poniedziałek, 7 października 2013

Od Jaspera - cd. Carmen - do Carmen

Nie chciałem żeby mi pomagała. Potrzebowałem samotności, muszę być sam-myślałem zza ciemnych krat jeziora.
Musiałem być sam. Musiałem wszystko przemyśleć. To było trudne. Skoro elfka jeziora bała się Carmen, jak mogła ją oszukać? Jak mogła sprawić że lilia wyschła? Wszystko jest trudne. Nie ma nic łatwego. Czasami lepiej nic nie robić, ale czasami.. należy mieć nadzieję. A czym jest nadzieja?
Właśnie czym? Co kryje się pod płachtą tego słowa? To oddanie, wiara, prawda. To coś bez czego nie można żyć. To to samo co przyjaźń. To wiara w coś. Ale nie wiem czy ja mam nadzieję. Może? Lecz raczej nie. Nie mam po co uciekać. Będę musiał zapomnieć. Na zawsze. Nie mieć nadziei. Gdybym nie był pewien że mnie kocha, nie zerwałbym Lili, ale żyłbym z kimś. Z kimś kto traktuje innych nad miłość. A miłość i przyjaźń to najważniejsza magia życia. Bez przyjaźni nic się nie da. Bez miłości świat nie istnieje. Czy ona jeszcze mi ufa? Raczej czy ja ufam jej?

Masy pytań ciągnęły się w nieskończoność. Wstałem. Nie będę tu tylko leżał i myślał. Skupiłem się na kratach. Siłą umysłu rozchyliłem je i robiłem sobie drzwi. Wyszedłem i przemknąłem do sali w której była wodna elfka.
-Mogę być więźniem ale nie twoim!-krzyknąłem obalając ją na ziemię pod postacią człowieka.
-Możesz tak myśleć. Lecz zawsze będziesz mój!-"mój"-pomyślałem
-Nigdy! Jestem panem siebie! Będę tylko swoim panem. Możesz mieć me ciało! Lecz nie posiądziesz serca!-zmieniłem się w wilka i z furią przegryzłem krtań. Była to elfka, elfka która chciała żebym był jej. Wydostałem się na powierzchnię. Nie wiedziałem co robić. Lepiej może? Może gdybym sobie odszedł? Bo chyba nikt nie ma we mnie nadziei...


Carmen??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz