niedziela, 1 grudnia 2013

od Nuki - cd. Aishy; do Aishy

Czułem się inaczej... Czułem, iż jestem w stanie zrobić wszystko. Nie czułem bólu, nie cierpiałem. Wstałem. Nie miałem pojęcia co się stało. Lecz nagle... nagle ujrzałem obok konającą Aishę. Zrozumiałem co zaszło... Moja przyjaciółka oddała za mnie życie! Nie mogłem pozwolić, aby umarła... i to przeze mnie. Leżała teraz nieruchomo na ziemi, pod postacią wilka. Musnąłem łapą jej policzek;
- Aisho, nie pozwolę, abyś umarła... Przysięgam! - zarzuciłem wilczycę na grzbiet.
Biegłem najszybciej jak mogłem, ażeby ma przyjaciółka jak najszybciej znalazła ukojenie. I nie chodziło tu o śmierć. Jeszcze oddychała i choć nie był to oddech normalny, jeżeli można nazwać coś czymś "normalnym", był on płytki i wolny. Nie mogłem pozwolić, aby wadera tak bliska mojemu sercu umarła. I choć nie kochałem jej tak, jak ona Severusa, kochałem ją tak, jak kocha się siostrę, czy brata. Była ona wilczycą, która mnie rozumiała, a ja rozumiałem ją. Wbiegłem do chatki jej partnera - Severusa. Nie było go w swym domku, więc musiałem działać instynktownie. Wiedziałem, że gdy Severus się o tym dowie, pewnie mnie udusi, ale miałem to gdzieś. Teraz liczyła się moja przyjaciółka. Odłożyłem waderę na podłogę, a sam zacząłem nerwowo przerzucać kartki w księdze mikstur. W końcu, ku mojemu zdziwieniu, ujrzałem to, czego szukałem. Wstąpiła we mnie nadzieja. Wyrwałem tą kartkę, i zacząłem szukać składników. W końcu uzyskałem wymarzoną miksturę. Nie miałem pojęcia, czy zadziała, ale gorzej już być nie może... Przerzuciłem Aishę na drugi bok, a ja rozwarłem jej pysk i wlałem wywar. Po upływie dwóch, trzech minut, Aisha zaczęła się przebudzać. Ucieszyłem się wielce, że mi się udało. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała światło dzienne. Chwyciłem ją za łapę, a ona spojrzała na mnie niewyraźnie. Musnąłem jej pysk nosem i uśmiechnąłem się. Byłem szczęśliwy. Szczęśliwy, że ktoś taki jak ona będzie ze mną jeszcze przez lata.

Aisha? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz