Ja i Saj’Jo leżeliśmy w niewielkiej jaskini graniczącej bezpośrednio z jaskinią Kate Lilly. Lekarka napoiła nas jakimiś eliksirami i wysmarowała przeróżnymi maściami. Nie odzywała si8ę przy tym do mnie prawie wcale. Zdawkowe pytania typu „Gdzie cię najbardziej boli?” nie przypominały nawet prawdziwej rozmowy. Martwiło mnie to. Nie tylko to. Saj’Jo nie obudziła się jeszcze. Kate Lilly zapewniła, że wszystko z nią będzie w porządku, ale jak to ja nie uwierzę póki nie zobaczę.
-Tu jesteś! Zakichany bohater się znalazł!- Kagath wlazł do jaskini drąc się na mnie.
-Nie krzycz, obudzisz ją
-A no tak. Twoja wymarzona dama w opałach, przez którą dałeś się niemal zaszlachtować.
-Cisza! – sapnąłem i wyciągnąłem futrzaka z jaskini.
-Czy ty sobie wyobrażasz, że mogłeś tam zginąć? Mieści się to w twoim zakutym łbie czy nie?- Warczał mój wściekły towarzysz.
-Mówisz jak Carmen- funknąłem.
-Nie sądziłem, że się kiedyś zgodzę z wilkiem, ale z nią zgadzam się w pełni. Powinna walnąć cię w łeb i to naprawdę porządnie. Chociaż wątpię czy tobie cokolwiek pomoże.
Już miałem się odszczeknąć kiedy zobaczyłem Kate Lilly idącą w stronę lasu. Szła pewnie po składniki do swoich mikstur.
-Możemy się pokłócić później? –zapytałam rosomaka i nie czekając na odpowiedź pobiegłem do lekarki.
Kate Lilly spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Powinieneś leżeć – powiedziała.
-Tak wiem i przepraszam, nie tylko za to. Wtedy kiedy poleciałem po Saj’Jo krzyknąłem na Ciebie. Nie powinienem. Wybacz. No i po raz drugi się mną zajęłaś. Za to naprawdę dziękuję – uśmiechnąłem się do niej.
-Nie ma za co, to moja praca – powiedziała i odwróciła wzrok.
-Hej, co się dziej?- zapytałem zmieszany – Ostatnio mnie chyba unikasz. Powiedz mi proszę co się dzieje.
Kate Lilly dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz