środa, 11 września 2013

od Lily do Destiny

Było południe, właśnie przechadzałam się pobliską ścieżką, gdy zauważyłam mojego brata wygrzewającego się na słońcu. Zaczęłam czołgać się w wysokiej trawie, starając się być niewidoczna. Nuka wstał rozglądając się, a ja ukryłam się za drzewem, więc myślałam, że mnie nie zauważy. Gdy byłam już wystarczająco blisko skoczyłam na basiora, on pochylił głowę, a ja znalazłam się przed nim, upadając na plecy
- Słyszałeś mnie?- zapytałam
- Pewnie, że nie, pochyliłem głowę, żeby zjeść trochę trawy- odpowiedział z przekąsem, uśmiechając się
- Ech- westchnęłam i skoczyłam na niego, po czym zaczęłam go gryźć w ucho. On trzepnął tylko głową, a ja znów znalazłam się na ziemi. Popatrzyliśmy na siebie, uśmiechając się, po czym oboje zaczęliśmy zbiegać z pagórka. 
- Pierwsza!- krzyknęłam, przekraczając linię którą wcześniej ustaliliśmy
- Dobra jesteś, wyprzedziłaś mnie!- powiedział, choć ja dobrze wiedziałam, że po prostu dał mi wygrać...
- A teraz idź już pobawić się ze szczeniakami- popatrzył na mnie
- Ale ja jeszcze nikogo nie znam...
- To najwyższy czas, żeby poznać, może będzie tam jakiś młody basior, któremu przypadniesz do gustu?- szturchnął mnie i spojrzał na mnie uśmiechając się znacząco
- Osz, ty!- skoczyłam na niego. On odsunął się tylko, a ja po raz kolejny upadłam. 
- No idź- ponaglał mnie- ja jeszcze musze załatwić parę spraw...
- No dobra, pa!- krzyknęłam
- Do zobaczenia- odpowiedział, a ja oddaliłam się.
”Przejdę się jeszcze”- pomyślałam, upewniając się czy Nuka już mnie nie widzi. Pobiegłam na zwiedzanie terenów watahy. Nagle spostrzegłam dwie wadery, które zbliżały się w moją stronę.
- Ktoś ty?!- spytały, obnażając kły. Widać, że nie były przyjaźnie nastawione
- Ja...- przełknęłam ślinę
- Gadaj...- były coraz bliżej. Nagle Przede mnie skoczył Nuka, nie wiedziałam, jak on to zrobił, ale po ich minach widać było, że go nie zauważyły.
- Spokojnie, dziewczyny, ona jest ze mną- zapewnił. Wadery tylko przewróciły oczami i poszły w swoją stronę
- Dzięki- uśmiechnęłam się
- Kazałem ci iść prosto na łąkę szczeniąt!- powiedział gniewnie Momentalnie przestałam się uśmiechać.
- Ale ja... 
- Dobrze wiesz, że jeszcze nikt Cię nie zna, więc nie powinnaś się sama włóczyć po terenach watahy... –stwierdził już łagodniejszym głosem. Musnął mnie nosem po pyszczku i uśmiechnął się troskliwie- nie przeżyłbym, gdyby coś Ci się stało... Chodź odprowadzę cię na tą łąkę
- Sama dojdę- stwierdziłam
- Samej cię już nie puszczę- powiedział i razem ruszyliśmy w kierunku szczenięcej łąki.
- Dobra już jesteśmy, masz być grzeczna- przytulił mnie i odszedł
”Ech... ciekawe jak będzie...”- mruczałam pod nosem. 
Nagle zauważyłam młodą waderę (mniej- więcej w moim wieku), która leżała pod drzewem. Postanowiłam zagadać:
- Cześć, jak masz na imię?
- Destiny, a ty?
- Ja Lili- uśmiechnęłam się do niej- idziesz się bawić?- spytałam 

Destiny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz