środa, 4 września 2013

Od Severusa-cd Belli

Spałem głębokim snem. Przez całą noc dręczyły mnie koszmary, o Belli , i o tym jakim stała się potworem. Gdzieś nad ranem zacząłem słyszeć cichy, syczący głos, który obijał się echem po mojej głowie; Severusie… Spotkajmy się… w lesie..Teraz!!! Zerwałem się gwałtownie z koi, oddychając ciężko. Aisha śpiąca obok mnie nie chętnie otworzyła oczy i spytała
-Co jest? Sev?- rozbudziła się widząc moje przerażenie a za razem ekscytację.
-Muszę nad wodospad.-powiedziałem jednym tchem i wybiegłem z jaskini.
Biegłem tak szybko jak się dało, nie wiadomo dlaczego. Kierował mną ten dziwny głos który słyszałem jeszcze gdy spałem. Teraz mówił; Tak… już nie daleko..dalej!!.Wbrew swojej woli przyspieszyłem kroku. Wlazłem w najciemniejszy zakątek lasu, i zatrzymałem się. Z oddali było słychać wycie mrocznych, a pośród uschniętych drzew krakały gawrony poszukujące jakiej kol wiek padliny. Nasłuchiwałem, lecz głos ucichł. Usłyszałem za sobą dudnienie, tak jak by ktoś przegalopował tędy konno. Rozejrzałem się wokoło, lecz nikogo nie było. Zacząłem nasłuchiwać. Tym razem usłyszałem głos lecz wyraźnie, nie w mojej głowie lecz za mną
-Witaj Severusie- usłyszałem dziwny syczący głos tuż za mną. 
. Poczułem coś dziwnego moja moc słabła, a ja poczułem znajomy zapach –Sauron. Błyskawicznie wstałem i zmieniłem się w człowieka. Obróciłem się za siebie i go zobaczyłem. To ten sam Sauron. Ojciec, po którym odziedziczyłem mroczne moce(Sauron jest człowiekiem, więc ja też się urodziłem jako człowiek).Siedział dumnie na swoim ,, Jeleniu śmierci’’ , o czarnej sierści, wielkim porożu i połyskującej czaszce, ozdobionego w uzdę z łańcuchów i metalowe siodło. Patrzyłem mu w jego czerwone , wężowe oczy i przełknąłem ślinę. Wyciągnął do mnie rękę.
-Dawno cię nie widziałem-syknął
-Zostaw mnie!!!Nie jestem już w twojej nie woli! -krzyknąłem przerażony na myśl o wspomnieniach z dzieciństwa. 
-Ssspokojnie. Chciał bym cię ostrzec-zsiadł z wierzchowca
-Przed czym? Przed Bellą??- skrzywiłem się
-Tak- syknął nie chętnie-Złożyła traktat krwi z Hadesem. Tym podłym kłamcą który podaje się za władcę ciemności! Ten dziki kundel ukradł mój pierścień, i zyskał większość mojej mocy! -człowiek z laską zakończoną smoczym okiem i czarną szatą zaczął chodzić nerwowo tam i z powrotem.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. To ten sam władca mroku …Ale czy to ten sam wyrodny ojciec, który karał krwawo swego syna za najmniejszy błąd nawet w najmłodszych latach?
-Mam ci pomóc?!-wzruszyłem ramionami.
-Hades ma zamiar cię nękać aż do śmierci. Skłamałem, że niby jestem z nim, a ten łatwo wierny przygłup we wszystko mi uwierzył-mężczyzna zaśmiał się gromko unosząc w górę swój węży język. Widząc mój wyraz twarzy przestał i dodał już poważnie-On będzie nękał też Aishę
-Skąd ty o tym wiesz?!-wydarłem się na całe gardło, bojąc się o to że Sauron może doczepić się Ai.
-Bo dusza tej głupiutkiej i łatwo wiernej suczki , Belli aż krzyczy.-znów syknął jak wąż. On nigdy nie szanował zwierząt, ale to nie znaczy że się nad nimi znęcał-Wilki to takie tępe istoty.
-Uważaj na słowa-mruknąłem i zamknąłem oczy. Wyciągnąłem do przodu ręce i zacząłem szukać Hadesa. Jego dusza była nikła , jak u zwykłego wilka, czy nawet psa. Od razu było widać że to kłamca, który czerpie energię tylko z pierścienia Saurona. Trop prowadził nad wodospad. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na Saurona. Uśmiechnął się w stylu ,,Serio? Tylko tyle umiesz?’’Nie zwróciłem już na niego uwagi. Czarny dym zmienił mnie w wilka i pogalopowałem ku mrocznej puszczy. Za sobą usłyszałem tylko gromki śmiech psychopaty i kątem oka zobaczyłem jak Sauron wsiada na jelenia i z pełną prędkością odjeżdża . To spotkanie było dosyć dziwaczne i muszę to przyznać. Nie zważając na to biegłem do Hadesa. Szukałem jego nikłej duszy w pobliżu wodospadu, i rzeczywiście tam był. Jednak coś go tam trzymało, ponieważ nie przemieszczał się. Na myśl przyszło mi że mógł się kogoś doczepić, więc przyspieszyłem kroku .Ominąłem moczary, i zwinnie przemknąłem obok wielkich skał. Wbiegłem w końcu w puszczę zielonych, zdrowych krzewów i paproci. Z tam tond był tylko metr drogi do wodospadu. Był słychać już szum spadającej wody .Usłyszałem krzyk Aishy, który nasilał się z tym jak bliżej byłem celu mojej szalonej gonitwy. Wypadłem wściekły zza wielkich paproci i zobaczyłem jak ten cały Hades znęca się nad Aishą, a Bella krzyczy; Tak, dawaj! Jeszcze! Niech cierpi!.

-Nie..-mruknąłem do siebie ślepo patrząc na to wszystko, a potem dodałem dzikim wrzaskiem-Nie!!!
Rzuciłem się na Hadesa, który umiejętnie odbił mnie tylnymi nogami i obił o skałę. Opadłem ciężko na ziemię, i zobaczyłem jak Hades do mnie podchodzi.
-Ty tępy psie-kopnął mnie dodatkowo w brzuch.-Myślałeś że mnie pokonasz? Heh, śmieszne. Patrz jak cierpi ta czrnucha!
Zaczął razić Ai prądem. Wstałem z trudem na cztery łapy i przyjmując dumną postawę powiedziałem;
-Zostaw ją..-mruknąłem, lecz czarny wilk nie posłuchał-Zostaw ją!!!!
Oczy zaszły mi błękitną poświatą, wizja się zamazała a w uszach słyszałem tylko dudnienie. Rzuciłem się na Hadesa. Trwała między nami zacięta walka, tak jak by na świecie był teraz tylko on i ja. Czułem ból, jednak nie zwracałem na niego uwagi. On krzywdził Aishę! Poczułem jak mój wróg uderzył mnie czymś ciężkim w pysk. Straciłem furię, i wszystko wróciło do normy. Hades zaśmiał się gromko i zaczął rzucać we mnie wielkimi głazami z wnętrza ziemi. Wszystkie zręcznie omijałem, jednak jeden z nich był już zbyt blisko by go ominąć, więc skoczyłem na niego, a potem na Hadesa łapiąc go za kark. Zacisnąłem na nim moje szczeki, wstrzykając mu do żył jad. On jednak wydał z siebie tylko okrzyk bólu, i uderzył mnie łapą. Utworzyłem kulę energii i cisnąłem nią w niego. Wilk obił się o drzewo, prawie je przewracając. Popatrzył na mnie wzrokiem zabójcy i rzucił czymś we mnie. Nie wiedziałem co to było bo zemdlałem. Było ciemno, aż w końcu ujrzałem małe światełko.
-Severusie, wstań proszę i walcz. Czarna magia ma w sobie także wiązkę światła, musisz jej użyć - usłyszałem szepczący głos mojej matki( żony Saurona, którą zabił)-Kieruje tobą gniew, a musi honor i duma. Otwórz oczy. Wstań- ostatnie słowo obiło mi się echem po głowie i wszystko zaczynało jaśnieć. Obudziłem się leżąc przy wodospadzie i słysząc przeraźliwy okrzyk Aishy
-Wstań!!!-wrzeszczała.
-Honor- wstałem hardo z ziemi pomimo licznych ran ,i zmarszczyłem czoło- i Duma
Wyczarowałem sobie, moje czarne, ogromne skrzydła, i ruszyłem szarżą na Hadesa. On zrobił to samo. Tuż przed tym jak się niemalże spotkaliśmy, tak jak by zatrzymał się dla mnie czas. Trwało to tylko chwilę. Gdy byłem już dokładnie przy Hadesie, odbiłem się od ziemi i wzleciałem w górę. Moje oczy znów zaświeciły na niebieski.
-Nigdy już nie skrzywdzisz Aishy! Ani Aishy, ani mnie! -wokół mnie zrobiła się błękitna poświata. Zawisłem w powietrzu pomachując moim czarnymi skrzydłami-Giń…- mruknąłem i jak na zawołanie, właśnie w tym miejscu gdzie stał , wzniósł się w górę słup niebieskiego ognia. Czarny basior stanął w płomieniach , a ja w blasku chwały, patrzyłem na wszystko z góry. Na około można było usłyszeć teraz przeraźliwe jęki, i wrzaski Hadesa. Patrzyłem wściekle na wijącego się z bólu wilka. Nigdy już nas nie skrzywdzi. Gdy krzyki ustały, zfrunąłem powrotem na ziemię, z myślą że pokonałem wroga. Gdy byłem już na dole pod moje łapy potoczył się złoty pierścień Saurona, z okiem węża. Czyli jednak nie kłamał. Podniosłem go myślami i dokładnie mu się przyjrzałem. Był prawdziwy, i dawał ogromną moc. Z trudem wcisnąłem go na mój króciutki palec od łapy. Podniosłem głowę, i zobaczyłem co stało się z ,,potężnym’’ Hadesem. Jego ciało było spalone ,a gdzie nie gdzie było widać nawet kości. Oczy przybrały jasną, ślepą barwę, a w pół zastygnięta kałuża krwi płynęła pomiędzy moimi łapami. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Aishę, która wstała z ziemi, i kulejąc do mnie podeszła.
-Sev…- wtuliła się w moją sierść- Czego on od nas chciał?
-Nie wiem-mruknąłem- Nie wiem..
-Musisz poszukać Belli. Walczyłam z nią, ale uciekła.- wadera nerwowo rozejrzała się wokół 
-Spokojnie, wiem gdzie mogła się udać- lekko uśmiechnąłem się do Aishy.
-Dobrze. Ja wracam do jaskini- wadera nabrała kurs
-Nie potrzebujesz pomocy? Jesteś chyba ranna- podniosłem brew.
-Dam sobie radę- powiedziała od nie chcenia- Idź po tą Bellę!
Pobiegłem nad klif, tam gdzie Bella zawsze przesiadywała mając gorsze dni. Nie wiedziałem jak przemówić jej do rozsądku. Siłą czy słowem? Z jednej strony byłem na nią wściekły, i z chęcią bym ją rozszarpał, ale z drugiej to ona może jest chora psychicznie, i lepiej było by to zrobić po dobroci? Chyba wybiorę opcję 2. Nie chcę ryzykować życia swojego i Aishy. Powoli zbliżałem się do klifu. Zobaczyłem tam zszarzałą Bellę i gwałtownie zatrzymałem się. Podeszłem do niej i usiadłem.
-Musimy pogadać-zacząłem
-Daj mi spokój!!-ryknęła, lecz ja zachowałem spokój. Wstałem na równe nogi
-Dlaczego? -spytałem
-Bo ty i Aisha to potwory!- wrzasneła
-Potwory?!-nie wytrzymałem-Niby dlaczego?! Bo wolę ją niż ciebie?!Jaka ty jesteś samolubna! Nie widzisz naszego szczęścia tylko użalasz się nad sobą! Chciałaś nas zabić, bo byłaś zazdrosna o Aishę!!??Co się z tobą dzieje Bella… Nie poznaje cię .Co się z tobą stało.? Gdzie moja wiecznie wesoła przyjaciółka..Gdzie?Proszę, zostańmy przyjaciółmi, i wszystko wróci do normy.- uśmiechnąłem się do niej.
<Bella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz