sobota, 8 czerwca 2013

Od Saj'Jo



Nie wiem już jak długo błąkam się sama po lesie. Nie mam rodziny, a przynajmniej nie pamiętam nikogo kto byłby mi bliski. Czasami czuję zapach innych wilków, innym razem spoglądam na obce stworzenia ukryta w cieniu, gdzie nikt nie może mnie dostrzec. Nigdy jednak nie pozwalam by one dostrzegły mnie. Nie robię tego ze strachu. Ja po prostu nie czuję potrzeby przebywania z innymi, nie ufam im, są dla mnie obcy.
Dnie przesypiam ukryta głęboko w ciemnych jaskiniach lub norach, wychodzę nocami, wtedy nikt mnie nie widzi. Wiem, że noc jest moja, a wiatr mi sprzyja.
Samotność ma swoje plusy. Idę gdzie chcę, na nikogo nie muszę zwracać uwagi, nikt na mnie nie polega, tak jest łatwiej, ale i trudniej za razem, bo skoro nie masz nikogo po swojej stronie nikt Ci nie pomoże. Jako małe szczenię często podkradałam się do resztek po uczcie innych teraz jednak mam już niemal rok i sama potrafię polować.
Obudziło mnie ściskanie w żołądku, byłam piekielnie głodna. Ostatnio jadłam trzy dni temu, od tego czasu los mi nie sprzyjał. Nowe wilki zapuszczały się niebezpiecznie blisko mojego leża, bywały też na terenach na których zazwyczaj polowałam. Z tego powodu zwierzyna stała się bardziej czujna i trudniej było zakraść się wystarczająco blisko by powalić zdobycz. Zadania nie ułatwiało mi tez to, że cały czas musiałam uważać na ewentualne towarzystwo.
Wyszłam ostrożnie ze swojej jaskini. Rozejrzałam się po okolicy i dokładnie ją zbadałam , nie chciałam by ktoś wyczuł moją obecność. Wszystko było w jak najlepszym porządku, pomknęłam więc przez cichy las w stronę polany przy strumieniu. Tam często spotkać można było młode nieostrożne łanie.
Biegnąc szybko słuchałam uważnie każdego szmeru, wdychałam chłodne powietrze szukając zapachu, wzrokiem śledziłam każdy podejrzany cień. Wyczułam zdobycz. Młodziutkiego jelonka tuż obok stawu. Zwolniłam tępo tylko odrobinę, a po chwili przyspieszyłam i z furią rzuciłam się na niczego nie spodziewające się zwierze. Cios był precyzyjny i zabójczy. Miała szczęście. Wreszcie mogłam zaspokoić swój głód.
Mój żołądek wziął górę nad rozumem, jadłam w pośpiechu, stałam się nieostrożna i jak się okazało przyszło mi słono za ten brak ostrożności zapłacić. Zapach świeżej zdobyczy wywabił na polanę niedźwiedzia. Bestia stanęła tuż przede mną. Jak mogłam być tak głupia, pozwolić mu podejść tak blisko? Zerwałam się do biegu, nie zdążyłam, wielka zbrojona w pazury łapa rąbnęła mnie w pysk. Poczułam ból i wściekłość. Na siebie, na niego, na wszystko wokół. Nie myśląc rzuciłam się na zwierza. Uderzyłam i odskoczyłam, zanim niedźwiedź zdążył zareagować znów zaatakowałam, zraniłam go poważnie, ale źle oceniłam odległość i znów potężna łapa mnie dosięgła tym razem dostałam w żebra i jak szmaciana lalka upadłam na twardą wilgotną ziemię. Gdybym miała siłę się podnieść zdołałabym zabić napastnika, gdybym tylko mogła skoczyć jeszcze raz. Niestety nie mogłam. Przez myśl przeszło mi tylko jedno „Zaraz tu umrę”. Spojrzałam więc w ślepia bestii szykującej się do kolejnego ciosu. Niech wie, że się go nie boję. Nagle pomiędzy mną a potworem śmignął cień. Wielki, szaro-brązowy basior stanął naprzeciw niedźwiedzia i warknął przeciągle. Nagle niedźwiedź zatrząsł się, zaryczał i padł.
Obcy wilk podszedł do mnie i przyjrzał mi się dokładnie. Obronił mnie. Tylko dlaczego? Po co? Byłam mu obca, byłam nikim. Przez ułamek sekundy myślałam, że zechce mnie skrzywdzić, byłam na jego terenie, kradłam potencjalnie jego zdobycz, mógł mnie ukarać. On jednak spojrzał na mnie łagodnie, położył łapę na moim lewym oku i powiedział:
- To ci pomoże. Przynajmniej na razie.
Rzeczywiście ból zelżał nieco, na tyle przynajmniej, że mogłam się podnieść. Stojąc chwiejnie przed nim przyglądam mu się.
-Jak masz na imię?
-Saj’Jo- odpowiedziałam po chwili.
-Ja jestem Jasper. Możesz iść?- Zapytał, czyżby z troską?
-Dokąd?
-Musimy opatrzyć twoje rany. Jeśli zostaniesz sama w tym stanie nie skończy się to dla ciebie najlepiej. Nie skrzywdzę cię, obiecuję- Dodał widząc moje wahanie.
Podążyłam więc za nim z trudem, a on szedł dostosowując swoje tępo do mojego kroku. Czułam się dziwnie, wciąż mu nie ufałam i nie wiedziałam dlaczego ktoś taki chce mi pomóc. Miałam się wkrótce o tym przekonać…




Strumień w lesie, Miejsce polowań młodej Saj’Jo




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz