wtorek, 1 października 2013

Od Jaspera - cd. Carmen; do Carmen

Ał-myślałem wciąż z zamkniętymi oczami. Czułem że ktoś jest obok. Nie wiedziałem kto. Nie mogłem otworzyć oczu. Słyszałem tylko szyderczy śmiech. Z trudem otworzyłem oczy. Zobaczyłem małego elfa*. Który dał mi lilię. Lecz wyglądał teraz bardziej przerażający i wielkością dorównywał dorosłemu człowiekowi.
-Zostaw mnie! Nie masz prawa mnie tu więzić!
-Zgodnie z umowa mam.-powiedziała z uśmieszkiem na twarzy.-Mam tu twoją lilię. Chyba zwiędła.-znowu zaśmiała się-Widzisz? Umowa moja, a ja nie jestem zjawą. Jesteś teraz moim więźniem-nie mogłem uwierzyć. Lilia zwiędła.
-Nigdy nie będę twój-rzekłem i rzuciłem się na elfa. Gdy leżała na ziemi zacząłem uciekać. Korytarzem. Nie wiem jak mógł istnieć taki świat w jeziorze. Gdy dobiegłem do końca korytarza zobaczyłem portal. Bez zastanowienia wskoczyłem do niego. Pojawiłem się na skraju jeziora.
Obróciłem się by sprawdzić czy nikt za mną nie idzie. Wtedy zobaczyłem m odbicie.
Nie mogłem uwierzyć! Co się ze mną działo? A może jednak elfica mówiła prawdę? Zacząłem biec w stronę mrocznej watahy Tylko tam czułem się teraz bezpiecznie.
Tam spotkałem osobę, której najmniej teraz potrzebowałem.
-Jasper! Nic ci nie jest!-krzyknęła Carmen przytulająca się do mnie.
-Zostaw mnie!-odtrąciłem ją.
-Ja....Jasper!
-Przestań.
-To co ci powiedziała to nie prawda.-rzekła
-Nie obchodzi mnie jej zdanie. Rzuciłaś lilię. Ja rzucam wszystko inne-zacząłem biec w głąb lasu. Po chwili nastała tz. wieczna ciemność. Tutaj nawet magia nie dałaby rady rozjaśnić ciemności. Wszystko co łączyło mnie z tą watahą to Bella....

Carmen???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz