piątek, 28 czerwca 2013

od Incantaso - cd. Hondo; do Hondo

Kiedy się rozeszliśmy długo jeszcze rozmyślałam nad minionym wieczorem. Wbrew pozorom Hondo okazał się bardzo miły i... szczerze mówiąc spodobał mi się. To nie był ten sam wilk, którego wcześniej widziałam. Nie był taki lodowaty, wyniosły, dumny i... zły... Dziś ukazał swoją drugą stronę, której jeszcze nie znałam. Eh... z basiorami to gorzej niż z dziećmi!
- Hohoho - mruknął nagle w moich myślach Alurien - Czyżbyś się wreszcie s e n s o w n i e zakochała?
- Zabiję! - warknęłam tylko i rzuciłam się w kierunku białozora - Ty łotrze! Podlecu! Potworze! Bezmózgi parszywcze! Łuskowaty bezkręgowcu! Żmijo podstępna! - długo wykrzykiwałam obelgi pod adresem ptaka - Ty! Jak śmiesz mi czytać w myślach?!
- In, nie denerwuj się tak... Rozumiem, że jesteś.... hmm... spięta, ale no bez przesady! Chyba nie chcesz mnie zjeść na podwieczorek, co? - westchnął sokół i zniknął, gdzieś w swej niszy.
- Zabiję! - mruknęłam jeszcze pod nosem, po czym wściekła wybiegłam z jaskini i pomknęłam nad Lete. Ach... jej woda, jej nurt... Ona jest taka cicha, taka uspokajająca...
Po kilku godzinach rozmyślań, kiedy ochłonęłam, podjęłam decyzję. Niech Hondo zostanie moim partnerem. Jest miły, przystojny, jeśli chce opiekuńczy i... tak, jest w moim stylu. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam w kierunku jego jaskini. Wreszcie na nią natrafiłam, ale kiedy wbiegłam do środka okazało się, że Hondo nie ma w środku. Poszukiwałam więc dalej. W końcu zobaczyłam jak rozmawia z Severusem. Stanęłam na uboczu i po chwili, kiedy Severus się oddalił podbiegłam do szarego basiora.
- Hej - zaczepiłam. Wilczur był zaskoczony, ale wytłumaczyłam mu, że chcę z nim porozmawiać w ustronnym miejscu.
Pobiegliśmy w okolice Różanej Alei, którą wyglądała teraz równie imponująco jak wiosną. Delikatne, różowe kwiaty róż pokryte były srebrzystym szronem, a ścieżkę pokrywała delikatna, cm, warstwa śniegu.
- Hondo... Ja się namyśliłam nad Twoim pytaniem i... - zaczęłam, ale nagle poczułam, że... ja tak naprawdę go nie znam... ale wgłębi serca czułam, że się on zmieni, że on mnie naprawdę kocha... - I się zgadzam. Jeśli nadal Ci jeszcze się nie rozmyśliłeś... to ja jestem gotowa na złożenie ślubów.
"Uh... jakoś mi to przeszło przez gardło." - pomyślałam. Stałam teraz wpatrując się w zastygłą ze zdziwienia twarz basiora.
-Och - wyjąkał - Naprawdę się zgodziłaś, moja morderczyni?
-Tak, rozgwiazdo - uśmiechnęłam się czule i oboje parsknęliśmy śmiechem, po czym skierowaliśmy się ku mojej jaskini...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz