Gdy przybyliśmy na polanę, od razu zauważyliśmy dużego basiora, siedzącego przy drugim, leżącym na boku (czyżby martwym?). Sara rzuciła się, wyjąc przeciągle, do przodu, ale widząc, że leżącym jest jakiś obcy wilk, wyraźnie się uspokoiła. Podbiegła do Hondo i przytuliła się do niego, trącając go pyskiem. Tymczasem inni podeszli do leżącego wilka. Birdy trąciła go pyskiem.
- Martwy. - mruknęła. Odprawiła jakieś rytuały, które miały odesłać jego duszę z dala od naszego terytorium i odwróciła się od dziwacznego basiora.
- To musi być Smoczy Wojownik. - stwierdziłam. - Ale chyba jeden z najsłabszych. Nawet takiemu silnemu wilkowi jak Hondo nie poszłoby tak łatwo z dorosłym Mrocznym.
- Chodźcie, musimy odnieść jego ciało na terytorium Mrocznej Watahy. - powiedział Jasper.
- Nie lepiej byłoby go zjeść? - zapytał Murdock
Birdy obróciła się do niego z niesmakiem.
- Tak nakazuje tradycja. Jak mógłbyś zjeść innego wilka? - prychnęła
- Przecież tylko żartowałem. Birdy, nie denerwuj się tak.
- Dobra, odnosimy go i wracamy. - rozkazałam. - Zaraz mogą zjawić się inni.
Gdy doszliśmy do terenów Mrocznej Watahy, wilki, które niosły pokonanego wojownika, zatrzymały się i ułożyły go na mchu. Podeszłam do niego i wypaliłam mu słonecznymi promieniami znak naszej watahy na grzbiecie. Potem odeszliśmy jak najdalej od terytorium wroga. Jeszcze przed moją jaskinią słyszałam żałobne wycie pobratymców zabitego Smoczego Wojownika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz