Biegliśmy tak, aż w końcu ujrzeliśmy wilki, które próbowały zwyciężyć
ludzi. Spojrzałem na Aishę lekko zaniepokojony. Ta westchnęła tylko, po
czym od razu rzuciliśmy się do obrony watahy. Zauważyłem, że jakiś
człowiek namierzył jednego ze szczeniaków watahy na swej broni.
Warknąłem pod nosem i zawołałem Aishę. Ta spięła się cała i w ciągu
chwili zatrzymała się przy mym boku. Spojrzałem na nią troskliwie, po
czym skoczyłem za kłusownika. Zacząłem warczeć, on obrócił się, a ja
skoczyłem na niego, powalając go. Aisha w tej chwili podbiegła do
szczeniaka i złapała go za kark, po czym pobiegła i odłożyła go w
bezpieczne miejsce. Ja przez ten cały czas pilnowałem, aby kłusownik nie
wydostał się spod moich łap. W końcu jednak człowiek wyciągnął zza pasa
pistolet. Wystrzelił we mnie, lecz odskoczyłem. Razem z Aishą
zaczęliśmy uciekać. Kłusownicy zapędzili nas w „kozi róg”. Warczeliśmy
zajadle, lecz oni ani myśleli się wycofać. Futro wilków - a szczególnie
takich jak my, tzn. magicznych, jest trudno dostępne, a co
najważniejsze - bardzo drogie. Aisha spojrzała na mnie nerwowo.
- Leć! - rozkazałem przyjaciółce.
- Ale...
- Ja sobie poradzę... - szturchnąłem przyjaźnie waderę.
- Nie mogę!
- Możesz! - Aisha nie wiedziała co zrobić, ale w końcu wzleciała w powietrze.
Leciała tak, byle szybciej, byle dalej... Nagle jeden z kłusowników
podniósł broń w kierunku mojej przyjaciółki. Nie mogłem pozwolić, aby
coś się jej stało. Skoczyłem w kierunku człowieka i złapałem strzelbę
wpół. Teraz to ja zagoniłem ich w drogę bez wyjścia. Ze złością
zmierzałem w kierunku bestii... Ludzie zaczęli uciekać, lecz jeden z
nich strzelił jeszcze raz w drzewo przed- jak to już wcześniej nazwałem -
„kozim rogiem”. Drzewo runęło przede mnie. Dym unoszący się z pożaru
wywołanego strzałem, spowodował, iż w ciągu paru sekund straciłem
przytomność. Było to bowiem trujące drzewo, nierzadkie w naszych
terenach. Otworzyłem lekko oczy. Zauważyłem mą przyjaciółkę. Moją nie
biologiczną siostrę, która podleciała do mnie i wyciągnęła mnie z
pożaru. Obudziłem się w jej jaskini, a dokładnie jej i Severusa. Aisha
siedziała obok mnie, i spoglądała na mnie zadowolona. Wstałem ociężale i
uśmiechnąłem się do niej. Ta przytuliła się do mnie, wypowiadając te
słowa;
- Nuka... udało się! Wypędziliśmy ich! Daliśmy radę... Ale tylko dlatego, iż działaliśmy razem....
Aisha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz