Siedziałam i spoglądałam na Carmen, która czytała w myślach Sary. Szczerze nie lubiłam tej jej zdolności, tym bardziej, że jak to kiedyś stwierdziła „głośno myślę”. Teraz jednak jej moc okazała się naprawdę przydatna.
Kiedy skończyła i oświadczyła, że mamy razem zbadać Mroczny Las byłam co najmniej zdziwiona. Z jednej strony rozumiałam jej intencje. Wiedziała o zatargu między nami i nie chciała żeby wpłynęło to na ogólne relacje w stadzie. Z drugiej jednak nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. Najlepiej działałam w pojedynkę. Wtedy byłam najskuteczniejsza, mogłam ukryć się i zaskoczyć nieprzyjaciela zanim on zaskoczył mnie. Carmen wiedziała to dobrze, wiedziała też pewni, że nigdy tak naprawdę z nikim nie współpracowałam.
-No dobrze chodźmy- Westchnęłam zrezygnowana.
-Uważajcie na siebie. I powodzenia- Powiedziała Carmen na odchodne.
-No to co dokładnie robimy?- Zapytała Sara przyglądając mi się uważnie.
No pięknie teraz jeszcze to ja miałam decydować za kogoś. Zabawa w chowanego z Carmen to w końcu nie to samo co wyprawa na niebezpieczne tereny gdzie pełno było niedźwiedzi i wilków z obcej watahy.
-Chodź za mną. Skoro Carmen wysłała nas do Mrocznego Lasu to proponuję zacząć od wschodniej części.
-No dobrze.
Puściłam się więc pędem w stronę wielkiego starego lasu. Sara leciała nade mną. Nie było to najlepsze rozwiązanie. Jej białe futro było zbyt dobrze widoczne na tle szarzejącego nieba. Póki jednak byłyśmy na znanych ziemiach nie miało to większego znaczenia. W końcu jednak drzewa stały się gęste a my przekroczyłyśmy już granicę Mrocznego Lasu. Sara musiała wylądować i biegła teraz za mną.
-Po… poczekaj… nie nadążam.-Sapała.
Zwolniłam więc kroku. Starałam się wsłuchać w odgłosy nocy, wciągałam powietrze szukając obcych zapachów, szukając potencjalnego zagrożenia. To było na nic. Sara na ziemi poruszała się jak łoś. Jej łapy dudniły o ziemię, oddech rwał się, na dodatek jej zapach mnie dekoncentrował.
-Czy ty możesz być ciszej!?- Warknęłam z irytacją i zatrzymałam się gwałtownie.
-C… Co?- wysapała młoda wadera.
-Nie mogę się przez Ciebie skupić!. Strasznie głośno dyszysz.
-Ale, ja tak oddycham, nie biegam tyle co ty. Wolę latać, a tu nie mogę, drzewa rosną zbyt gęsto, a gdybym wzniosła się nad nie to bym Cię przecież nie widziała, a miałyśmy być razem.
-Dobra, rozumiem! Po prostu staraj się być ciszej.- Powiedziałam i doliczyłam w myślach do dziesięciu – Teraz chodźmy.
Szłyśmy dość wolno. Moja towarzyszka faktycznie starała się zachowywać ostrożnie, a ja ze wszystkich sił starałam się zespolić swoje zmysły z otaczającą mnie nocą.
Usłyszałam coś z lewej strony, a w tej samej chwili gdy chciałam namierzyć dokładnie dźwięk Sara potknęła się.
-Cicho- Syknęłam, dźwięk się nie powtórzył, ale czułam coś dziwnego. Sara podeszła do mnie, zauważyła moje zdenerwowanie, sama też rozglądała się gorączkowo na boki.
-Co się dzieje? Nic nie słyszę.- Wyszeptała. I wtedy zrozumiałam. W lesie było zbyt cicho. Nawet w tej części lasu żyły małe zwierzęta, głównie szczury, szopy, wrony i kruki, ale zawsze były, zawsze wydawały jakieś dźwięki. Tym razem nie było nic.
-Chodźmy dalej, ale bądź ostrożna. Coś mi tu bardzo nie pasuje- Ostrzegłam.
Nie uszłyśmy daleko, a między drzew wyskoczył Tauren, byko-podobny olbrzymi stwór.
-Wiej!- Zdążyłam wrzasnąć do Sary, a sama rzuciłam się na napastnika. Mój atak nie był precyzyjny nie wyrządziłam stworowi większej szkody. Odskoczyłam kiedy próbował wziąć mnie na rogi, ale zanim zdążyłam powtórnie zaatakować skrzydlata wilczyca rzuciła w byka kulą wody, przy okazji ja też oberwałam.
-Co ty wyrabiasz?- Wysapałam dławiąc się wodą, którą się zachłysnęłam.- Kazałam Ci przecież uciekać.
-Ale ja chcę pomóc!
No jeszcze tego mi brakowało upartej młódki, która zamiast sprowadzić pomoc da się stratować, albo mnie utopi.
-No dobra. Ja go wezmę z lewej. Ty odwróć jego uwagę, tylko błagam ogranicz wodę. Nie cierpię jej.
--Tak wiem. Już się robi.
Odfrunęła w tej samej chwili, w której bestia zdecydowała się na szarżę na mnie. Uskoczyłam.
-Ej ty przerośnięta krowo złap mnie!- Zawołała Sara
Tauren zwrócił się w jej stronę, ślepia mu zapłonęły. Zrobił jednak to co chciałam stracił mnie z oczu. Zlałam się z ciemnością i z całym impetem rzuciłam się na stwora. Zraniłam go. Potwór zawył. Jeden cos to było za mało jak na niego. Okrążyłam go więc i znów z rozbiegu trafiłam. Byk wkurzył się naprawdę, zaczął wypluwać płonienie. Wierzgał i kopał, a ja nie miałam jak się do niego zbliżyć. Jeszcze tylko jeden atak, a byłby mój. Z pomocą przyszła mi Sara. Wylądowała i zaparła łapy o ziemię. Byk wziął ją na cel.
-Co ty robisz? Wiej!- Warknęłam. Ona jednak schyliła się tylko skupiona. Wtedy ziemia zaczęła się trząść, a potwór zachwiał się. To mi wystarczyło wystrzeliłam jak z procy prosto ku gardzieli bestii. Cios był szybki i czysty. Tauren był martwy, a my bezpieczne.
Podeszłam do Sary, obie ciężko dyszałyśmy. Nie wiem jakim cudem obyło się bez żadnych urazów, ale się udało.
-Heh, a jednak zrobiłyśmy to- Powiedziała Sara wyraźnie zadowolona.
-Tak, współpracowałyśmy. Mniej więcej- Uśmiechnęłam się do swojej towarzyszki, naprawę coraz bardzie ją lubiłam.
-Ej a co to?- Zdziwiła się młoda wadera.
-Nie mam pojęcia. –Powiedziałam.
Tuż przy ciele zabitego potwora pokazały się małe, błyszczące kwiaty. Ich płatki wyglądały jak sierpy księżyca i miały identyczny kolor, liście natomiast były głęboko purpurowe.
-Hej ja to już gdzieś widziałam. … No jasne, takie same były na okładce książki lezącej w jaskini Carmen i Jaspera.
-Książki?
-No tak Ty się nie rozglądałaś, ale ja mam dość dobrą pamięć wzrokową, to ułatwia orientację.
-No więc co z tym robimy!- Zapytała Sara
-Bierzemy oczywiście Carmne będzie wiedziała co z tym zrobić.
Miałam silna przeczucie, że Carmen wiedziała co znajdziemy i upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz