Lili zaproponowała mi zwiedzanie terenów watahy. Postanowiłam zostawić Venaię pod opieką jednej z wilczyc, ale której...
"Nie musisz się o mnie martwić, przecież dam sobie radę na tej
wycieczce... A poza tym niedługo będę musiała latać sama i polować, toteż
przydałoby się abym znała tereny"
Jak zawsze argumenty smoczycy były wystarczające,toteż wraz z Lili
postanowiłyśmy wyruszyć. Szłyśmy długo, długo, aż słońce zakończyło swoją
wędrówkę na nieboskłonie.Trafiłyśmy na polankę. Nagle coś zaszeleściło na
drzewie, a wystraszona Venaia zionęła ogniem w tym kierunku. Było za
późno aby ją powstrzymać.
Tam były dwa dorosłe wilki, ale nie wiem czy z naszej watahy.
- Dlaczego ona ma zamiar spalić całą tą polankę? - Spytała Lili cała
przerażona. Z lewej strony dobiegł skowyt, jak mi się zdawało, wilczycy. Za
pomocą deszczu zgasiłam cały pożar i skoczyłam w kierunku, z którego
dobiegał skowyt. Zastałam tylko spalone, ładnie zbudowane chaty na
drzewie... Ale nikogo nie było. Za mną nadbiegła Lili, a powietrzu
zaczęła krążyć Venaia szukając zbiegów.
- Pilnuj, aby nikt nie zrobił nam krzywdy! - rzuciłam i usiadłam na spalonej
podłodze. Skupiłam się myślami na roślinach. Na ich dotyku i przeżyciach
całego lasu.W końcu odnalazłam wspomnienia drzewa, na którym
siedzę. Ukazał mi się widok pary wilków. Jeden,wilczyca o szarym futrze do
złudzenia przypominała Incantaso, tyle że bez skrzydeł, a drugi
wilk... Pokazałam go Lili, a ona potwierdziła moje przypuszczenia.To był
Ezukae.
- Byli tu i nas obserwowali...Trzeba ich znaleźć, bo Incansato nie
wyglądała najlepiej. Zresztą Ezukae nie umie sobie radzić z
kobietami - mrugnęła do mnie..
Widzę ich. Odeszli na północny wschód.
- Venaia mówi, że widzi ich, odeszli na północny wschód, trzeba ich dogonić - powiedziałam Lili i zwróciłam się do Venai.
"Spróbuj ich dogonić. Ale uważaj, mogą cie nie poznać. Powiedz Incansato. Wątpimy,aby Ezukae znał się na telepatii"
Ruszyliśmy za uciekinierami.
<Venaia?Lili?Incansato?Ezukae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz