Pędziłam na oślep przez twardą i nieurodzajną ziemię terenu mrocznej watahy. Czułam straszliwy ból i smutek który rozdzierał moje serce. Zanim się spostrzegłam z moich oczu płynęły potoki łez. Nie miałam już siły biec. Byłam zrozpaczona. zatrzymałam się i padłam na ziemię. Moim ciałem wstrząsał tylko niepohamowany płacz. Nie chciałam dłużej żyć, chciałam zginąć i przestać istnieć. Po chwili podbiegł do mnie Merwan.
- Des... - zaczął.
- Nie. Cokolwiek chcesz mi powiedzieć nie mam zamiaru cię słuchać - wyszlochałam - Kocham cię, Merwan, ale jeśli ty nie kochasz mnie to jaki to ma sens ?
- Destiny - powiedział niezmiernie poważnie - To nie o to chodzi. Nie długo będzie wojna z mroczną watahą i mogę nie przeżyć. Choć z twoją nową mocą...
- Jaką nową mocą? - przerwałam mu.
- Zarażasz istoty dookoła siebie swoimi uczuciami, w tym wypadku smutkiem - wyjaśnił.
- I co z tego? - jęknęłam i zaniosłam się jeszcze większym płaczem.
- Jeśli zarazisz wilki z którymi będziemy walczyć smutkiem łatwiej ich będzie pokonać.
- A jeśli zarażę też was? - spytałam.
( Merwan ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz