sobota, 14 grudnia 2013

od Aishy - cd. Nuki; do Nuki

Być może Arven była najznamienitszą wojowniczką odkąd powstał świat, mimo to niezależnie od tego czy studiowała czarną magię czy nie, jej postępki wypływały na ogół  z czysto szlachetnych pobudek. O mnie, choć również byłam jedną z groźniejszych wader w historii, zdecydowanie nie można było tego powiedzieć. Byłam potworem, dążąc do celu możliwie najkrótszą drogą, podstępnie szukając słabostek wrogów, oszukując własnych przyjaciół, bliskich, sprzymierzeńców.
Teraz także z pogardliwym uśmieszkiem na wargach podeszłam do najpotężniejszego basiora wołając niby to z czułością:
- Harry! Jak miło cię znowu widzieć! Mianowali cię przywódcą plutonu przez wzgląd na twoje muskuły, czy chodzi tu tylko i wyłącznie o znajomość sztuk walki jaką dysponujesz? - krzyknęłam kokieteryjnie wachlując się ogonem.
Wilczur zamrugał gwałtownie, chcąc jakby wybudzić się z nieistniejącego transu.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją pod nosem, zadowolona z odnoszonych sukcesów.
- Billy? Tak dawno się nie widzieliśmy! Twoja matka ciągle jeszcze jest służką starego Montrock'a, czy wreszcie znalazła inny zawód? - rzuciłam w stronę czarnego wilka stojącego u boku dowódcy.
Basior się zmieszał, nic jednak nie odpowiedział.
"Co za tępaki" - pomyślałam, mimo to nadal udawałam niezwykle zainteresowaną swoimi "znajomymi".
- Hej, chłopaki! - zawołałam. - Co jesteście dzisiaj tacy nieruchawi? Przyniosłam wam obiad! 
- Obiad? - odezwał się w końcu nieśmiało jeden z mrocznych. 
- Nie widzicie? - wskazałam na Nukę, który stał wpatrując się we mnie z przerażeniem. 
- Aisha! - wykrztusił. - Co się z tobą stało?
Nie chciałam łamać basiorowi serca, wiedziałam jednak, że wobec tak dużej przewagi liczebnej muszę użyć podstępu. 
- Harry - zwróciłam się do dowódcy. - Wątpię byś mnie pamiętał, ale jestem Fratture*, przyjaciółka twojej zmarłej siostry. Niedawno, bo ledwie dwa tygodnie temu dowiedziałam się o jej śmierci i oto tu przywiodłam winnego.
- To on? - warknął Harry. - To ten mały drań zabił Omicidę**?
- Nienawidzę włoskiego - wtrącił niespodziewanie jeden z mniejszych wilków. Wszyscy spojrzeli zdziwieni na młodego szarego basiora.
- No co? - wzruszył ramionami. - "Łamiąca kości", "mordercza"... Co to za imiona?
Harry odwrócił od niego z westchnieniem swój wielki włochaty łeb i mruknął znużony do Nuki:
- Ty, mały. Zabiłeś moją siostrę, Omicidę? 
Nuka rzucił mi spojrzenie pełne rozgoryczenia, ale zrozumiawszy wysyłane przeze mnie sygnały spuścił wzrok i wymamrotał:
- Tak, sir. 
Mroczni zaczęli rechotać i dopiero po dłuższym czasie, kiedy zdołali się opanować kontynuowali rozmowę.
- Jak cię zwą, piccolo***? - spytał Billy z pogardliwym uśmieszkiem na wargach.
- Servitore**** - bąknął Nuka. 
- Patrzcie, panowie! Przed nami "sługa" w czystej postaci! - Billy parsknął śmiechem, ale po chwili spoważniał. - Chodźcie, włoskie kundle. Idziemy do naszego pana - z tymi słowy mroczni nas zaatakowali. Zanim mnie ogłuszono widziałam jak na ziemię pada Nuka. "Co ja najlepszego narobiłam?" - pomyślałam ze strachem, po czym zemdlałam.

* Fratture - łamiąca kości (włoski)
** Omicida - mordercza (włoski)
*** Piccolo - mały (włoski)
**** Servitore - sługa (włoski)

<Nuka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz