sobota, 5 października 2013

Rozdział 14 - od Severusa

W głowie miałem tylko widok Aishy spadającej w błękitne płomienie. Wokół słyszałem tylko złowrogi świst i widziałem jak niepokojąco szybko zbliżam się do ziemi. W locie jeszcze zdążyłem wyciągnąć zza plecy dwa ostrza, zanim wylądowałem z gracją na jednym kolanie. Wszędzie unosił się dym, a po Aishy nie było śladu. Wstałem i rozejrzałem się. Niegdyś wysoka trawa była teraz doszczętnie wypalona, wokół mnie płonęły niskie płomienie błękitnego ognia, i pomimo tego że było go mało, tumany dymu oraz popioły przysłaniały mi resztę świata. Nagle zobaczyłem w oddali sylwetkę, która była coraz bliżej. Przypominała trochę demona który z pełną prędkością biegł w moją stronę. Cofnąłem się o krok i z lekkim zdziwieniem, a za razem przerażeniem parzyłem na zbliżającą się postać. Instynktownie wyciągnąłem miecze i przyjąłem bojową pozycję. Nagle zza chmury czarnego dymu wybiegła białowłosa elfka z dwoma jeleniowatymi.
- Aisha - szepnąłem i podbiegłem do niej.
- Severus! - krzyknęła uradowana i ruszyła w moją stronę. - Znalazłam ich! Wynośmy się!
- Gdzie? Nie widzimy nawet gdzie jesteśmy - syknęła Eriena, biała Samica Saltus Mortem.
- Nie martw się wystarczy że… - zaczęła spokojnie Aisha, ale jej przerwałem.
- Tędy - wskazałem wschód. - Jeśli pójdziemy tędy, dojdziemy do rzeki, a potem reszta nas zauważy.
- Jesteś pewien? - spytała Aisha ścierając z czoła pot. Żar był nie do zniesienia. W jej lazurowych oczach zatańczyły płomienie. - że jeśli się nie wydostaniemy... - spuściła wzrok. - Spotka nas śmierć, a reszta prawdopodobnie się zgubi i nie wróci do watahy. Bez nich wataha może zginąć. Mroczni ich wybiją!
Przez chwilę panowała cisza. Słychać było tylko trzask płomieni i przeciągłe, ponure syknięcie Griveosa.
-Jestem pewien - skinąłem głową. Nagle płomyk palący się metr koło nas powiększył się niepostrzeżenie - Aisha na Griveosa! - ryknąłem dosiadając czarnego jelenia.
- Co z Erieną?! - krzyknęła Aisha kurczowo trzymając mnie z tyłu.
- Będzie biegła z tyłu, nie martw się o nią, WIO! - popędziłem wierzchowca, który zręcznie omijał płomienie, w zabójczym tempie.
- Eriena, jesteś?! - krzyknęła Aisha.
- Tak, tuż za wami! - odkrzyknęła łania.
- Świetnie - szepnąłem do siebie mocno ściskając lejce Griveosa - Może się udać! - krzyknąłem do towarzyszy.
- Widzę na drodze przeszkodzę! - syknął Griveos w nieprzerwanym galopie. Wychyliłem głowę za jego łeb i zobaczyłem przewrócone drzewo, którego w żaden sposób nie dało się ominąć. Przynajmniej tak uważałem...
-Skaczemy! - zarządziłem
Wierzchowiec nic nie odpowiedział. Parsknął niczym koń i przyśpieszył jeszcze bardziej."Dalej, no dalej"- myślałem. Drzewo było coraz bliżej, a ja miałem coraz większe wątpliwości czy przeżyjemy. Nagle czarny jelenio-podobny stwór o czarnej maści odbił się od ziemi, i znaleźliśmy się w powietrzu. Griveos wylądował ciężko pośród płomieni. Szczęśliwa Aisha odwróciła się by zobaczyć gdzie jest Eriena i wtedy oboje zobaczyliśmy tylko jej przednią nogę i głowę która żałośnie zwisała z pnia przewróconego drzewa. Była zbyt słaba by biec dalej. Nie udało jej się ominąć przeszkody. Aisha wrzasnęła coś w stylu głośnego; Nie!! I tak nie słuchałem. Byłem zajęty patrzeniem jak białą łanie pożerają płomienie. Nawet Griveos zwrócił głowę w stronę umierającej. Energicznie pociągnąłem go za lejce i po krótkiej chwili wydostaliśmy się ze "płonącej pułapki" ,i byliśmy już tuż przy rzece, która była niemalże cała czarna od popiołu. Zrozpaczona Ai wciąż patrzyła na pożar.Gdy Griveos ponownie spróbował skoczyć i przeskoczyć rzekę w najwęższym jej miejscu, lecz gdy miał już się odbić od podłoża, jedna z jego nóg zawadziła o korzeń pobliskiego dębu. Po chwili widziałem już tylko szarawą przestrzeń i parę białych kul ulatujących w górę.
***
Obudziłem się na skąpanej w słońcu plaży tuż przy rzece, tylko tak jakby wewnątrz jakiegoś wąwozu. Miałem piasek na twarzy, we włosach… wszędzie. Podniosłem twarz i zobaczyłem Incantaso bacznie mi się przyglądającą. Obok mnie leżała Aisha wtulona w sierść potężnego Griveosa.


<Incantaso?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz