piątek, 6 września 2013

od Aishy - cd. Severusa; do Nuki

Tajemnicza istota zbliżała się do mnie z zakrwawionym nożem w ręku. Szła powoli, niespiesznie kierując swe kroki ku mnie, z jadowitym uśmiechem na oślizgłych, czarnych wargach. Po chwili owionął mnie jej zimny oddech i poczułam jak naciera na mnie całą swą siłą woli. Zgięłam się z bólu i krzyknęłam. Do oczu napłynęły mi łzy strachu powodowanego własną bezsilnością i osunęłam się na ziemię u stóp prześladowcy. Rzucałam się w konwulsjach, nie mogąc wytrzymać tak potężnej dawki bólu. Z trudem złapałam oddech i przymknęłam oczy. "Nie" - szepnęłam telepatycznie. Atak na chwilę ustał, ale po chwili powrócił z dwukrotną siłą, ale ja wiedziałam już co robić. "Nie!!!" - krzyknęłam podnosząc umysłowe bariery i powstając z zakurzonej posadzki.
- Nie! - warknęłam do swego prześladowcy i wyjęłam zza pazuchy długi miecz o lśniącym, spiżowym ostrzu. Szybkim ruchem wbiłam go w serce przeciwnika i z ponurą determinacją przekręciłam broń. Postać upadła, otwierając bezgłośnie usta i tępo patrząc w przestrzeń. "Giń" - pomyślałam i zamaszystym ruchem wyjęłam miecz z ciała wroga. Po chwili stałam nad drgającym agonialnie ciałem i uśmiechnęłam się pod nosem. "Tak" - szepnęłam i upadłam poskromiona wysiłkiem...

***

Usiadłam zlana potem. 
- Sev? - jęknęłam.
Nikt mi jednak nie odpowiedział. 
- Sev? - powtórzyłam. Zero odpowiedzi. Chwiejnie wstałam z łóżka i rozejrzałam się. Wilka ewidentnie nie było w chacie. "No jasne" - pomyślałam i wyszłam na polanę przed domostwem Severusa. Szłam powoli, nieco zmęczona, ale umysł miałam jasny i byłam pewna swych wyborów. Po chwili ruszyłam do biegu. Mknęłam tak, szybko odzyskując stracone siły. Nagle jednak zauważyłam jakiegoś brązowego basiora galopującego pobliską ścieżką. Wzbiłam się w powietrze i usiadłam na pobliskiej sośnie obserwując z góry nieznanego. "Pewnie jakiś nowy" - pomyślałam, mrużąc oczy. Wilk był już blisko. Kiedy przebiegał pod drzewem, na którym to siedziałam, skoczyłam na niego. A tak właściwie to próbowałam, bo niemalże po chwili straciłam równowagę w powietrzu i miast spaść na cztery łapy zwaliłam się na basiora.
- Auć - złapałam się za głowę. 
- To bolało - basior się podniósł mierząc mnie pewnym siebie spojrzeniem.
- No, domyślam się - wymamrotałam próbując odzyskać wzrok. - Ach, no przepraszam - dodałam.
- Nie ma sprawy - odparł.

Nuki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz