- Puszczaj mnie!
- Cicho - powiedziałem.
- Zostaw mnie! Jakim prawem... - zakryłem jej pysk łapą.
- Zamknij się! - nie wytrzymałem. - Nie widzisz, że ratuję ci życie!
- Ta jasne - starała się mówić, gdy ja przyciskałem jej swoją łapę do pyska.
.******
Gdy byliśmy dość wysoko usiedliśmy na szarej chmurze. Puściłem ją.
- Ratujesz mi życie! Tak?!
- Ta znowu zaczyna - powiedziałem sam do siebie.
- Niby przed kim!
- Dobra uspokój się! Ratuje ci życie przed mroczną watahą!
- Czyli, że do niej nie należysz?!
- Nie - skłamałem. Wiem, że wszyscy nienawidzą watahy w której jestem. Mówią, że jesteśmy bez serca. Oni może. Ja nie. Zależało mi na przyjaźni z tą złotowłosą.
- Znałam takich jak ty. Byli też odważni. Na przykład taki jeden syn alfy. Odważył się ze mną zadzierać i zginął.
Wiedziałem o kim mówi. To ona była tą, która zabiła mojego młodszego brata. Głupek jak zawsze chciał być najlepszy. Dlatego zginął. Gdyby najmłodszy brat (razem z Morkiem było 3 młodych synów alf mrocznych) był w jaskini też pewnie by zginął.
- Ale ja nie należę do tej watahy.
- Zobaczymy... Każdy z waszej watahy z kim walczyła przegrał. Jeśli przegrasz znaczy, że cię zabiję oszuście
- Powtarzam nie jestem oszustem! - ona już mnie nie słuchała tylko rzuciła się w moją stronę, ja zwinnie zrobiłem fikołka w powietrzu i wylądowałem za nią.
- Chyba nie myślałaś, że tak łatwo się poddam? - powiedziałem. Nie chciałem z nią walczyć dlatego tylko unikałem ciosów. Gdy słońce zachodziło my staliśmy na chmurze patrząc na siebie. Badała mnie wzrokiem i myślała co robić. W końcu przemówiła.
Bella???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz