piątek, 29 listopada 2013

od Incantaso - cd. Shidy; do Shidy/Lili/Ezukae

- Doprawdy, nie rozumiem dlaczego uciekamy. Gdybyś był rozsądny, przypuścilibyśmy atak na ten oddział mrocznych i po krótkiej, prawdopodobnie absolutnie bezbolesnej walce mielibyśmy z głowy kilka dość znaczących wrogów. Ale nie, najlepiej zrobimy uciekając bez jakiegokolwiek rekonesansu, zwiadu! - mruczałam z wściekłością nad uchem przyjaciela. - Ezukae, przecież jesteś dowódcą wojowników! Przecież znasz się na fachu, jak więc mogłeś uciec z pola walki? Słyszysz, jak do ciebie mówię?!
Zdenerwowany basior rzucił mi spojrzenie pełne rozgoryczenia i głosem drżącym od gniewu warknął:
- Musisz mi ciągle rozkazywać? Musisz wykorzystywać swoją przewagę nade mną w hierarchii, aby gnębić mnie i dręczyć? Chyba się, Incantaso, źle zrozumieliśmy. Nie uciekłem dlatego, że jestem tchórzem, ale dlatego, że mam cię chronić. 
Zdziwiona przystanęłam.
- Masz... mnie chronić? - szepnęłam głosem nienaturalnie cichym. - Nie rozumiem...
- Co tu jest do rozumienia?! Kazałaś mi się tobą opiekować, więc właśnie spełniam tę powinność. 
- Uciekając - wymamrotałam.
- Dokładnie - odparł naburmuszony Ezukae. - A czy teraz możemy już iść?
Słowa wilka napływały ku mnie zniekształcone, brzmiące raz basem, kiedy indziej sopranem, zmieniając swą strukturę równie płynnie co lekkie, a wyraziste uderzenia skrzydeł ptaka. Moje myśli, zmącone i chaotyczne krążyły zapamiętale jednym utartym nurtem. Oplatały swymi mackami telepatyczną wiadomość, która usiłowała przedostać się przez moje bariery umysłowe. "Droga wolna" - szepnęłam mentalnie i wnet poczułam wibrację. Chwila, a już widziałam jak na wyświetlaczu scenę; pędzącą wilczycę, smoka i... elfkę. Co dziwne jednak wszystkie te postaci wydawały mi się być znajome. "O co chodzi?" - zawołałam. Elfka nie zwróciła na mnie bynajmniej uwagi, ale smoczyca wysłała do mnie telepatyczną wiadomość: "Powiedz Ezukae, abyście zostali tam gdzie jesteście. Ja, Shida i Lily właśnie was szukamy, ponieważ niefortunny przypadek sprawił, że zionęłam ku wam ogniem i co wam się dziwić, uciekliście. Czekajcie na nas, niebawem do was dotrzemy. Shida przesyła pozdrowienia. Uważaj na siebie, Incantaso. Venaia" - usłyszałam jeszcze, po czym wizja się skończyła. Odemknęłam powieki i natknęłam się na Ezukae. 
- Każą nam czekać - szepnęłam. Chciałam wstać, ale niewysłowiony ból targnął mym wnętrzem. Jednocześnie ja i wilk spojrzeliśmy sobie w oczy. 
- Skrzydło - jęknęłam. Kurtyna opadła, a mnie pochłonęła ciemność.

 Shida, Lili, Ezukae?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz