niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 17 - od Aishy

Wiele już romansów było na świecie, wiele rozstań i pożegnań, ale przy żadnej z tych wszystkich rzewnych scen człowiecze serce nie biło tak mocno ogarnięte przedwieczną miłością, równie silną co i niezwykłą, jak moje i Severusa.Czemu? Być może powodem tego była siła drzemiąca w elfich duszach, nieskazitelnych jak śnieg i strzelistych na wzór najwyższych wież, a być może po prostu świat nie poznał jeszcze tak wielkiej miłości i zaskoczony musiał złożyć jej hołd.

"Prawdziwa miłość znaczy, że nigdy nie musisz mówić>>przepraszam<<"
Prawdziwa miłość znaczy, że nigdy nie powinieneś działać z chłodną premedytacją, podchodzić do sprawy z zimną krwią i rozmysłem.
Prawdziwa miłość znaczy, że powinieneś dać się porwać emocjom, ściągnąć na głęboką wodę, nie zważając na czyhające weń niebezpieczeństwa.
"Żyj chwilą, nie odkładaj niczego na później, nie zastanawiaj się jakie będą konsekwencje twoich czynów"

"Żyj chwilą..." - słowa szaleńczo pulsowały w mojej głowie, myśli kłębiły się w niej coraz bardziej, coraz intensywniej. Czułam jak z euforii powoli tracę siły, niesamowite szczęście rozsadza bólem mą głowę...

- Nie! - ryknęłam chcąc przekrzyczeć własne myśli. Przez twarz Severusa przemknął cień bólu, umiejętnie skrywanego pod maską opanowania. - Nie! Nigdy nie musiałeś mnie o nic pytać, znałeś moje myśli i uczucia targające mną dzień i noc. Przecież wiesz, że Cię kocham całą swą istotą. Po co pytasz? Po co zmuszasz me serce do nadmiernego wysiłku? Po co, ach, po co, pytasz o coś co jest ni więcej, ni mniej, oczywiste? -szeptałam z pasją czerpiąc satysfakcję z własnych słów. Wciąż pławiąc się w chwale zbliżyłam się do Severusa i pocałowałam go.

Nie. "Pocałowałam" to zdecydowanie zbyt ogólne określenie. Nic nie jest w stanie oddać uroku tamtej chwili. w pełni opisać miłość, która połączyła nasze serca na wieczność.

Z agresją szarpnęłam Severusa za poły płaszcza nakazując mu podniesienie się z klęczek. Nim mój luby zrozumiał moje zamysły, brutalnie go do siebie przyciągnęłam i wpiłam się w jego usta. Mężczyzna objął mnie namiętnie ramionami, wplótł swe blade palce w me włosy i dotknął drżących, pełnych miłości warg...
Wyczuwszy pierwszy delikatny pocałunek popuściłam wodze, które mnie jak dotąd powstrzymywały i oddałam się w pełni buzującym we mnie uczuciom.

Nie wiem kiedy, ale w pewnym momencie emocje szalejące wewnątrz mnie stały się zbyt silne. Zemdlona runęłam na ziemię.

Zemdlona, ale szczęśliwa.
Jak jeszcze żadna istota na świecie.

Część druga

...Tymczasem w watasze...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz