Szliśmy z Kate Lilly niespiesznie. Uważnie ją obserwowałem, miałem nadzieję, że nic jej nie jest. Nie chciałem, żeby coś jej się stało, a jej upadek naprawdę mnie zmartwił.
Pamiętałem ją teraz bardzo dobrze, ona była jeszcze małym szczeniakiem, ja miałem ponad pół roku kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. To była bodaj kolejna z kłótni pomiędzy moim uduchowionym ojcem, a jej praktyczną matką. Och jak oni uwielbiali się przekomarzać. Każdy chciał mieć zawsze racje. Tak czy owak miałem spędzać sporo czasu z Kate Lilly. Ona i moja siostra były w tym samym wieku, a ja jako wzorowy starszy brat musiałem mieć Biankę na oku, a że często dwie wilczyce bawiły się razem to obie musiałem pilnować. Nazywałem ją wtedy rudym kłębuszkiem, ależ ona tego niecierpiana! Teraz naprawdę wyrosła. No i okazało się, że miała sporo talentów. Czytanie w myślach! Super! Ale jeszcze lepiej, że mój umysł był stale chroniony tarczą. Zbliżaliśmy się do jaskini alf. -Poczekaj tu rudy kłębuszku- Powiedziałem i wyszczerzyłem kły w zadziornym uśmiechu. Kate Lilly zmrużyła oczy i sapnęła. Zaśmiałem się i pobiegłem znaleźć Carmen i Jaspera. Znalazłem moją ślicznotkę i pana sztywnego obok małej sadzawki. -Carmen czy mógłbym prosić Cię na chwilkę?- Zapytałem uśmiechając się czarująco do niej i ignorując całkowicie Jaspera. Oj ależ był wściekły. Aż mu się z uszu kopciło. Tak czy owak oboje poszli za mną. -To jest Kate Lilly, wychowaliśmy się w jednej watasze. – Powiedziałem wskazując moją rudą towarzyszkę. -Witam- przywitała ich grzecznie. -A to jest nasza piękna przywódczyni Carmen.- Przedstawiłem wadrę alfa- No i Zaraz-Cię-Zjem Jasper- mruknąłem wskazując przywódcę watahy. Jasper warknął wściekle. -Przeginasz! -I….? Mów co chcesz, ale i tak mnie stąd nie wyrzucisz.- Odszczeknąłem się uśmiechając przy tym zjadliwie. Zauważyła, że nawet Carmen stała się nerwowa. -Daj mi jeden powód dla którego nie miałbym udekorować twoją skórą swojej jaskini.- Wściekle wysapał Jasper. -Bo jestem dobry, najlepszy! Gdyby nie moje tarcze nie miałby kto chronić twojego kudłatego tyłka w razie otwartej wojny z mroczną watahom. – Chciałem właśnie warknąć na alfę gdy nagle Kate Lilly oparła się na mnie i spojrzała mi w oczy, była przerażona. Prychnąłem więc tylko i odwróciłem wzrok. Nie patrząc w oczy przywódcy powiedziałem: -No dobra, sory. Postaram się omijać cię z daleka. -Tak chyba będzie najlepiej- Powiedziała Carmen. Skarciła wzrokiem mnie i swojego partnera.- Chodź proszę ze mną zwróciła się do mojej rudej przyjaciółki, a ja wycofałem się niechętnie pod złym spojrzeniem basiora. Carmen proszę o kontynuację |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz