piątek, 11 października 2013

Rozdział 15 - od Incantaso

Rozedrgane szczątki tego, co niegdyś było mym żywotnie pulsującym, kochającym sercem zamarły. Krwawe ochłapy, rozdarte ścięgna, mięśnie, pozostałości mej duszy powoli konały, życie dogasało w nich niemrawo, paraliżując niespiesznie mój umysł i ciało, niezdolne do wykonania najlżejszego ruchu.

Opadłam bezsilnie na zmarzniętą ziemię, bezwładna niczym zniszczona przez żywioły, szmaciana lalka. Choć słyszałam naokół podniecone głosy, szybkie kroki, gwałtownie wykonywane gesty, sama czułam pustkę w głowie, próżnię odbierającą zdolność wykorzystywania zmysłów. Zagubiona cząsteczka mnie, którą odnalazłam w watasze podczas tych radosnych kilku lat teraz straciła ochotę do życia, zgodziła się z pokorą i uniżeniem na śmierć.

Nie miałam już powodu, by żyć, postrzegałam też zbliżającą się kostuchę jako zbawcę, osobę, która trzyma klucze do bramy ocalenia tuż przed Tobą, ale nie starcza Ci sił by wyciągnąć rękę… Nie starcza Ci sił, by dotrzeć na drugi brzeg, osiągnąć granice szczęścia i spokoju.

Czemu Murdock?... Czemu Birdy?... Czemu dwa tak wspaniałe wilki odeszły w zapomnienie?... Czemu?...

Życie uchodziło ze mnie szybko, lodowaty chłód sięgał już skamieniałego serca. Ból z jakim przyszło mi się wtedy mierzyć był zbyt silny do zniesienia, nie miałam woli do dalszej walki. Śmierć, otucha, nadzieja były blisko, wypełniając mnie sobą po brzegi.

Tylko na moment odzyskałam świadomość. Uniosłam ciężko głowę, spojrzałam z żalem na Hondo.

- Najmilszy – wyszeptałam. – Byłeś dla mnie wszystkim. Całością, harmonią, wszystkim. Ale nawet Ty, uwielbienie moje, nie możesz za mnie podejmować wyborów. Chcę śmierci, ona tylko jest przedmiotem mego pożądania. Tylko jej teraz pragnę, rozumiesz?... Nie mam już sily ciągnąć tego brzemienia, tego wozu. Staje się coraz cięższy, ściąga mnie w przepaść. Nadchodzi kres, ciemność, noc. A z nimi ukojenie. Ukojenie… - z tym słowem na wargach stoczyłam się w odwieczny mrok.
 Nie minęło dużo czasu, aż na swej drodze spotkałam Severusa. Nie miałam pojęcia skąd się tu znalazł, kiedy śmierć go odnalazła. Jego i Aishę. Jakiż los ich spotkał, że teraz są tutaj, za tęczowym mostem, miast walczyć z żywiołami w świecie żywych? Pozostawało to nieodgadnione, tajemnicze i mroczne. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, nie chciałam nic mówić, on widocznie też.


- Incantaso – rzekł w pewnym momencie Severus. – Co my tu robimy? Gdzie jest reszta?

- Wątpię, abyśmy ich kiedykolwiek spotkali – wstałam z piasku. – Oni żyją, my… nie – wypowiedziałam te słowa ciężko, z niejakim żalem.

- Co?... – nie dowierzał mi Severus. – Co?!

- Taka prawda… ale opowiedz mi proszę, waszą historię. Potem ja powiem co ze mną... dlaczego ja tu jestem.

Severusie, dokończysz?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz