Dni mijały, lecz wlokły się niemiłosiernie długo. Chodziłam smutna, a gdy tylko ktoś wspomniał o Rey’u naskakiwałam na niego wściekła. On nie miał już dla mnie znaczenia. Choć tak naprawdę kochałam go całym sercem, nie wierzyłam, że wróci. Nawet gdyby wrócił nie znalazłby pewnie racjonalnego wytłumaczenia na to co zrobił. Nie rozumiałam jednego. Dlaczego z dnia na dzień przestał mnie kochać, i dlaczego gdy to mówił jego oczy były pełne smutku i bólu? Nie należałam do wilków które szybko się poddają, ale to już przesada... Czekać aż tyle dni? Przecież powiedział, że mnie nie kocha... No nic, trzeba się wziąć w garść i żyć nowym życiem. Tylko ja nie potrafię... Ciągle o nim myślę, bez niego jestem nikim... Rey jest, a dokładniej był moim sensem życia. On i Nuka. To oni się liczyli i dzięki nim byłam szczęśliwa. Choć Nuka nadal jest przy mnie i mnie wspiera, to tylko połowa szczęścia. Myślałam, że Rey będzie przy mnie do końca naszych dni, że założymy rodzinę, i tak jak normalna rodzina będziemy szczęśliwi. Ale chyba nic z tego. Przecież nie ma już nas. Jestem tylko ja. On jest gdzieś daleko, do tego z jakąś inną waderą. Od tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa. Położyłam się w jaskini i próbowałam zasnąć. Ale nie było Rey’a. Czułam się taka pusta.. Leżałam tak i leżałam. Postanowiłam wysłać do niego wiadomość. Chyba, że... Nie... To głupi pomysł... Niby czemu mam mu przeszkadzać? Przecież układa sobie życie z tą drugą... Ech... Teraz nie wiem, czy lepiej żyć, czy umrzeć...
Rey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz