Spałem, wygodnie ułożony w mojej jaskini, gdy nagle usłyszałem krzyk. Zerwałem się z mojego wyścielonego trawą łóżka i pobiegłem sprawdzić co się dzieje. Krzyki zaprowadziły mnie na tereny Mrocznych. Tam ujrzałem białą waderę trzymaną przez basiora. Wadera wydawała mi się znajoma...
„No jasne! Przecież ona to ta nowa wadera z watahy”- przypomniałem sobie
Podkradłem się bliżej, żeby zobaczyć, co chcą jej zrobić, usłyszałem tylko głosy;
- Gadaj, kiedy chcą atakować?! Jaki jest ich słaby punkt?!
- Ja.. ja nie wiem... ja jestem nowa...
- Gadaj!
- Naprawdę nie wiem!...- biała wadera była bliska płaczu, nagle zrobiło mi się jej żal... Postanowiłem zadziałać
- Nie musisz im nic mówić!- wykrzyknąłem zza krzaków
- Kto to?- basiory zaczęły się rozglądać
- Ja!- wyskoczyłem zza krzaków na głaz i powiedziałem pewny siebie, z lekkim, sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy
- Brać go!- wykrzyknął jeden
Stanąłem naprzeciwko nich i warknąłem tylko. Basiory rzuciły się na mnie, a ja zręcznie unikałem ich ciosów. Biała wadera chciała im uciec, ale była przywiązana do drzewa. Nagle jeden z basiorów dostrzegł, że wadera próbuje uciec. Podbiegł do niej i uderzył ją w głowę. „Biała” zemdlała.
*******
Podstępem zapędziłem ich w jedno miejsce, po czym zagrodziłem im drogę wysokimi płomieniami. Miałem parę chwil na uwolnienie wadery. Bez większego namysłu podbiegłem do niej i przegryzłem liny. Wziąłem waderę na plecy. W końcu basiory się wydostały, a ja byłem zmuszony uciekać. Biegłem parę minut, goniony przez Mrocznych, ale przy najbliższej okazji zniknąłem z ich oczu za drzewami. Nagle jakiś inny basior zagrodził mi drogę, ale tym razem nie dałem się tak łatwo. Przeskoczyłem nad nim i znalazłem się nad klifem. Okazało się, że jednak nie całkiem ich zgubiłem. Basiory biegły w moją stronę, a ja miałem do wyboru- zostać złapanym, czy skakać z kilkumetrowego klifu prosto w jeziora. Wybrałem tę drugą opcję. Jednym susem przeskoczyłem przez pień drzewa i zacząłem spadać do wody. Cały czas miałem waderę na plecach.
*******
Tafla wody pochłonęła mnie razem z białą waderą. Wadera spadła kilka metrów ode mnie, więc musiałem szybko zainterweniować, inaczej poszłaby na dno. Podpłynąłem do nieprzytomnej wadery i złapałem ją za kark. Wynurzyłem się z wody i zaczerpnąłem parę głębokich oddechów. „Przyholowałem” waderę do brzegu i położyłem ją na miękkim piasku. Otrzepałem się z wody i spojrzałem w górę. Basiorów już nie było. Spojrzałem na waderę. Westchnąłem tylko i szturchnąłem ją nosem. Nie ruszała się. Ale żyła. Zmęczony położyłem się obok wadery. Czekałem. Wadera otworzyła oczy...
Intimisimi? Dokończysz : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz