niedziela, 17 listopada 2013

od Incantaso - cd. Hondo; do Hondo

- Hondo... - szepnęłam błagalnie. - Zostawmy myśli o ich rozterkach na wieczór. Teraz chciałabym się posilić jak normalny, spokojny wilk. Co ty na to?
- Dobrze, zapolujmy - mruknął. - Ale jak tylko znajdę Severusa to mu ukręcę łeb.
- Tak, tak - przewróciłam oczami. - Ale najpierw coś zjedzmy - odparłam i puściłam się pędem między drzewami. Biegłam niewyobrażalnie szybko, nie zważając na ostre gałązki ostrężyny, ani na śliskie liście opadłe już na ściółkę. Z gracją omijałam sunące wolno po ziemi ślimaki, niestety Hondo nie zauważywszy jednego mięczaka nadepnął nań i wykonawszy jakiś skomplikowany piruet w powietrzu rozpłaszczył się na na ziemi grzebiąc gdzieś pod sobą biednego zwierzaka. Z śmiechem podbiegłam do ukochanego.
- Chyba zacznę Cię znów nazywać Rozgwiazdą - zachichotałam wtulając się jednocześnie w pierś wilka. 
- A ja Ciebie Morderczynią - odparł basior z uśmiechem.
- Mnie? - udałam zdziwienie. - Przecież to Ty właśnie wykończyłeś Bogu życia winnego ślimaka!
- Powinnaś była mnie uratować - puścił do mnie perskie oko i podniósł się z ściółki.
- Jesteś cały w... roślinach - zmarszczyłam nos zdegustowana widokiem Hondo.
- Ach, tak? Ach, tak? To chodź się do mnie przytulić - rozbawiony mym obrzydzeniem basior skoczył w moim kierunku chcąc pobrudzić ziemią moją sierść. Roześmiana odskoczyłam od wilka, ale ten niespodziewanie zaskoczył mnie od tyłu i już po chwili leżałam unieruchomiona w jego kleszczach.
- Mrr... - zamruczał. - I co teraz powiesz?

<Hondo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz