wtorek, 19 listopada 2013

od Virii

Nie miałam łatwego życia. Wierzcie mi.
Moje najstarsze wspomnienia są trochę mętne, ale postaram się wam je opowiedziecieć.

Całe swoje dzieciństwo spędziłam na balansowaniu na krawędzi. Moja wataha mnie porzuciła, bo byłam najsłabsza. Teraz, po siedmiu miesiącach wędrówki przez nieznane tereny, bardzo się to zmieniło... Ale wróćmy do mojej historii. Truchtałam przez bagnisko. Co chwilę się potykałam o wystające korzenie drzew i wpadałam do błota. Byłam wyziębiona i przemoczona do suchej nitki.
- Fuj! - krzyknęłam, wpadając do kałuży błota.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki za moimi plecami. Zamarłam. Odwróciłam się i ujrzałam ogromnego czarnego basiora, skaczącego na mnie. Już myślałam, że przerobi mnie na nauszniki, gdy nagle jakaś czarna masa pochwyciła jego kark. Dwa kształty wilków, niewyraźne w szarości, która wokół panowała, walczyły zaciekle. Zorientowałam się, że nie mogę stać tak bezczynnie i się patrzeć; trzeba pomóc mojemu wybawcy! Chwyciłam kłami przednią łapę wroga i zacisnęłam szczęki. Wilk zawył z bólu i wyszarpnął swoją łapę z mojego pyska, raniąc mi przy okazji łopatkę. Po zaciekłej walce olbrzymi basior uciekł, a ja wyczerpana walką z wielokrotnie większym ode mnie przeciwnikiem, padłam na ziemię poplamioną krwią.
***
Znajdowałam się w grocie. Niewiem, ile czasu upłynęło od walki na bagniskach. Nagle spostrzegłam wilka, siedzącego ze cztery metry ode mnie, który wczoraj pomógł mi przegonić czarnego basiora. Mój wybawca wyglądał mi na bardzo wojowniczego basiora. Kiedy mu się tak przyglądałam, odwrócił się. Jego ślepia były prawie całkowicie czarne i wpatrywały się we mnie uporczywie.
- Kim jesteś? - spytał.
- Mówili mi Viria - odpowiedziałam. - A ty? - ośmieliłam się go zapytać.
- Ja... - zawahał się. - Dixit - powiedział szybko.
- Miło mi cię poznać i...dziękuję, że mnie uratowałeś.
- Nie dziękuj. Od dawna ten basior mnie śledził.
Nagle chwycił się łapą za bok i zawył cicho.
- Auu... - jęknął prawie niedosłyszalnie.
- Ojej, postaram ci pomóc - ofiarowałam się.
Zajęłam się natychmiast opatrywaniem jego ran. Potem, gdy zasnął doglądnęłam swojej rany. Było już mi lepiej, nic nie bolało... I położyłam się obok niego, nasłuchując jego spokojnego oddechu.
***
Następnego dnia, kiedy Dixit czuł się o wiele lepiej, wyruszyliśmy na polowanie. Z powodu tego, że była jesień, nie mogliśmy znaleźć nawet najmniejszego królika. Pod koniec dnia udało nam się w końcu upolować młodą łanię. Wieczorem zapaliliśmy ognisko i w jego świetle spożywaliśmy obiad.
- Opowiedz mi o sobie - poprosił Dixit.
- Na pewno chcesz jej posłuchać? - spytałam niepewnie.
- Na pewno.
Opowiedziałam mu całą swoją historię, od wygnania z watahy aż do ataku czarnego basiora na bagnisku. Kiedy skończyłam, powiedziałam:
- A ty mi opowiesz swoją historię?
- Ech, długo by opowiadać - westchnął Dixit.
- Proszę - naciskałam.
- Opowiem ci innym razem.
- Przyrzeknij.
- Przyrzekam.
- Na mały pazur? - upewniłam się żartobliwie.
- Na mały pazur - uśmiechnął się do mnie basior.
***
Przez kilka dni nie mieszkaliśmy w grocie, którą wybrał Dixit. Bardzo dobrze się wtedy poznaliśmy. Udało mi się dowiedzięć od basiora, że jest mniej więcej w moim wieku i że też wędrował w poszukiwaniu watahy, która by go przyjęła. O zmierzchu, zmęczeni polowaniem, powróciliśmy do groty i położyliśmy się na wyściełanym mchem podłożu.
- Musimy poszukać watahy - oznajmił mój towarzysz.
- Owszem - przytaknęłam mu. - Tylko musimy iść na wschód, bo na zachodzie nie ma żadnych zwierząt, a co dopiero wilków.
- O tym myślałem. Trzeba by wybrać się jak najszybciej, bo idzie zima.
- To może jutro wyruszymy? - spytałam.
- Pełna zgoda - uśmiechnął się Dixit.
***
Wędrowaliśmy na wschód od tygodnia. Robiło się coraz zimniej, w nocy chwytały przymrozki. Lecz rano, po śniadaniu złożonym z tłustego królika natknęliśmy się na dwa wilki. Dixit zjeżył się cały, a ja wyszczerzyłam kły.
- Kim jesteście? - warknął mniejszy.
- Szukamy watahy - doprawdy, moja śmiałość mnie przeraża! - Może wasza by nas przyjęła?
- Nuka, może by ich zaprowadzić do Carmen i Jaspera - szepnął mniejszy wilk do ucha większego.
Po twierdzącym odzewie, większy wilk powiedział:
- Ja jestem Nuka, a to moja siostra Lili. Tak, zaprowadzimy was do alf.
Po godzinie wędrówki, podczas której poznaliśmy się z nuką i Lili dobrze, dotarliśmy do siedziby najważniejszych wilków w watasze.
- Witajcie - rzekła dostojna samica alfa, Carmen. - Chcecie dołączyć do naszej watahy?
- Tak i to bardzo - odezwał się Dixit.
- Myślę, że nadają się - szepnął samiec alfa, Jasper do Carmen. - Wadera może być tropiącą, a basior zwiadowcą.
Po krótkiej naradzie zostaliśmy włączeni do watahy. Teraz ja i Dixit mamy dom. Prawdziwy dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz