Był to jednorożec. I to jednorożec Pokoju (Zwany też jednorożcem Dobra). Jego śnieżnobiała sierść lśniła w promieniach słońca. Zdziwiony popatrzyłem na stojącego obok basiora. Jednorożec stanął zaniepokojony. Popatrzył na nas, ale to nie o nas chodziło. Spojrzał w stronę krzaków. Z nich wyskoczył inny jednorożec. Miał czarne ubarwienie. Był to jednorożec Wojny (Zwany też jednorożcem Zła). Skoczył na białego, i zaczęła się walka.
Wyglądało to pięknie, acz groźnie. Staliśmy tak, zbyt zachwyceni, żeby wydusić z siebie choć najcichsze słowo. Żywioły wariowały. Gdy zwyciężał biały, świeciło słońce, lecz gdy dominował czarny, zapadał zmrok. Czarny spojrzał w naszą stronę. Wystrzelił we mnie czerwonym promieniem. Uniknąłem go. Zaczął strzelać raz we mnie, raz w Merwana. Robił to zbyt szybko, abyśmy mogli ich unikać. Gdy wystrzelił najmocniejszy, krwisto czerwony promień, biały wystrzelił niebieski i wybił go z toru. Biały jednorożec powalił czarnego i wystrzelił błękitny jak niebo promień w złego jednorożca. Lecz zanim to zrobił czarny jednorożec również wystrzelił w niego promień. Czarny rozpłynął się jak mgła, a biały upadł ciężko ranny w okolicy klatki piersiowej. Popatrzyłem przestraszony na Merwana i podbiegłem do białego jednorożca.
Merwan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz