- Widzisz Destiny - pokręciłam smutno głową. - Są dwa typy osób. Te radosne, które potrafią dostrzec iskierkę szczęścia nawet w ciemniejącym naokół mroku i te, które patrzą na świat trzeźwo, postrzegając go jako miejsce, gdzie toczą się ciągłe wojny, bunty i rebelie. Rozumiesz mnie?
- Tak - wadera zmrużyła z zastanowieniem oczy. - Ale czyż świat nie jest po to, aby kontemplować jego piękno?
- Ależ oczywiście! Tyle, że trzeba pamiętać też o jego okrutniejszej stronie. Nie zapominaj nigdy o szerzących się chorobach, o ostrych rogach Saltus Mortem, ani o drapieżnych siłach ciemności. Trzeba być ostrożnym, czujnym i... tak, niestety... nieufnym - tłumaczyłam Destiny.
- Ach, Aisha - wilczyca spojrzała na mnie spod oka. - Wywodzisz mi tu jak stary i doświadczony wilk, a jesteś niewiele ode mnie starsza!
- Może ciałem, ale nie duszą - parsknęłam śmiechem rozbawiona poczynaniami wilczycy. - Param się czarną magią, patrzę na świat inaczej - uśmiechnęłam się lekko.
-Jak mroczny władca - mruknęła pod nosem. - A może kiedyś spojrzysz na otoczenie po mojemu? Dostrzeżesz ptaki na niebieskim firmamencie, usłyszysz łagodną melodię górskich strumieni? Nie możesz być całkiem pozbawiona serca, Ai!
Zamilkłam, rozwścieczona przemową Destiny. Co to ona, myśli, że nie widzę piękna świata naokół?! Że nie dostrzegam delikatnych, zmarzniętych kwiatuszków dzwonka, gorejących wschodów słońca?...
- Mylisz się - wycedziłam.- Ja mam serce. Ja... nie rozumiesz mnie, tak jak wszyscy naokół! - krzyknęłam i zraniona uciekłam w stronę lasu.
Destiny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz