wtorek, 1 października 2013

od Carmen - cd. Leo; do Leo

Kiedy wróciłam, Leo wciąż siedział w miejscu, w którym go zostawiłam. Na mój widok basior otworzył szeroko oczy.
- Co jest? Jakiś problem? - uniosłam pytająco brwi.
- Ty... jesteś cała we krwi... - jęknął.
- To nie był Jasper, tylko szpieg. A to oznacza, że Mroczni zgłębili już sztukę transmutacji.
- Aha... A, co z nim? - spytał.
- Jak to: "co z nim". Skoro jeszcze tu jestem, to wyjaśnienie jest tylko jedno. Zabiłam go. - wyjaśniłam.
- Aha...
- Jesteś mordercą. Dlaczego zabijanie napawa cię takim przerażeniem? - zdziwiłam się.
- Bo... bo myślałem, że jesteś inna. Delikatna. Miałem cię za wrażliwą księżniczkę, nie taką, która staje w obronie innych, ale taką, w której obronie stają inni.
Mimo napiętej atmosfery roześmiałam się.
- Ciekawe zestawienie słów. - mruknęłam.
- To nie jest śmieszne. - powiedział Leo. - Chciałem porozmawiać z tobą na poważnie. Naprawdę uważałem, że nie jesteś zdolna do krzywdzenia innych.
- Rozumiem, że nie jesteś zachwycony tą moją ukrytą stroną osobowości?
- Ja... To nie tak... - bąknął basior.
Prychnęłam i odeszłam w przeciwnym kierunku, udając, że nie słyszę cichnących w oddali wołań Leo. Znalazłam się na terenach Mrocznej Puszczy, która z dnia na dzień skupiała w sobie coraz więcej cieni.

[Leo?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz