- Cieszę się, iż mogłem stać się taki jak wy - uśmiechnąłem się szarmancko. - A teraz, może pójdziemy na małe polowanko?
- Dobry pomysł - wadera również się uśmiechnęła.
Całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle Aisha zatrzymała się i spojrzała na mnie zadziornie.
- Co powiesz na wyścig? - wadera uniosła dumnie głowę.
- Pod warunkiem, że dasz mi fory! - zaśmiałem się.
- Jeszcze czego!- wadera wystartowała, a ja zaraz za nią
Biegłem ile sił w łapach. Moje mięśnie pracowały harmonicznie, przez co nie męczyłem się tak szybko. Powoli dogoniłem Aishę, lecz ta znów przyśpieszyła. W końcu wyrównaliśmy tępo. Ustaloną wcześniej linię mety przekroczyliśmy w tym samym czasie. Chwilę odsapnęliśmy, po czym zaczęliśmy rozglądać się za zwierzyną. Było chłodno, ale wbrew pozorom zwierzęta nie zawędrowały aż tak daleko. Śnieg prószył lekko, a na jeziorze widoczna była już cieniutka warstwa lodu. W końcu udało się nam znaleźć dorodnego dzika. Zabicie go nie było trudną pracą. Zjedliśmy posiłek, śnieg padał coraz bardziej, coraz szybciej. Postanowiliśmy wrócić do watahy. Szliśmy przez las. Widzieliśmy niewiele, ponieważ zamieć była coraz większa. Nagle usłyszeliśmy krzyki. Zaniepokojeni przyśpieszyliśmy kroku. Niestety nie myliliśmy się. Byli to mroczni, a dokładnie ośmiu mrocznych. Otoczyli nas. Spojrzałem na Aishę, a ta wysłała mi niepewne spojrzenie.
- Witam, witam... - warknął jeden.
- Czego chcecie?! - wystawiłem kły.
- My? Ależ nic... - zaśmiał się największy basior.
- Nie martw się, Ai... - szepnąłem do mej przyjaciółki.
Aisha?
- Dobry pomysł - wadera również się uśmiechnęła.
Całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle Aisha zatrzymała się i spojrzała na mnie zadziornie.
- Co powiesz na wyścig? - wadera uniosła dumnie głowę.
- Pod warunkiem, że dasz mi fory! - zaśmiałem się.
- Jeszcze czego!- wadera wystartowała, a ja zaraz za nią
Biegłem ile sił w łapach. Moje mięśnie pracowały harmonicznie, przez co nie męczyłem się tak szybko. Powoli dogoniłem Aishę, lecz ta znów przyśpieszyła. W końcu wyrównaliśmy tępo. Ustaloną wcześniej linię mety przekroczyliśmy w tym samym czasie. Chwilę odsapnęliśmy, po czym zaczęliśmy rozglądać się za zwierzyną. Było chłodno, ale wbrew pozorom zwierzęta nie zawędrowały aż tak daleko. Śnieg prószył lekko, a na jeziorze widoczna była już cieniutka warstwa lodu. W końcu udało się nam znaleźć dorodnego dzika. Zabicie go nie było trudną pracą. Zjedliśmy posiłek, śnieg padał coraz bardziej, coraz szybciej. Postanowiliśmy wrócić do watahy. Szliśmy przez las. Widzieliśmy niewiele, ponieważ zamieć była coraz większa. Nagle usłyszeliśmy krzyki. Zaniepokojeni przyśpieszyliśmy kroku. Niestety nie myliliśmy się. Byli to mroczni, a dokładnie ośmiu mrocznych. Otoczyli nas. Spojrzałem na Aishę, a ta wysłała mi niepewne spojrzenie.
- Witam, witam... - warknął jeden.
- Czego chcecie?! - wystawiłem kły.
- My? Ależ nic... - zaśmiał się największy basior.
- Nie martw się, Ai... - szepnąłem do mej przyjaciółki.
Aisha?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz