- Czemu nas wybrał? - spytał się mnie zdziwiony basior.
- Ponieważ i ty i ja mamy żywioł ognia, a razem możemy zdziałać wiele.
- To znaczy....?
- To znaczy, że możemy wytworzyć np. burzę ognia - odpowiedziałem dumnie. - Ale przecież wiele wilków również ma żywioł ognia.... - Tak, bardzo wiele wilków go posiada, ale my jesteśmy przyjaciółmi, więc będzie się nam dobrze razem pracowało - uśmiechnąłem się. - A poza tym nie narzekaj, ponieważ to wielki zaszczyt bronić watahę... Ale i obowiązek... - Wiem, nie narzekam, ale... - Cicho!! - przeszkodziłem mu. - Dobra, dobra... już nie będę, ale niepotrzebnie się denerwujesz... - Mówiłem cicho!! Ktoś próbuje się wkraść na nasze tereny! - Aaa... to co robimy? - Na razie siedź cicho, a ja zobaczę o co chodzi... - zanim Dixit powiedział cokolwiek, ja zdążyłem już zaczaić się w krzakach. Dałem znak łapą, aby Dixit również ukrył się w wysokiej trawie. Ten wykonał polecenie, a ja zacząłem czołgać się w stronę, z której dobiegał hałas. Ujrzałem jelenia, który wierzgał, ponieważ zaplątał się w sidła łowieckie. Zawołałem Dixita; - Spójrz na to... - wskazałem na jelenia. - Przynajmniej nic nam nie grozi... - odetchnął z ulgą. - Nie był bym tego taki pewien... - Przecież to tylko sidła! - No właśnie, sidła łowieckie! - warknąłem.
W tym samym momencie padł pierwszy wystrzał. Krzyknąłem do przyjaciela,
żeby uciekał, a ja podbiegłem do jelenia i wyplątałem go z sideł. Drugi
wystrzał zdołałem ominąć, lecz z trzecim nie było tak łatwo. Kula
trafiła między moje żebra. Zacisnąłem zęby z bólu, upadłem. Miałem
nadzieję, że Dixit jest już bezpieczny. Usłyszałem kroki. Mój oddech był
szybki i płytki. Kłusownik podszedł do mnie, lecz ja nie zważając na
ból, wyrwałem się z jego rąk i zacząłem uciekać. Biegłem najszybciej jak
mogłem. Oglądnąłem się za siebie. Po człowieku nie było już śladu.
Biegłem okrężną drogą, tak aby nie zwabić go do innych wilków. W końcu
wpadłem do jaskini alf. Łapy ugięły się pode mną. Upadłem centralnie pod
łapy Carmen. Widziałem ją jakby przez mgłę, lecz wiedziałem, że muszę
ją ostrzec..
- Carmen, ja... kłusownik... na terenach watahy... - wymamrotałem wpół przytomny. - Nie przejmuj się mną... ratuj watahę... Ostatnim obrazem jaki zarejestrowałem wzrokiem była Aisha. Potem otoczyła mnie ciemność. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz