Myślałam o tajemniczym piórze całą noc. Pióro feniksa? Przecież feniksy są ognistego koloru. A to? Byłam naprawdę zmartwiona. Ważne wydarzenie w życiu wilka? Może ktoś zastawił na Sarę pułapkę...
Następnego dnia poszłam do wilczycy. Już z daleka usłyszałam jej myśli o matce. I... o mnie. Cieszy się, że mnie spotkała. Potem poczułam żal i rozgniewanie na Hondo i Jaspera. Postanowiłam, że z nimi porozmawiam. Zrobiło mi się miło - Sara naprawdę mnie lubiła. Jednak nagle stanęłam jak wryta. "Jak mogę słyszeć jej myśli?!", pomyślałam. "Przecież otoczyłam ją tarczą ochronną i podarowałam magiczny naszyjnik." Już wiedziałam, co mam robić. Pobiegłam do jaskini wilczycy. Już od progu zaczęłam wołać:
- Sara! Sara! Gdzie jesteś?
- Tutaj... a co? - zapytała zaspanym głosem.
- Daj mi to pióro. - rozkazałam.
- Ale dlaczego? Jest takie ładne. - odparła.
- Nieważne. Daj mi je - jest niebezpieczne.
Wilczyca niechętnie wyjęła pióro z włosów.
- To pióro Smoczego Motyla. Bardzo rzadko spotykanego. Niszczy wszelkie tarcze ochronne. Musimy je zniszczyć. - wytłumaczyłam.
Wzięłam pióro i wypowiedziałam zaklęcie odwracające działanie. Towarzyszył temu cichy trzask. Potem przywołałam małą iskierkę i spaliłam je. Sara była bezpieczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz