nam się go zranić.
Sara dostała cienistym biczem i upadła na ziemię z piskiem, Carmen mogła jedynie stać i się przyglądać przygwożdżona do ziemi tą samą niewidzialną siłą, która teraz i mnie dopadła. Wszystkie trzy mocowałyśmy się z jego mocą, a on stał nad nami z jadowitym uśmiechem.
- A teraz siostruniu, pójdziesz ze mną. W przeciwnym wypadku zabiję je obie. Zacznę chyba od ciebie słodka Carmen - Kevin zaczął zbliżać się do alfy i wtedy coś świetlistego rąbnęło go w bok. To mały Merwan stał na drżących łapkach i wpatrywał się w obcego basiora. W jego wielkich oczkach strach mieszał się ze złością.
- Jak chcesz to zacznę od ciebie- zakpił brat Sary.
Widziałam jak Carmen skręca się pod zaklęciem, próbując się wydostać. Myślałam gorączkowo nad jakimkolwiek rozwiązaniem. Kevin zabierał moc Carmen, dostał się do jej umysłu. Skoro proces trwał cały czas, oznaczało to, że ich umysły są jakoś połączone. Umysł…. To słowo nie dawało mi spokoju. I nagle mnie olśniło. Mój otwarty umysł. Skoro tak łatwo było czytać z niego to pewnie równie łatwo można by coś w niego wtłoczyć.
- Carmen, wejdź w mój umysł – szepnęłam.
- Co? - zdziwiła się przywódczyni.
-Zrób to proszę. Musisz znaleźć Kevina i wciągnąć go w mój umysł.
- Oszalałaś? To cię zniszczy.
- Wolę to niż patrzeć jak którekolwiek z was umiera – warknęłam.
- A wy co tam knujecie? – spytał Kevin. Łapą przyciskał szczeniaka do ziemi.
- Zaraz zobaczysz! - krzyknęłam i poczułam Carmen w swoim umyśle. Na początku nic się nie działo, ale po chwili wredny uśmieszek na pysku obcego basiora zgasł. Carmen drżała z wysiłku, a ja poczułam ogromny ból.
Ogarnęła mnie ciemność. Tylko czasami docierały do mnie jakieś głosy. „Walcz Saj’Jo!”, „Nie daj się”. Walczyłam więc. W ciemności zobaczyłam migoczące świtało. Skupiłam się na nim i ze wszystkich sił próbowałam za nim podążyć. Wtedy ujrzałam coś niesamowitego. Leżałam patrząc na piękną czarną wilczycę, spojrzałam w bok i ujrzałam samą siebie, jako małe szczenię. Moje odbicie uśmiechnęło się do mnie i zbliżyło się by polizać mnie po policzku. To była moja siostra.
- Saj’Jo i Nar’Ra. Moje dwie przecudne córeczki – odezwała się wilczyca – jesteście jedną duszą w dwóch ciałach. Razem będziecie silne, a jeśli jednej stanie się krzywda druga przyjdzie jej z pomocą.
Te słowa dźwięczały mi w głowie. Wtedy ujrzałam jego Kevina. Siedział w moim umyśle, miotał się zamknięty w mentalnym więzieniu. Ujrzałam kogoś jeszcze, moją siostrę wpatrującą się we mnie.
- Wybacz – wyszeptała.
Podeszłam do niej, a kiedy mrugnęłam już jej nie było. Byłam za to ja. Nareszcie byłam pełna. I silna. Mój umysł nie był już słabą, otwartą księgą. Spojrzałam na obcego wilka i widziałam jak zaczyna się zwijać i kurczyć, jakby oblano go kwasem. Czułam moc Carmen i Sary, czułam jak mi pomagają.
Obudziłam się zdezorientowana. Stała nade mną Carmen. Znów wyglądała na silną i całkiem zdrową.
- Co z nim? – zapytałam szybko.
- Jest… Pusty – wyszeptała Sara. Podeszłam do leżącego na ziemi basiora. Jego martwe ciało było teraz tylko zimną skorupą.

Carmen twoja kolej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz