Po treningu wyruszyłam na zwiady do mrocznego lasu. Wiem nie jestem szpiegiem ani nikim podobnym, ale czułam, że w lesie jest coś czego potrzebuję. Coś co na chwile oderwie mnie od świata. Mimo,że nie jestem już mroczna. Nie jestem Brooker Heart, ale zrozumiałam. Świat nie jest miły. Można marzyć, ale istnieje rzeczywistość. Wiatr wiał mi w pysk, a złota sierść falowała w biegu. Zwinie przeskakiwałam obalone, stare pnie. Po upływie kilku minut znalazłam się na granicy. Byłam oczywiście na terenie mrocznych, ale byłam w miejscu w lesie gdzie jest jasno. Gdzie jeszcze widać iskry słońca. Przede mną była czarna i pusta otchłań. Taka jak ja kiedyś. Usłyszałam szmer. Widocznie ktoś tu musiał być... Ale jak go nie wyczułam? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Obróciłam się. Stał tam. Stał tam czarny basior. Swoimi czerwonymi ślepiami wpatrywał się we mnie. Jego skrzydła były niczym mgła. Falowały. Nie czułam od niego złej aury. Jakby był miły .Wiedziałam, że skoro jest na tym terenie to mroczny. Ale jego pysk był taki... taki miły. Próbowałam oderwać od niego wzrok, ale... ale nie mogłam. Było w nim coś co było jednocześnie we mnie. Usłyszałam wycie. On stał przy mnie. Jego skrzydło owinęło się wokół mojego pasa. On wzbił się w powietrze. Wytworzył sobie inne skrzydło, a to którym mnie obwiązał zmieniło się w linę.
MORK???????????
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz