- Nie chodzi o to, żeby skakać wysoko, tylko daleko. Musisz przewrócić ofiarę siłą uderzenia - wyjaśniłem. - O, tak.
Nieopodal miejsca, w którym staliśmy, wyczułem jelenia. Zacząłem się skradać w jego stronę. Kiedy byłem już tylko parę metrów od niego, skoczyłem, wbijając się w jego bok. Przewróciłem zwierzę, które legło martwe na ziemi.
- Teraz ty - zaproponowałem. - Uruchom swój zmysł powonienia i znajdź jakieś duże zwierzę.
Destiny zamknęła oczy. Wiatr dmuchał jej w uszy, także wyglądała niczym Królowa Powietrza. Pobiegła. Jej łapy delikatnie muskały leśne poszycie. Zatrzymała się niedaleko wodospadu. Zobaczyliśmy ogromnego dzika. Chciałem ją ostrzec, żeby na niego nie polowała, bo może się to dla niej skończyć tragicznie, ale zanim zdążyłem się odezwać, ona już zaatakowała. Podkradła się od tyłu i zwaliła dzika z nóg. Przegryzła jego tętnicę i stanęła przy swojej zdobyczy, uśmiechając się triumfująco.
- Jesteś pojętną uczennicą, Des, jeśli mogę cię tak nazywać - pochwaliłem ją.
- Dzięki. I tak, Des mi odpowiada - odparła z miłym błyskiem w oku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz