Zmierzałem przed siebie, wolnym, acz miarowym krokiem. Po chwili
dołączyła do mnie zdyszana Aisha. Odwróciłem ociężale łeb, spoglądając
na nią mętnym wzrokiem. Wadera nie nadążała za mną, choć - jak już
wcześniej wspomniałem - szedłem wolno. Szczerze powiedziawszy, nie byłem
zadowolony z faktu, że ma przyjaciółka nie rozpoznała mnie, a co gorsza,
nazwała mnie bałwanem. W końcu jednak zatrzymałem się i stanąłem
naprzeciwko wilczycy. Westchnąłem i zmierzyłem ją wzrokiem.
Wyprostowałem się i odchrząknąłem. Wadera, widząc moją poważną minę,
cofnęła się o krok i spojrzała na mnie podejrzliwie. Zrozumiałem, że
naprawdę zachowuję się jak typowy bałwan... Mój wzrok złagodniał, a na
pysku pojawił się uśmiech. Podszedłem do niej i szturchnąłem ją
przyjacielsko.
- Ai... Przepraszam... - spojrzałem na nią troskliwie. - Nie powinienem tak
się zachowywać, szczególnie, że miałaś prawo mnie nie rozpoznać....
Znaczy po uderzeniu głową o głaz - dodałem szybko.
- Nic nie szkodzi - wadera uśmiechnęła się. - Ja również przepraszam. Przez chwilę zachowywaliśmy się jak dzieci.
- Racja - przytaknąłem zadowolony, że między nami jest znów jak dawniej. - Może odpoczniemy?
- No... Dobry pomysł.
Znaleźliśmy jakąś małą jaskinię. Gdy stwierdziliśmy, że nic w niej nie
mieszka, rozgościliśmy się. Aisha położyła się w rogu, a że była
zmęczona, od razu zasnęła. Ja postanowiłem upolować jakąś wiewiórkę, czy
coś takiego. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Chwilę później stałem
przed Aishą z dwoma gryzoniami w pysku. Szturchnąłem ją lekko łapą. Gdy
się obudziła, położyłem przed nią zdobycze.
Aisha? (Przepraszam, że tak długo czekałaś...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz