Dawno nie widziałem się z Aishą. Postanowiłem ją odwiedzić. Skierowałem się więc w kierunku jej jaskini. Gdy już pod nią stałem, zauważyłem, że kilka kroków od jaskini stoi matka Aishy - Incantaso, z tą białą i wesołą waderą, Destiny. Podszedłem do nich z uśmiechem;
- Jest Aisha?
- Nie, nie ma... - dorosła wadera zmierzyła mnie wzrokiem.
- A gdzie może być? - spytałem się.
- Nieważne... - powiedziała smutno Destiny.
- A więc nie przeszkadzam. Do widzenia - ukłoniłem się grzecznie i pobiegłem w stronę moczar.
Miałem nadzieję, że właśnie tam ją znajdę. Nie myliłem się. Wadera siedziała nad strumykiem i przyglądała się swojemu odbiciu. Była smutna, ale za razem wściekła. Po cichu podszedłem do niej. Wadera odwróciła głowę i spojrzała na mnie mętnie.
- Cześć... - powiedziałem wolno i cicho.
- Hej... - odpowiedziała smutno i otarła łzę spływającą po jej policzku.
- Czemu jesteś taka smutna?
- Nieważne...
- Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele mówią sobie wszystko - objąłem waderę pocieszająco.
- Nie zrozumiesz! - wadera wstała. W jej głosie nie słychać już było smutku, lecz wściekłość.
- Zrozumiem, zrozumiem.. Tylko powiedz mi o co chodzi- uśmiechnąłem się
Wadera westchnęła tylko i zapatrzyła się w ziemię...
Aisha? Dokończysz? : )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz