Pierwsza osoba, której zaufałam bez konieczności czytania w myślach; Carmen. Z radości ''wylewitowałam'' 30 metrów w górę. Nie wspomniałam że to się stało w ciągu jednej sekundy. Nigdy nie miałam choroby lokomocyjnej, ale odruchowo złapałam się gałęzi sosny. Zleciałam powoli na dół.
<< Następnego dnia>>
Zaspałam. Gdy wyszłam na zewnątrz oślepiło mnie światło. Szybko schowałam się z powrotem. Po kilku minutach poszłam do Carmen.
- Witaj.- Powiedziałam.
- Cześć Kate Lilly.
- Od czego zaczniemy?- Byłam wyraźnie podekscytowana.
Carmen? Nie mam weny x D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz