sobota, 21 września 2013

od Carmen - cd. Leo; do Leo

Złapałam Leo za kark i potrząsnęłam nim.
- Co to ma znaczyć?! - warknęłam.
- Ale... c-co? - zdziwił się.
- A to, że atakujesz przeciwnika, o którym nic nie wiesz, żeby mi zaimponować, a potem pozwalasz mu uciec. - w moich oczach iskrzyły szkarłatne ogniki.
Basior odsunął się, speszony i wystraszony, kładąc uszy po sobie i przyjął uległą postawę.
- Nie znasz jeszcze zwyczajów, panujących w watasze, ale chyba wypadałoby się o nie spytać przed samodzielną eskapadą? - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Tak, to prawda. - Leo spuścił łeb. - Przepraszam.
- No cóż, przynajmniej potrafisz przyznać się do błędu. - mruknęłam. - Więcej tego nie rób. A teraz musimy biec za wilkiem, który uciekł, aby nie przekazał żadnych znaczących informacji o naszym stadzie swoim pobratymcom.
Ruszyliśmy. Leo z trudem dotrzymywał mi kroku - nie docenił "delikatnej" księżniczki watahy, ale wkrótce dorównał do mnie i pobiegliśmy równym tempem w stronę Mrocznego Lasu.

Przepraszam, że tak krótko, ale nawiedził mnie brak weny. Leo - dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz