Ja, Hondo i Kagath leżeliśmy na niewielkiej półce skalnej. Rosomak zwinął się w kłębek i chyba drzemał, podobnie Hondo, a ja leżałem na plecach rozłożonymi skrzydłami i gapiłem się w niebo. Miałem naprawdę podły humor. W watasze byłem już niemal tydzień. Z Hondo zaprzyjaźniłem się dość szybko, okazał się, że sporo nas łączy. Gorzej było z wilczycami. Jedyną, która mnie do tej pory naprawdę polubiła była Carmen, tylko co z tego skoro nie tylko była Panią i Władczynią wszystkiego wokół, ale na dodatek zajętą. Sara była słodka, ale nie kwapiła się nawet do tego żeby ze mną porozmawiać. Kate Lilly za to przypominała mi moją młodszą siostrę. Do Incantaso i Gandesy wolałem się nawet nie zbliżać. Z takim nie wiadomo czy chcą cię pocałować czy odgryźć ci głowę. Birdy też zajęta i wątpiłem w to, że Murdock ją sobie odpuści. Westchnąłem głośno.
-A tobie co?- Zapytał Hondo. -Moje życie uczuciowe leży na ziemi, zwija się i kwiczy.- Podsumowałem. -Taa… Nie ma się co dziwić. Jesteś wredny, uparty, głupi, nienormalny i amoralny.- Podsumował mnie Kagath. -Ty przerośnięty szczurze! Lepiej uważaj na słowa!- Warknąłem -Dlaczego go po prostu nie zjesz? –Zapytał mój wilczy przyjaciel. -No coś ty! Chcesz mnie otruć czy co? Taka dawka jadu zabiłaby nawet smoka, a co dopiero takie wrażliwe wilczątko jak ja. – Podsumowałem. -Wilczątko… haha ha!- Rosomak zaczął śmiać się ze mnie. Znów westchnąłem zirytowany i zwiesiłem łeb w dół obserwując okolice. Wszystko fajnie wyglądało do góry nogami. No i wtedy ją zobaczyłem. Wyszła z cienia na jasną ścieżkę. Była naprawdę zachwycająca. Jej czarno-szare futro lśniło w słońcu. Szła pewnym, czujnym krokiem z taką gracją jakby jej łapy nie dotykały tak naprawdę ziemi. Jej żółte oczy lustrowały otoczenie, a uszy nasłuchiwały każdego dźwięku. -Kim ona jest?- Zapytałem wciąż wpatrzony w waderę. -Ona? To Saj’Jo.- Odpowiedział Hondo -Dlaczego jej jeszcze nie widziałem? -No cóż dość łatwo ją przeoczyć. Wystarczy, że stanie w cieniu, a jak nie wiesz gdzie dokładnie patrzeć to nawet jej nie zauważysz jeśli ona tego nie zechce. Przeważnie trzyma się z boku, nie jest jakoś specjalnie rozmowna. Gada głównie z Carmen i Jasperem, no i Sarą od niedawna. -Jasper…- Mruknąłem- Co on niby ma w sobie takiego? -Czy ci się to podoba czy nie to samiec alfa. -Och! Tak, jasne! Miłościwie nam panujący jestem-sztywniakiem-ale-i-tak-musicie-mnie-słuchać Jasper. -Nie wiem dlaczego go tak nie lubisz.-Podsumował Hondo -Kundel jest zazdrosny, że jest ktoś lepszy od niego- Skwitował rosomak. -Zamknij się już, bo zrzucę Cię z tej skały.- Zagroziłem. Czarna wilczyca zaczęła schodzić mi z widoku, przekręciłem się więc chcąc w stać i przycisnąłem sobie skrzydło. Zamotałem się nieźle, przeturlałem się na bok i wpadłem na Hondo prawie go zrzucając -Uważaj- Warknął, a ja runąłem w dół. Jak to dobrze, że miałem skrzydła. Tylko one uratowały mnie przed bolesnym zetknięciem z gruntem. Pofrunąłem w stronę Saj’Jo i wylądowałem przed nią. Saj’Jo dokończ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz