Od jakiegoś tygodnia byłam w ciągłej drodze. Wcześniej raczej prowadziłam koczowniczy tryb życia. Nie zostawałam w jednym miejscu za długo. Nawet raz przyjęli mnie do pewnej watahy, ale wtedy jeszcze nie miałam tych wszystkich kolczyków i ozdób, gdy zaczęłam je nosić po prostu chamsko mnie wyrzucili. Ale jeszcze raz. Do rzeczy. Znowu postanowiłam poszukać jakiejś watahy.
Było koło południa. Dotarłam do takiego miejsca:

Bardzo mi się tam spodobało. Po chwili zobaczyłam, że ktoś nadchodzi z drugiego końca tej alejki. Był to jakiś basior. Wyglądał tak:

Nuka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz