Szłam lasem węsząc zdobycz która zwiała mi sprzed nosa. Była 7:12, a poprzednie godziny dzisiejszego dnia spędziłam na tropieniu mojego śniadania. Nieszczęsny odpowiednio spasiony zając ciągle zwiewał mi spod pazurów. Zaczynało mnie to trochę irytować. Przez dwie godziny ganiam za zającem po całej watasze, a ten mimo, że gruby ciągle znajduje jakieś wyjście by mi uciec. Wytężyłam jeszcze bardziej węch i pognałam za tym głupim zwierzakiem. Taka byłam skupiona, że aż wpadłam na Carmen.
- Destiny! - krzyknęła - Co ty robisz ?
- Cześć! Sorry, że na ciebie wpadłam ale od dwóch godzin gonię pewnego zająca i ciągle nie mogę go złapać - powiedziałam uśmiechając się promiennie do wilczycy.
> - W naszej watasze jest dużo zwierzyny. Czemu nie dasz sobie spokoju i poszukasz łatwiejszej zdobyczy ? - spytała.
- Ponieważ jestem uparta i nie ustąpię temu draniowi - odparłam - Wybacz ale muszę lecieć. Pa!
Pognałam dalej nucąc pod nosem. Zobaczyłam go. Przyśpieszyłam i... Złapałam ! Nareszcie. No to głupi zając z głowy. Zabrałam się do jedzenia ale nie minęła chwila jak zobaczyłam Shire.
- Hej! - zawołałam do niej. Odwróciła się i popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Co? - spytała najwyraźniej w złym humorze.
- Głodna jesteś ? - zagadnęłam.
- Niezbyt - mruknęła.
- Ale masz zły nastrój, a jedzenie z pewnością ci pomoże - uśmiechnęłam cie zachęcająco - Sama nie zjem tego spaślaka.
> - No dobra ale tylko trochę. Nie chcę zabierać ci śniadania - powiedziała bez entuzjazmu i podeszła.
- Czemu ty jesteś taka dla mnie miła ? - spytała.
- Bo lubię wszystkie wilki i chciała bym mieć jak najwięcej przyjaciół - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Aha.
- A ty czemu jesteś taka ponura ? - spytałam.
Shira ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz