-No wiesz..yyy..-zacząłem drapać się po głowie i poszukiwać sęsownego wyjaśnienia mojego zachowania.
-No więc?Z tego co słyszałam nie często robisz dla innych miłe rzeczy.powiedziała oglądając swoje skrzydło. -No..kiedyś trzeba coś zmienić nie?-wzruszyłem ramionami -No to dzięki.Idziesz gdzieś teraz? -Do Jaspera i Carmen...albo nie lepiej im nie mówić. -Niby dlaczego?-podniosła brew. -Bo niektóre sprawy nie powinny ujrzeć swiatła dziennego. -Wolała bym jednak to zgłosić.Nie wiedzia że znasz tak zaawansowane zaklęcia. -Nauczył mnie kolega. -Jaki?-dopytywała. -Nie znasz go,wyłazi z chaty tylko nocą. -Ok.I tak kiedyś się dowiem. -A czy miała byś ochodę gdzieś ze mną iśc?-spytałem z uśmiechem. -Tak szczerze to nie wiem. -o,prosze,prosze,prosze,proooooszee -No dobra,dobra,co ci? -Nie wiem.a gdzie chcesz iść? -Myślałam że wybrałeś już konkretny cel. -Noo,tak,co powiesz na kąpiel? -Jest zima bałwanie. -A co powiesz o ślizgawce? -Co masz na myśli? -No chodź po prostu. Pociągnąłem samicę do małego jeziora w środku lasu.Całość byla zamarźnięta.Ostrożnie połozyłem jedną łapę na lodzie.Nie lamał się.Było bezpiecznie.Weszłem na lodowisko i z gracją ślizgnąłem do mojej towarzyszki. -No dalej In! -Czy to na pewno jest bezpieczne?No i..nie wiem czy potrafię. -Zamknij oczy. -Sam se zamknij ciołku!-położyłem jej łapę na oczach i wprowadziłem na lód. Incantaso? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz