-Eh, ty łotrze! - zawołałam ze śmiechem, kiedy niespodziewanie przewrócił mnie Hondo.
-Tak? - spytał basior z niewinną minką szczeniaka i po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem. Wstałam, otrzepałam się ze śniegu i nagle od tyłu skoczyłam na mojego towarzysza. Upadł na śnieg, a ja zrobiłam fikołka i rozpłaszczyłam się na ziemi. Szybko się podniosłam i zrobiłam minę, która mogła jedynie mówić "Tu nic nie zaszło", ale Hondo skręcał się ze śmiechu. -No co, morderco? - zawołałam buńczucznie, ale on tylko się śmiał. -Spójrz... na... siebie! - zawołał między dwoma salwami śmiechu. Dopiero, kiedy podbiegłam nad pobliski strumyk, aby się przejrzeć w jego tafli, zobaczyłam jak zabawnie wyglądam. Byłam cała w śniegu, z miną - ...jak ja to mówiłam? Ach, już wiem - n i e s z c z ę ś l i w e j r o z g w i a z d y.Spoglądałam na swoje odbicie,kiedy od tyłu zaszedł mnie Hondo. - Aha! - zawołałam, błyskawicznie podskoczyłam i opadłam za nim, po czym zepchnęłam go do rzeczki. - Pięknie tak naśmiewać się ze statecznych obywateli? - spytał Hondo szczerząc zęby w uśmiechu. Przekrzywiłam tylko głowę i odparłam: - A ty niby jesteś statecznym obywatelem? I oboje roześmialiśmy się głośno. - No dobrze, chciałam Ci coś pokazać, prawda? - rzekłam i otrzepałam się ze śniegu. Hondo wylazł z potoku i byliśmy gotowi kontynuować wędrówkę. Pobiegliśmy w kierunku mojej jaskini. - Chodź! - ponagliłam i odchyliłam kotary z bluszczu, który oplatał wejście do mojego domostwa. Wilk wsunął się do środka, a ja za nim. -Nigdy jeszcze nie byłem w twojej jaskini... - wyszeptał. - Ale chyba nie to chciałaś mi pokazać, prawda? - Owszem, nie to. - uśmiechnęłam się tylko tajemniczo - Ale pomyślałam, że chciałbyś coś przekąsić. - Dobry pomysł - przyznał Hondo i zaczęłam przygotowywać jedzenie. Tymczasem mój towarzysz rozglądał się po jaskini. - Ładny wystrój wnętrza. - zauważył. Jaskinia była okrągła, a ściany położone najbliżej wejścia oplatały bluszcze i róże pnące, w których mościł sobie grzędę Alurien. W przeciwległych ścianach były nisze, w których chowałam stare zwoje, i kamienne półki z różnymi olejkami, miksturami i księgami. W innym jeszcze miejscu, w jednej z większych nisz była moja koja, a w niszy przyległej do mojej legowisko Alurien. - A te drzwi? - spytał nagle Hondo wskazując na mahoniowe, półokrągłe drzwiczki - Gdzie prowadzą? - Tam jest spiżarnia - mrugnęłam porozumiewająco - Oraz tajne wejście. Zaraz wracam! Weszłam do spiżarni, po czym udałam się schodkami na dół, gdzie miałam składowane pożywienie. - Mógłbyś mi pomóc? - krzyknęłam z głębi. - No jasne! Już schodzę! - odkrzyknął Hondo i zszedł za mną. Wspólnymi siłami udało nam się wyciągnąć podłużną, dębową deskę, która służyła za stolik i smakowity kawał sarny. - No gotowe. - mruknęłam i zajęłam się jeszcze przystrajaniem wnętrza. W każdej niszy ułożyłam płonącą świeczkę, z dala od zwojów i szepnęłam pod nosem zaklęcie mające na celu ochronę przez zaprószeniem ognia. - A teraz - odrzekłam triumfalnie - Czas na ucztę. Kiedy wszystko spożyliśmy schowałam stół i zgasiłam świece. - No, chodźmy. Chciałam Ci coś pokazać, prawda? - rzekłam do Hondo. - No wreszcie - uśmiechnął się szeroko. - To chodź. Wybiegliśmy głównym wejściem, pożegnałam się z Alurien i pobiegłam w kierunku rzeki Lete, cały czas się rozglądając. - Ktoś nas śledzi? - zmarszczył brwi Hondo. - Nie, rozgwiazdo - odrzekłam ze śmiechem - Zobacz. I pokazałam mu srebrzysto-białą taflę rzeki Lete. - Widzisz? - Ale co? - spytał zdezorientowany basior. - Spójrz w głąb rzeki, tak abyś wyczuł jej duszę i dziki nurt. - szepnęłam - Jeśli Cię zaakceptuje możemy zejść na dno. - Ale po co? - Hondo przełknął głośno ślinę - Wiesz... ja nie przepadam za dużymi rzekami... - Masz cykora? - podniosłam brew. - Nie. Skądże znowu! - odparł Hondo, ale widziałam niepokój na jego twarzy. Wtuliłam swój pysk w jego gęstą sierść i szepnęłam: - Chcę Ci coś pokazać... - Ok... - mruknął Hondo - To co mam zrobić? - Wsłuchaj się w jej rytm, nurt, w jej duszę i całą istotę... - powiedziałam. - Dobra - rzekł wilk i skupił się. Po chwili zobaczyłam jakiś nieodgadniony spokój na jego twarzy. - Rozumiesz ją? - Tak, już tak - powiedział Hondo - I teraz co mam zrobić? - Daj mi łapę. Zejdziemy na dno. Ale nie bój się. Nie utoniemy, już to próbowałam... - i zanurkowaliśmy. Na początku otoczyła nas chmura bąbelków, które wirowały w oszalałym tempie, ale mruknęłam tylko: - Noxia. - i bąbelki znikły - Chodź, rozgwiazdo - uśmiechnęłam się. Nurkowaliśmy coraz niżej i niżej. Otaczały nas dziwne zjawy senne i nagle zobaczyłam je. Ogromne drzwi zrobione z masy perłowej. Uchyliłam je i zajrzałam. W środku była ogromna komnata z rzędami kolumn. I wszędzie na okół... grobowce wilków. - Och... - zachłysnął się wodą Hondo - Ale jak to...? - To podwodna kraina, gdzie niegdyś żyły pokolenia wilków... ale teraz widzisz, że ich nie ma. Pozostał jedynie opuszczony pałac. I zjawy. Duchy wilków. Po chwili wypłynęliśmy na powierzchnię. Byliśmy cali mokrzy. - Skąd wiedziałaś, że istnieje coś takiego? Zmarszczyłam czoło. - To były jedynie podejrzenia. Tak naprawdę nie byłam pewna, że to królestwo naprawdę istnieje. Ale kiedy wczoraj siedziałam nad rzeką Lete, wyczułam jej duszę, jej wspomnienia. Wołały o pomstę. Kiedy zobaczyłam, że basior nadal patrzy na mnie ze zdumieniem warknęłam: - Nic nie rozumiesz? Dawniej tu było wilcze królestwo, ich stolica. Ale Lete powiedziała mi, że zburzyli ją... - Mroczni... - przerwał mi Hondo. - Dokładnie. - uśmiechnęłam się krzywo- Przepraszam, że Cię naraziłam... - Co ty? To było ekstra! - zawołał wilczur podniecony - Naprawdę. Uśmiechnęłam się i chciałam coś powiedzieć, ale Hondo zamknął moje usta w pocałunku... Hondo? | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz