-No hej Śliczna!- Zawołałem zadowolony. – Wdzieliśmy się przed grotą alf. Rozmawiałem wtedy z Carmen i Jas…. Jak-mu-tam sztywniakiem. Spojrzałem w Twoją stronę, ale bardzo nie ładnie się odwróciłaś.
- Złaź ze mnie i odsuń się!- Warknęła, ależ drażliwa sztuka. -Wybacz wybacz, nie chciałem cię przestraszyć czy coś. Po prostu zastanawiałem się co taka panna jak Ty robi sama w lesie o tej porze. Wadera spojrzała na mnie dziwnie, najpierw na nos, później na skrzydła, łapy, a później zaczęła intensywnie wpatrywać się w moje oczy. Doooobra… Zaczeło się robić dziwnie jak tak staliśmy i gapiliśmy się na siebie. -Eeee… Ten… Ja…- Próbowałem zacząć, ale po raz pierwszy brakło mi języka w pysku. Myśl stary, myśl…. Nakazałem sobie w myślach. Przedstaw się! -Caro jestem. -Caro?- Zapytała -Nom. Tak mam na imię, A ty jesteś…. -Z jakiej watahy jesteś?- Zapytała zamiast odpowiedzieć. -Wychowałem się na południu w watasze Rdzawego Dębu. A co? -Ale przecież ja też się tam wychowałam. Na imię mi Kate Lilly. -Córka lekarki? No nie wierzę!- zawołałem radośnie. Poznałem ją teraz. Mała ruda córeczka medyczki. Pewnego dnia po prostu zniknęła bez śladu. Kate Lilly twoja kolej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz