La più bella spoglądała na mnie spod przymrużonych leciuchno powiek i uśmiechała się figlarnie, z niejaką kokieterią.
- Kim jesteś? - spytała w pewnym momencie przekręcając swą wdzięczną głowę w bok.
Milczałem, niezdolny do wykonania najdelikatniejszego ruchu i tylko śledziłem wilczycę uważnie.
- Tranquilo - szepnąłem w końcu. - Omega Watahy... Której Imienia Nikt Już Nie Pamięta.
A ty... kim ty jesteś?
Wadera roześmiała się tylko dźwięcznie.
- Nie mogę ci tego powiedzieć - powiedziała śmiejąc się perliście. - Ale jestem pewna, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Żegnaj... - i niczym senna zjawa rozpłynęła się w powietrzu.
***
- Kim jesteś? - spytała w pewnym momencie przekręcając swą wdzięczną głowę w bok.
Milczałem, niezdolny do wykonania najdelikatniejszego ruchu i tylko śledziłem wilczycę uważnie.
- Tranquilo - szepnąłem w końcu. - Omega Watahy... Której Imienia Nikt Już Nie Pamięta.
A ty... kim ty jesteś?
Wadera roześmiała się tylko dźwięcznie.
- Nie mogę ci tego powiedzieć - powiedziała śmiejąc się perliście. - Ale jestem pewna, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Żegnaj... - i niczym senna zjawa rozpłynęła się w powietrzu.
***
Obudziłem się zdyszany i odruchowo dźwignąłem na nogi. Dopiero po chwili zrozumiałem, że znów dręczył mnie ten sam, ustawicznie powtarzający się koszmar.
Chcąc się orzeźwić wybiegłem z jaskini na polowanie, niestety myśli o śnie wciąż dawały mi się we znaki. Byłem nieuważny, potykałem się i hałasowałem płosząc dziką zwierzynę.
W końcu się zatrzymałem.
- W ten sposób nigdy nic nie upoluję - prychnąłem sam do siebie.
- Masz świętą rację - odezwał się ktoś nade mną. Odruchowo zadarłem głowę do góry, gdzie na gałęzi drzewa siedziała błękitna wadera o hipnotyzujących, zielonych oczach.
<Ayline?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz