sobota, 30 listopada 2013
Od Venai - cd. Shidy; do Shandow'a
Chciałam go koniecznie zobaczyć. W końcu był pierwszym smokiem, którego mogłam ujrzeć. Po raz pierwszy w życiu. A jednak się go bałam. Balansując w powietrzu, nieporadna krzyknęłam w kierunku siedzącego w dole samca.Ten ruszył, a jednak się zatrzymał. Balansowałam w powietrzu, gdy nagle... Poczułam ból od podstawy skrzydła, aż po nogę. Krzyknęłam do Shidy. To był koniec...
Od Belli - cd. Morka; do Morka
- Więc nie kłamałeś?
- Mówiłem ci.
- Przepraszam za to. No, ale ostrożności nigdy za wiele - powiedziałam.
Czułam się przy nim bezpieczniej niż przedtem, ale nadal mu nie ufałam.
Mimo to zgodziłam się żeby pójść z nim gdzie indziej.
- Teraz bądź cicho - powiedział. Zamilkłam.
Z puszczy słuchać było ryk. Trochę się przeraziłam. Z lasu poleciał płomień. Leciał ku górze. Tam zobaczyłam jakiegoś czarnego smoka. Puścił falę elektryczną. Uderzyła o płomień. Było pochmurno. Zbliżała się noc.
- To Death. Mój towarzysz - powiedział. - Ten z płomieniami.
- Po co mnie tu przywlokłeś i jak się nazywasz?
- Jestem Mork. A tutaj będziesz bezpieczna.
- Mam nadzieję...
Mork???
- Mówiłem ci.
- Przepraszam za to. No, ale ostrożności nigdy za wiele - powiedziałam.
Czułam się przy nim bezpieczniej niż przedtem, ale nadal mu nie ufałam.
Mimo to zgodziłam się żeby pójść z nim gdzie indziej.
- Teraz bądź cicho - powiedział. Zamilkłam.
Z puszczy słuchać było ryk. Trochę się przeraziłam. Z lasu poleciał płomień. Leciał ku górze. Tam zobaczyłam jakiegoś czarnego smoka. Puścił falę elektryczną. Uderzyła o płomień. Było pochmurno. Zbliżała się noc.
- To Death. Mój towarzysz - powiedział. - Ten z płomieniami.
- Po co mnie tu przywlokłeś i jak się nazywasz?
- Jestem Mork. A tutaj będziesz bezpieczna.
- Mam nadzieję...
Mork???
Od Rey'a - cd. Shidy; do Shidy
Zostałem sam z Lili. Nagle poczułem przeszywające mnie zimno. Upadłem. Moja sierść zaczęła zmieniać kolor. Byłem teraz śnieżno-biały.
Nie wiedziałem czemu,ale zacząłem wyć. Koło mnie pojawił się wir śniegu. Maciło mi się w głowie. Wydawało mi się, że ziemia wiruje. Jakiś płatek śniegu poleciał mi na pysk i "usiadł" na nosie. Wszystko rozbłysło i...
Shida?
Nie wiedziałem czemu,ale zacząłem wyć. Koło mnie pojawił się wir śniegu. Maciło mi się w głowie. Wydawało mi się, że ziemia wiruje. Jakiś płatek śniegu poleciał mi na pysk i "usiadł" na nosie. Wszystko rozbłysło i...
Shida?
Od Shidy - do Ezukae/Venai/Lili/Rey' a/Incantaso
Nawet nie zwracałam uwagi na Rey' a. Dawałam Lili wolny czas, aby go mogła z nim spędzić. Lecz myśli Venai były bardzo zmącone. Nagle odskoczyła ode mnie i ruszyła w ciemność.
- Venaia - krzyknęłam przerażona. Poleciałam za nią. Nie przyzwyczajona do lotów, nie umiałam tak szybko jak smoczyca, a ja coraz szybciej traciłam z nią kontakt. W jej myślach przypływały obrazy smoka, dorosłego mieszkającego w górach. Skąd?
Wylądowałam delikatnie na drzewie, aby nie zwrócić uwagi smoka, takiego samego o którym myślała Venaia. Duży smok śniegu. Siedział na tylnych łapach. Czujnie się rozglądał... Gdzie ona jest? nurtowało mnie cały czas pytanie. Myśli przerwał mi donośny ryk Venai. Ale to nie był ten dobrze mi znany ryk pełen radości. O nie, to był ryk ostrzeżenia. Samiec spojrzał w górę i wyprysnął w powietrze. Ruszyłam, aby wystartować, ale on mnie zauważył.
"Witaj nieznajoma" Nie zawracał już sobie głowy ryczącym w górze pisklęciem.
"Czego tu szukasz?"
"Ciebie, Twoich towarzyszy i mojego towarzysza"
"Rey'a?"
"Tak"
"Poczekaj" Wzleciałam w górę za Venaią, a ona z rozpaczą w głosie ryknęła i runęła w dół. Próbowałam ją złapać, ale na nic to się nie zdało. Na szczęście samiec czekający na ziemi złapał ją w porę. Była jeszcze mała, więc dał rade ją unieść. Poszybowaliśmy do chat.
<Ezukae?Venaia?Lili?Rey?>
- Venaia - krzyknęłam przerażona. Poleciałam za nią. Nie przyzwyczajona do lotów, nie umiałam tak szybko jak smoczyca, a ja coraz szybciej traciłam z nią kontakt. W jej myślach przypływały obrazy smoka, dorosłego mieszkającego w górach. Skąd?
Wylądowałam delikatnie na drzewie, aby nie zwrócić uwagi smoka, takiego samego o którym myślała Venaia. Duży smok śniegu. Siedział na tylnych łapach. Czujnie się rozglądał... Gdzie ona jest? nurtowało mnie cały czas pytanie. Myśli przerwał mi donośny ryk Venai. Ale to nie był ten dobrze mi znany ryk pełen radości. O nie, to był ryk ostrzeżenia. Samiec spojrzał w górę i wyprysnął w powietrze. Ruszyłam, aby wystartować, ale on mnie zauważył.
"Witaj nieznajoma" Nie zawracał już sobie głowy ryczącym w górze pisklęciem.
"Czego tu szukasz?"
"Ciebie, Twoich towarzyszy i mojego towarzysza"
"Rey'a?"
"Tak"
"Poczekaj" Wzleciałam w górę za Venaią, a ona z rozpaczą w głosie ryknęła i runęła w dół. Próbowałam ją złapać, ale na nic to się nie zdało. Na szczęście samiec czekający na ziemi złapał ją w porę. Była jeszcze mała, więc dał rade ją unieść. Poszybowaliśmy do chat.
<Ezukae?Venaia?Lili?Rey?>
Od Ezukae - cd. Rey' a; do Rey' a
Rey pojawił się sam, w każdym razie na to wyglądało. Porozmawiał ze mną na temat smoków:
- Takie pytania nie do mnie. Zapytaj Shidę,ona ma własnego smoka - powiedziałem i wróciłem do chaty.
Gdy wchodził z uradowaną Lili do naszego domu Venaia rzuciła się w ucieczkę w powietrze. Shida nie zdążyła się nawet obrócić. Smok uciekł w noc.
- Venaia - rzuciła przelotem Shida, po czym zamieniona w człowieka ze skrzydłami ruszyła za smokiem. Staliśmy osłupieni.
- Takie pytania nie do mnie. Zapytaj Shidę,ona ma własnego smoka - powiedziałem i wróciłem do chaty.
Gdy wchodził z uradowaną Lili do naszego domu Venaia rzuciła się w ucieczkę w powietrze. Shida nie zdążyła się nawet obrócić. Smok uciekł w noc.
- Venaia - rzuciła przelotem Shida, po czym zamieniona w człowieka ze skrzydłami ruszyła za smokiem. Staliśmy osłupieni.
Od Rey' a - cd. Lili; do Lili
Przytuliłem się wadery.
- Musisz wejść na Shandowa - powiedziałem.
- Bez ciebie nie lecę.
- Więc polecę z Tobą, ukochana - wsiedliśmy na smoka.
Shandow poleciał wysoko w chmury. Potem gwałtownie na dół. Zatrzymał się na skraju naszej watahy. Zeszliśmy z niego i poszliśmy. Smok zniknął.
Lili???
- Musisz wejść na Shandowa - powiedziałem.
- Bez ciebie nie lecę.
- Więc polecę z Tobą, ukochana - wsiedliśmy na smoka.
Shandow poleciał wysoko w chmury. Potem gwałtownie na dół. Zatrzymał się na skraju naszej watahy. Zeszliśmy z niego i poszliśmy. Smok zniknął.
Lili???
od Aishy - cd. Nuki; do Nuki
Carmen stała niezdecydowana na progu jaskini wpatrując się z niewysłowionym żalem w konającego u jej stóp basiora. I choć wiedziała, że ten prędzej czy później umrze trudno jej było podjąć właściwą decyzję. Wahanie trwało jednak krótko. Samica Alfa słysząc odgłosy zbliżających się intruzów pochyliła się ciężko i trąciwszy nosem bok wilka zwróciła głowę w kierunku zagrożenia.
Dziki skowyt przedarł ciszę, a ona spiąwszy mięśnie łap rzuciła się do przodu.
***
"Oczy jego pałały ogniem, żywsze od nurtu Miliare
Szept niósł się echem, piękna jak słońce, płonęła twarz Fire."
- Co o tym twierdzisz, Severusie? - spytałam przeczytawszy ukochanemu fragment poematu, którego szczegóły właśnie zgłębiałam.
- Proste jak struna, niesmaczne jak ciasto z dyni - brzmiała diagnoza mojego partnera. Severus siedział na trawie z miną zniecierpliwionego dziecka, znudzony niewyszukanymi rymami czytanej przeze mnie książki.
- Powinieneś okazać nieco więcej szacunku dla sztuki - mruknęłam pod nosem, elf mnie jednak zlekceważył.
- Sztuka jest... - zaczął, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem.
- Kocham Cię - szepnęłam.
- Ja Ciebie też - odparł, wtem jednak znieruchomiał.
- Coś nie tak? - zdziwiłam się, ostatnio bowiem w watasze nie działo się nic ciekawego.
- Na naszym terenie jest... - w tym samym momencie ja też to poczułam. Unoszoną przez wiatr ulotną woń.
- ...człowiek - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Carmen zbiera oddziały wojowników i magów - kontynuował Severus, nagle jednak zbladł. - Nuka... Nuka jest rany - wydusił w końcu.
Nawet huk armaty nie otrzeźwiłby mnie bardziej niż ta niespodziewana wiadomość. Przerażona zerknęłam na ukochanego.
- Jaskinia Alf, spiesz się - rzucił. Ruszyłam pędem w kierunku szukanej groty. Przerażenie i strach dodawały mi skrzydeł, galopowałam więc jak nigdy dotąd. W pewnym momencie zderzyłam się z jakimś wilkiem, chyba Merwanem, nie zwróciłam jednak na niego uwagi i skoczywszy na równe nogi biegłam dalej. Po kilkunastu minutach dopadłam do szukanej jaskini. Wewnątrz leżał zbroczony krwią Nuka. Ledwo dostrzegalnie podniósł głowę kiedy mnie zobaczył. Chciał coś powiedzieć, jednak ściśnięte bólem gardło nie pozwalało mu na wyduszenie jakiegokolwiek słowa.
- Spokojnie - szepnęłam do niego. - Już wszystko dobrze, zaopiekuję się tobą.
Drżąc na całym ciele podeszłam do najlepszego przyjaciela i uklęknąwszy nie opodal położyłam sobie na kolanach jego ciężki łeb.
- Słuchaj mnie, Nuka - rękami drżącymi od nerwów przeczesywałam jego długie futro. - To, że kocham Severusa, nie znaczy, że nie kocham też Ciebie. Jesteś dla mnie jak brat, najlepszy na świecie brat, rozumiesz? Proszę, nie umieraj. Spróbuj to przetrwać, dobrze? Słyszysz mnie?! - nagle ciało basiora znieruchomiało.
- Nie - wymamrotałam. - Nie zgadzam się! Nie możesz mi tego zrobić, Nuka! Błagam, nie!!!
Nuka nie żył. Byłam tego pewna.
Rozwścieczona do granic możliwości podniosłam się z klęczek. Nie płakałam, pozwoliłam tylko na to, aby panowało milczenie. W pewnym momencie jednak gniew sprawił, że postanowiłam się poświęcić. Za osobę, dzięki której stałam się istotą z sumieniem. Za osobę, dzięki której zaczęłam innej patrzeć na świat. Za Nukę.
Pełna determinacji dotknęłam prawą dłonią swego serca. Kiedy wreszcie wyczułam kryjącą się w nim moc skoncentrowałam się na czarowaniu. Na powrót uklęknęłam koło basiora i musnęłam palcami jego klatkę piersiową, pod którą spoczywało nieruchome serce. Potem zaś dotknęłam swoje serce, jego, swoje. Powoli traciłam siły, on zaś je zyskiwał. Po jakimś czasie przeniosłam na basiora wystarczająco dużo mocy, by mógł się obudzić z letargu.
Teraz to ja umierałam.
On zaś rósł w siłę.
<Nuka?>
od Lili - cd. Rey' a; do Rey' a
Mój ukochany znów zamknął oczy, a ja wpatrywałam się w niego. Miałam nadzieję, że do watahy wrócę w jego objęciach.
- Rey, to ja Lili!
- Lili...? - wymamrotał .
- Rey!!! Obudź się!!! - moje oczy napełniły się łzami. - Kocham cię... Wstawaj!!
Rey nie ruszał się. Leżał bezwładnie na ziemi, nie oddychał.
- Rey! Bez ciebie będę nikim... - wymamrotałam drżącym głosem. Nie chodziło tu o stanowisko w watasze, lecz o coś więcej... Położyłam się obok niego. Po moich policzkach leciały łzy. Nagle poczułam, że Rey zaczął oddychać. Uniósł swoją łapę, i objął mnie nią.
Rey?
- Rey, to ja Lili!
- Lili...? - wymamrotał .
- Rey!!! Obudź się!!! - moje oczy napełniły się łzami. - Kocham cię... Wstawaj!!
Rey nie ruszał się. Leżał bezwładnie na ziemi, nie oddychał.
- Rey! Bez ciebie będę nikim... - wymamrotałam drżącym głosem. Nie chodziło tu o stanowisko w watasze, lecz o coś więcej... Położyłam się obok niego. Po moich policzkach leciały łzy. Nagle poczułam, że Rey zaczął oddychać. Uniósł swoją łapę, i objął mnie nią.
Rey?
Od Rey'a - cd. Ezukae - do Ezukae
Przytuliłem się do Lili. Wtedy zobaczyłem tego basiora. Wiedziałem, że będzie coś wiedzieć o tym o co chcę zapytać.
- Ezukae?
- Skąd znasz moje imię?
- Nie ważne. Mam pytanie.
- Jakie?
- Znasz sie na smokach, prawda?
<Ezukae dokończ. Sorry że mało, ale mam pytanie dotyczące smoków>
- Ezukae?
- Skąd znasz moje imię?
- Nie ważne. Mam pytanie.
- Jakie?
- Znasz sie na smokach, prawda?
<Ezukae dokończ. Sorry że mało, ale mam pytanie dotyczące smoków>
Od Rey'a - cd. Lili - do Lili
Było mi gorąco. Słyszałem jakieś głosy. Chciałem otworzyć oczy, ale nie mogłem. Czy ostatnia chwila nadeszła? Czy to już czas rozwiązania? Nie. Nie mogę zostawić Lili. Nie teraz. Nagle poczułem że coś pożera mnie od środka. Ciemność. Stopniowo ciemność zaczęła się zmniejszać. Poczułem chłód i otworzyłem oczy. "Shandow" - usłyszałem w mojej głowie. Zobaczyłem smoka śniegu.
- Nie zostawiłbym cię - powiedział smok. Ja znowu zasłabłem.
Lili???
- Nie zostawiłbym cię - powiedział smok. Ja znowu zasłabłem.
Lili???
od Nuki - cd. Dixita; do Aishy
- Czemu nas wybrał? - spytał się mnie zdziwiony basior.
- Ponieważ i ty i ja mamy żywioł ognia, a razem możemy zdziałać wiele.
- To znaczy....?
- To znaczy, że możemy wytworzyć np. burzę ognia - odpowiedziałem dumnie. - Ale przecież wiele wilków również ma żywioł ognia.... - Tak, bardzo wiele wilków go posiada, ale my jesteśmy przyjaciółmi, więc będzie się nam dobrze razem pracowało - uśmiechnąłem się. - A poza tym nie narzekaj, ponieważ to wielki zaszczyt bronić watahę... Ale i obowiązek... - Wiem, nie narzekam, ale... - Cicho!! - przeszkodziłem mu. - Dobra, dobra... już nie będę, ale niepotrzebnie się denerwujesz... - Mówiłem cicho!! Ktoś próbuje się wkraść na nasze tereny! - Aaa... to co robimy? - Na razie siedź cicho, a ja zobaczę o co chodzi... - zanim Dixit powiedział cokolwiek, ja zdążyłem już zaczaić się w krzakach. Dałem znak łapą, aby Dixit również ukrył się w wysokiej trawie. Ten wykonał polecenie, a ja zacząłem czołgać się w stronę, z której dobiegał hałas. Ujrzałem jelenia, który wierzgał, ponieważ zaplątał się w sidła łowieckie. Zawołałem Dixita; - Spójrz na to... - wskazałem na jelenia. - Przynajmniej nic nam nie grozi... - odetchnął z ulgą. - Nie był bym tego taki pewien... - Przecież to tylko sidła! - No właśnie, sidła łowieckie! - warknąłem.
W tym samym momencie padł pierwszy wystrzał. Krzyknąłem do przyjaciela,
żeby uciekał, a ja podbiegłem do jelenia i wyplątałem go z sideł. Drugi
wystrzał zdołałem ominąć, lecz z trzecim nie było tak łatwo. Kula
trafiła między moje żebra. Zacisnąłem zęby z bólu, upadłem. Miałem
nadzieję, że Dixit jest już bezpieczny. Usłyszałem kroki. Mój oddech był
szybki i płytki. Kłusownik podszedł do mnie, lecz ja nie zważając na
ból, wyrwałem się z jego rąk i zacząłem uciekać. Biegłem najszybciej jak
mogłem. Oglądnąłem się za siebie. Po człowieku nie było już śladu.
Biegłem okrężną drogą, tak aby nie zwabić go do innych wilków. W końcu
wpadłem do jaskini alf. Łapy ugięły się pode mną. Upadłem centralnie pod
łapy Carmen. Widziałem ją jakby przez mgłę, lecz wiedziałem, że muszę
ją ostrzec..
- Carmen, ja... kłusownik... na terenach watahy... - wymamrotałem wpół przytomny. - Nie przejmuj się mną... ratuj watahę... Ostatnim obrazem jaki zarejestrowałem wzrokiem była Aisha. Potem otoczyła mnie ciemność. |
|
Od Morka - cd. Belli; do Belli
- Puszczaj mnie!
- Cicho - powiedziałem.
- Zostaw mnie! Jakim prawem... - zakryłem jej pysk łapą.
- Zamknij się! - nie wytrzymałem. - Nie widzisz, że ratuję ci życie!
- Ta jasne - starała się mówić, gdy ja przyciskałem jej swoją łapę do pyska.
.******
Gdy byliśmy dość wysoko usiedliśmy na szarej chmurze. Puściłem ją.
- Ratujesz mi życie! Tak?!
- Ta znowu zaczyna - powiedziałem sam do siebie.
- Niby przed kim!
- Dobra uspokój się! Ratuje ci życie przed mroczną watahą!
- Czyli, że do niej nie należysz?!
- Nie - skłamałem. Wiem, że wszyscy nienawidzą watahy w której jestem. Mówią, że jesteśmy bez serca. Oni może. Ja nie. Zależało mi na przyjaźni z tą złotowłosą.
- Znałam takich jak ty. Byli też odważni. Na przykład taki jeden syn alfy. Odważył się ze mną zadzierać i zginął.
Wiedziałem o kim mówi. To ona była tą, która zabiła mojego młodszego brata. Głupek jak zawsze chciał być najlepszy. Dlatego zginął. Gdyby najmłodszy brat (razem z Morkiem było 3 młodych synów alf mrocznych) był w jaskini też pewnie by zginął.
- Ale ja nie należę do tej watahy.
- Zobaczymy... Każdy z waszej watahy z kim walczyła przegrał. Jeśli przegrasz znaczy, że cię zabiję oszuście
- Powtarzam nie jestem oszustem! - ona już mnie nie słuchała tylko rzuciła się w moją stronę, ja zwinnie zrobiłem fikołka w powietrzu i wylądowałem za nią.
- Chyba nie myślałaś, że tak łatwo się poddam? - powiedziałem. Nie chciałem z nią walczyć dlatego tylko unikałem ciosów. Gdy słońce zachodziło my staliśmy na chmurze patrząc na siebie. Badała mnie wzrokiem i myślała co robić. W końcu przemówiła.
Bella???
- Cicho - powiedziałem.
- Zostaw mnie! Jakim prawem... - zakryłem jej pysk łapą.
- Zamknij się! - nie wytrzymałem. - Nie widzisz, że ratuję ci życie!
- Ta jasne - starała się mówić, gdy ja przyciskałem jej swoją łapę do pyska.
.******
Gdy byliśmy dość wysoko usiedliśmy na szarej chmurze. Puściłem ją.
- Ratujesz mi życie! Tak?!
- Ta znowu zaczyna - powiedziałem sam do siebie.
- Niby przed kim!
- Dobra uspokój się! Ratuje ci życie przed mroczną watahą!
- Czyli, że do niej nie należysz?!
- Nie - skłamałem. Wiem, że wszyscy nienawidzą watahy w której jestem. Mówią, że jesteśmy bez serca. Oni może. Ja nie. Zależało mi na przyjaźni z tą złotowłosą.
- Znałam takich jak ty. Byli też odważni. Na przykład taki jeden syn alfy. Odważył się ze mną zadzierać i zginął.
Wiedziałem o kim mówi. To ona była tą, która zabiła mojego młodszego brata. Głupek jak zawsze chciał być najlepszy. Dlatego zginął. Gdyby najmłodszy brat (razem z Morkiem było 3 młodych synów alf mrocznych) był w jaskini też pewnie by zginął.
- Ale ja nie należę do tej watahy.
- Zobaczymy... Każdy z waszej watahy z kim walczyła przegrał. Jeśli przegrasz znaczy, że cię zabiję oszuście
- Powtarzam nie jestem oszustem! - ona już mnie nie słuchała tylko rzuciła się w moją stronę, ja zwinnie zrobiłem fikołka w powietrzu i wylądowałem za nią.
- Chyba nie myślałaś, że tak łatwo się poddam? - powiedziałem. Nie chciałem z nią walczyć dlatego tylko unikałem ciosów. Gdy słońce zachodziło my staliśmy na chmurze patrząc na siebie. Badała mnie wzrokiem i myślała co robić. W końcu przemówiła.
Bella???
od Ezukae - cd. Lili; do Lili/Rey'a/Shidy/Incantaso
Chata którą dla nas wszystkich zbudowałem, była obszerna i mieściła aż trzy
pomieszczenia. Musiałem też dodatkowo przygotować dach, aby nikt z
mrocznych nas nie zauważył.Widać, że Shida była wykończona, bo tylko
zjadła i przewróciła się na drugi bok, podczas gdy ja, Lili i Venaia
gaworzyliśmy. In też nie najlepiej wyglądała. Spokojnie leżąca Venaia
nagle nerwowo się podniosła. "W okolicy jest basior" powiedziała. Jej słowa
były prawdziwe.Owszem to był basior, ale znajomy...
- Rey! - Nie zdążyłem się zorientować, gdy krzycząc Lili rzuciła się do basiora z rozłożonymi rękami. Ten, przestraszony nagłą wizytą zaczął uciekać, ale gdy zrozumiał o co chodzi zawrócił i radośnie wpadł w objęcia Lili. Dziewczyny się zbudziły, a Venaia głucho warknęła i poszła do izby gdzie wcześniej spały wadery. A ja, samotny, siedziałem na podłodze, patrząc się na ich szczęście.
<Lili? Rey? Shida? Incansato?>
- Rey! - Nie zdążyłem się zorientować, gdy krzycząc Lili rzuciła się do basiora z rozłożonymi rękami. Ten, przestraszony nagłą wizytą zaczął uciekać, ale gdy zrozumiał o co chodzi zawrócił i radośnie wpadł w objęcia Lili. Dziewczyny się zbudziły, a Venaia głucho warknęła i poszła do izby gdzie wcześniej spały wadery. A ja, samotny, siedziałem na podłodze, patrząc się na ich szczęście.
<Lili? Rey? Shida? Incansato?>
od Dixita - cd. Nuki; do Nuki
Gdy już dotarliśmy bezpiecznie na tereny watahy, od razu oddaliśmy Virię
pod opiekę uzdrowicieli. Szczęśliwy, że nic się nie stało mojej
przyjaciółce, odetchnąłem z ulgą. Wtedy przybiegł do mnie zdyszany Nuka.
- Dixit! - krzyknął do mnie mój przyjaciel. - Musisz się pospieszyć! Wszystkie wilki się zbierają przy Zaklętym Źródle!
Po chwili znaleźliśmy się w wyznaczonym miejscu. Wszyscy członkowie watahy byli zaniepokojeni i zaciekawieni, co się stało.
- Cisza! - wydarła się samica alfa, Carmen. - Mieli się tu zjawić tylko Nuka i Dixit!
- Ale czemu my? - zadałem pytanie, na które nie dostałem odpowiedzi.
Nastała długa cisza, podczas której wszystkie wilki, oprócz mnie i Nuki, rozeszły się do domów. Wtedy przemówił Jasper, samiec alfa.
- Drodzy Nuko i Dixicie - zaczął. - Ponieważ ostatnimi czasy Mroczni zapuszczają się na nasze terytorium w imieniu wszystkich alf mobilizuje was do obrony. Wiecie co macie robić.
- Tak, Jasperze - odpowiedzieliśmy chórem. - Nie zawiedziemy cię.
I odbiegliśmy do lasu, by chronić watahę. Tylko ciągle zastanawiałem się, czemu alfy wybrały mnie i Nukę. Nuka, owszem, silny basior w sile wieku, ale ja jestem tylko młodym zwiadowcą, który niedawno dołączył do watahy. Czułem, że za tym kryje się coś więcej. Spojrzałem na Nukę. Ten odpowiedział mi ambitnym wyrazem pyska.
Nuka?
- Dixit! - krzyknął do mnie mój przyjaciel. - Musisz się pospieszyć! Wszystkie wilki się zbierają przy Zaklętym Źródle!
Po chwili znaleźliśmy się w wyznaczonym miejscu. Wszyscy członkowie watahy byli zaniepokojeni i zaciekawieni, co się stało.
- Cisza! - wydarła się samica alfa, Carmen. - Mieli się tu zjawić tylko Nuka i Dixit!
- Ale czemu my? - zadałem pytanie, na które nie dostałem odpowiedzi.
Nastała długa cisza, podczas której wszystkie wilki, oprócz mnie i Nuki, rozeszły się do domów. Wtedy przemówił Jasper, samiec alfa.
- Drodzy Nuko i Dixicie - zaczął. - Ponieważ ostatnimi czasy Mroczni zapuszczają się na nasze terytorium w imieniu wszystkich alf mobilizuje was do obrony. Wiecie co macie robić.
- Tak, Jasperze - odpowiedzieliśmy chórem. - Nie zawiedziemy cię.
I odbiegliśmy do lasu, by chronić watahę. Tylko ciągle zastanawiałem się, czemu alfy wybrały mnie i Nukę. Nuka, owszem, silny basior w sile wieku, ale ja jestem tylko młodym zwiadowcą, który niedawno dołączył do watahy. Czułem, że za tym kryje się coś więcej. Spojrzałem na Nukę. Ten odpowiedział mi ambitnym wyrazem pyska.
Nuka?
od Lili - cd. Incantaso; do Incantaso/Shidy/Ezukae
Po pewnym czasie zauważyłyśmy Incantaso i Ezukae. Podbiegłyśmy do nich.
Venaia leciała za Shidą, a ja biegłam na przedzie. Ezukae nie zwracał na
nas uwagi. Wpatrywał się tylko w leżącą na ziemi Incantaso.
Zaniepokojona spojrzałam na Shidę, a ta z kolei na Venaię. Wadera
podbiegła do In, a ja do Ezukae.
- Nic wam nie jest?
- Mi nie, ale Incantaso zemdlała... - przyznał basior.
- Tak, wiem, Shida się nią zajmie - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Spojrzałam tylko na Shidę i Venaię, które czarowały nad Incantaso.
Incantaso? Shida? Ezukae?
- Nic wam nie jest?
- Mi nie, ale Incantaso zemdlała... - przyznał basior.
- Tak, wiem, Shida się nią zajmie - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Spojrzałam tylko na Shidę i Venaię, które czarowały nad Incantaso.
Incantaso? Shida? Ezukae?
piątek, 29 listopada 2013
od Nuki - cd. Dixita; do Dixita
Wyszczerzyłem kły i razem z przyjacielem ruszyliśmy w stronę, w którą odbiegł basior.
- Ja cię wyprzedzę, a gdy będzie odpowiednia chwila, ty przeteleportujesz się do nas... - pokiwał głową w zrozumieniu, a ja ruszyłem za basiorem.
Biegłem tak z niesamowitą prędkością. Namierzyłem wilka. Z rozpędem uderzyłem w basiora, a ten podrzucając waderę do góry uderzył o ziemię. W tym samym momencie Dixit zjawił się koło mnie i złapał waderę. Wszędzie unosiła się chmura pyłu. Kaszlnąłem i spojrzałem na przyjaciela. Wróciliśmy na tereny naszej watahy.
Dixit?
- Ja cię wyprzedzę, a gdy będzie odpowiednia chwila, ty przeteleportujesz się do nas... - pokiwał głową w zrozumieniu, a ja ruszyłem za basiorem.
Biegłem tak z niesamowitą prędkością. Namierzyłem wilka. Z rozpędem uderzyłem w basiora, a ten podrzucając waderę do góry uderzył o ziemię. W tym samym momencie Dixit zjawił się koło mnie i złapał waderę. Wszędzie unosiła się chmura pyłu. Kaszlnąłem i spojrzałem na przyjaciela. Wróciliśmy na tereny naszej watahy.
Dixit?
od Incantaso - cd. Shidy; do Shidy/Lili/Ezukae
- Doprawdy, nie rozumiem dlaczego uciekamy. Gdybyś był rozsądny, przypuścilibyśmy atak na ten oddział mrocznych i po krótkiej, prawdopodobnie absolutnie bezbolesnej walce mielibyśmy z głowy kilka dość znaczących wrogów. Ale nie, najlepiej zrobimy uciekając bez jakiegokolwiek rekonesansu, zwiadu! - mruczałam z wściekłością nad uchem przyjaciela. - Ezukae, przecież jesteś dowódcą wojowników! Przecież znasz się na fachu, jak więc mogłeś uciec z pola walki? Słyszysz, jak do ciebie mówię?!
Zdenerwowany basior rzucił mi spojrzenie pełne rozgoryczenia i głosem drżącym od gniewu warknął:
- Musisz mi ciągle rozkazywać? Musisz wykorzystywać swoją przewagę nade mną w hierarchii, aby gnębić mnie i dręczyć? Chyba się, Incantaso, źle zrozumieliśmy. Nie uciekłem dlatego, że jestem tchórzem, ale dlatego, że mam cię chronić.
Zdziwiona przystanęłam.
- Masz... mnie chronić? - szepnęłam głosem nienaturalnie cichym. - Nie rozumiem...
- Co tu jest do rozumienia?! Kazałaś mi się tobą opiekować, więc właśnie spełniam tę powinność.
- Uciekając - wymamrotałam.
- Dokładnie - odparł naburmuszony Ezukae. - A czy teraz możemy już iść?
Słowa wilka napływały ku mnie zniekształcone, brzmiące raz basem, kiedy indziej sopranem, zmieniając swą strukturę równie płynnie co lekkie, a wyraziste uderzenia skrzydeł ptaka. Moje myśli, zmącone i chaotyczne krążyły zapamiętale jednym utartym nurtem. Oplatały swymi mackami telepatyczną wiadomość, która usiłowała przedostać się przez moje bariery umysłowe. "Droga wolna" - szepnęłam mentalnie i wnet poczułam wibrację. Chwila, a już widziałam jak na wyświetlaczu scenę; pędzącą wilczycę, smoka i... elfkę. Co dziwne jednak wszystkie te postaci wydawały mi się być znajome. "O co chodzi?" - zawołałam. Elfka nie zwróciła na mnie bynajmniej uwagi, ale smoczyca wysłała do mnie telepatyczną wiadomość: "Powiedz Ezukae, abyście zostali tam gdzie jesteście. Ja, Shida i Lily właśnie was szukamy, ponieważ niefortunny przypadek sprawił, że zionęłam ku wam ogniem i co wam się dziwić, uciekliście. Czekajcie na nas, niebawem do was dotrzemy. Shida przesyła pozdrowienia. Uważaj na siebie, Incantaso. Venaia" - usłyszałam jeszcze, po czym wizja się skończyła. Odemknęłam powieki i natknęłam się na Ezukae.
- Każą nam czekać - szepnęłam. Chciałam wstać, ale niewysłowiony ból targnął mym wnętrzem. Jednocześnie ja i wilk spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Skrzydło - jęknęłam. Kurtyna opadła, a mnie pochłonęła ciemność.
Shida, Lili, Ezukae?
Zdenerwowany basior rzucił mi spojrzenie pełne rozgoryczenia i głosem drżącym od gniewu warknął:
- Musisz mi ciągle rozkazywać? Musisz wykorzystywać swoją przewagę nade mną w hierarchii, aby gnębić mnie i dręczyć? Chyba się, Incantaso, źle zrozumieliśmy. Nie uciekłem dlatego, że jestem tchórzem, ale dlatego, że mam cię chronić.
Zdziwiona przystanęłam.
- Masz... mnie chronić? - szepnęłam głosem nienaturalnie cichym. - Nie rozumiem...
- Co tu jest do rozumienia?! Kazałaś mi się tobą opiekować, więc właśnie spełniam tę powinność.
- Uciekając - wymamrotałam.
- Dokładnie - odparł naburmuszony Ezukae. - A czy teraz możemy już iść?
Słowa wilka napływały ku mnie zniekształcone, brzmiące raz basem, kiedy indziej sopranem, zmieniając swą strukturę równie płynnie co lekkie, a wyraziste uderzenia skrzydeł ptaka. Moje myśli, zmącone i chaotyczne krążyły zapamiętale jednym utartym nurtem. Oplatały swymi mackami telepatyczną wiadomość, która usiłowała przedostać się przez moje bariery umysłowe. "Droga wolna" - szepnęłam mentalnie i wnet poczułam wibrację. Chwila, a już widziałam jak na wyświetlaczu scenę; pędzącą wilczycę, smoka i... elfkę. Co dziwne jednak wszystkie te postaci wydawały mi się być znajome. "O co chodzi?" - zawołałam. Elfka nie zwróciła na mnie bynajmniej uwagi, ale smoczyca wysłała do mnie telepatyczną wiadomość: "Powiedz Ezukae, abyście zostali tam gdzie jesteście. Ja, Shida i Lily właśnie was szukamy, ponieważ niefortunny przypadek sprawił, że zionęłam ku wam ogniem i co wam się dziwić, uciekliście. Czekajcie na nas, niebawem do was dotrzemy. Shida przesyła pozdrowienia. Uważaj na siebie, Incantaso. Venaia" - usłyszałam jeszcze, po czym wizja się skończyła. Odemknęłam powieki i natknęłam się na Ezukae.
- Każą nam czekać - szepnęłam. Chciałam wstać, ale niewysłowiony ból targnął mym wnętrzem. Jednocześnie ja i wilk spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Skrzydło - jęknęłam. Kurtyna opadła, a mnie pochłonęła ciemność.
Shida, Lili, Ezukae?
od Shidy - cd. Lili; do Incantaso
Lili zaproponowała mi zwiedzanie terenów watahy. Postanowiłam zostawić Venaię pod opieką jednej z wilczyc, ale której...
"Nie musisz się o mnie martwić, przecież dam sobie radę na tej wycieczce... A poza tym niedługo będę musiała latać sama i polować, toteż przydałoby się abym znała tereny"
Jak zawsze argumenty smoczycy były wystarczające,toteż wraz z Lili postanowiłyśmy wyruszyć. Szłyśmy długo, długo, aż słońce zakończyło swoją wędrówkę na nieboskłonie.Trafiłyśmy na polankę. Nagle coś zaszeleściło na drzewie, a wystraszona Venaia zionęła ogniem w tym kierunku. Było za późno aby ją powstrzymać.
Tam były dwa dorosłe wilki, ale nie wiem czy z naszej watahy.
- Dlaczego ona ma zamiar spalić całą tą polankę? - Spytała Lili cała przerażona. Z lewej strony dobiegł skowyt, jak mi się zdawało, wilczycy. Za pomocą deszczu zgasiłam cały pożar i skoczyłam w kierunku, z którego dobiegał skowyt. Zastałam tylko spalone, ładnie zbudowane chaty na drzewie... Ale nikogo nie było. Za mną nadbiegła Lili, a powietrzu zaczęła krążyć Venaia szukając zbiegów.
- Pilnuj, aby nikt nie zrobił nam krzywdy! - rzuciłam i usiadłam na spalonej podłodze. Skupiłam się myślami na roślinach. Na ich dotyku i przeżyciach całego lasu.W końcu odnalazłam wspomnienia drzewa, na którym siedzę. Ukazał mi się widok pary wilków. Jeden,wilczyca o szarym futrze do złudzenia przypominała Incantaso, tyle że bez skrzydeł, a drugi wilk... Pokazałam go Lili, a ona potwierdziła moje przypuszczenia.To był Ezukae.
- Byli tu i nas obserwowali...Trzeba ich znaleźć, bo Incansato nie wyglądała najlepiej. Zresztą Ezukae nie umie sobie radzić z kobietami - mrugnęła do mnie..
Widzę ich. Odeszli na północny wschód.
- Venaia mówi, że widzi ich, odeszli na północny wschód, trzeba ich dogonić - powiedziałam Lili i zwróciłam się do Venai.
"Spróbuj ich dogonić. Ale uważaj, mogą cie nie poznać. Powiedz Incansato. Wątpimy,aby Ezukae znał się na telepatii"
Ruszyliśmy za uciekinierami.
<Venaia?Lili?Incansato?Ezukae?>
"Nie musisz się o mnie martwić, przecież dam sobie radę na tej wycieczce... A poza tym niedługo będę musiała latać sama i polować, toteż przydałoby się abym znała tereny"
Jak zawsze argumenty smoczycy były wystarczające,toteż wraz z Lili postanowiłyśmy wyruszyć. Szłyśmy długo, długo, aż słońce zakończyło swoją wędrówkę na nieboskłonie.Trafiłyśmy na polankę. Nagle coś zaszeleściło na drzewie, a wystraszona Venaia zionęła ogniem w tym kierunku. Było za późno aby ją powstrzymać.
Tam były dwa dorosłe wilki, ale nie wiem czy z naszej watahy.
- Dlaczego ona ma zamiar spalić całą tą polankę? - Spytała Lili cała przerażona. Z lewej strony dobiegł skowyt, jak mi się zdawało, wilczycy. Za pomocą deszczu zgasiłam cały pożar i skoczyłam w kierunku, z którego dobiegał skowyt. Zastałam tylko spalone, ładnie zbudowane chaty na drzewie... Ale nikogo nie było. Za mną nadbiegła Lili, a powietrzu zaczęła krążyć Venaia szukając zbiegów.
- Pilnuj, aby nikt nie zrobił nam krzywdy! - rzuciłam i usiadłam na spalonej podłodze. Skupiłam się myślami na roślinach. Na ich dotyku i przeżyciach całego lasu.W końcu odnalazłam wspomnienia drzewa, na którym siedzę. Ukazał mi się widok pary wilków. Jeden,wilczyca o szarym futrze do złudzenia przypominała Incantaso, tyle że bez skrzydeł, a drugi wilk... Pokazałam go Lili, a ona potwierdziła moje przypuszczenia.To był Ezukae.
- Byli tu i nas obserwowali...Trzeba ich znaleźć, bo Incansato nie wyglądała najlepiej. Zresztą Ezukae nie umie sobie radzić z kobietami - mrugnęła do mnie..
Widzę ich. Odeszli na północny wschód.
- Venaia mówi, że widzi ich, odeszli na północny wschód, trzeba ich dogonić - powiedziałam Lili i zwróciłam się do Venai.
"Spróbuj ich dogonić. Ale uważaj, mogą cie nie poznać. Powiedz Incansato. Wątpimy,aby Ezukae znał się na telepatii"
Ruszyliśmy za uciekinierami.
<Venaia?Lili?Incansato?Ezukae?>
czwartek, 28 listopada 2013
od Nuki - do Sereny
Wszystkie sprawy mieszały mi się w głowie. Martwiłem się również o Lili.
Wiedziałem bowiem, że źle zniosła ostatnią rozłąkę z Rey’em. Ostatnio
bardzo rzadko się z nią widuję... Rozmyślałem tak nad swym życiem, nad
tym, co by było gdyby… Myślałem też, o tym jak wiele zmieniło się w
watasze od mojego przybycia. Spotkałem Lili, doszło wiele wilków,
zyskałem wielu nowych przyjaciół, zyskaliśmy wiele sojuszy... A teraz?
Teraz Lili jest dorosła, ma swojego towarzysza, i co najważniejsze... Ma
partnera... Ech... Moja mała siostrzyczka jest zakochana po uszy...
Szedłem tak w zamyśleniu, aż nagle na kogoś wpadłem. Przede mną stała biała wadera. Stanąłem jak wryty i zacząłem przyglądać się nieznajomej. Oprzytomniałem;
- Witaj... Przepraszam, że na ciebie wpadłem, naprawdę mi przykro... - powiedziałem zakłopotany.
- Nic nie szkodzi- wadera uśmiechnęła się do mnie.
- Jak masz na imię?- spytałem. - Jesteś stąd?
Serena? Dokończysz? : )
Szedłem tak w zamyśleniu, aż nagle na kogoś wpadłem. Przede mną stała biała wadera. Stanąłem jak wryty i zacząłem przyglądać się nieznajomej. Oprzytomniałem;
- Witaj... Przepraszam, że na ciebie wpadłem, naprawdę mi przykro... - powiedziałem zakłopotany.
- Nic nie szkodzi- wadera uśmiechnęła się do mnie.
- Jak masz na imię?- spytałem. - Jesteś stąd?
Serena? Dokończysz? : )
od Lili - cd. Rey'a; do Rey'a
Czekałam na niego, ale on nadal nie wracał. Myślałam, że zrobi to szybko
i wróci do domu. Chciałam, aby było jak dawniej. Wysłałam mu
telepatyczną wiadomość. Zero odzewu. Pomyślałam chwilę, założyłam
amulet, który jak dotąd leżał na półce, i pobiegłam w stronę wulkanu.
**********
Stałam już pod nim. Spojrzałam w górę. Było baaaardzo wysoko. Przełknęłam ślinę. Mam lęk wysokości... No ale cóż. Rey to mój ukochany... Muszę go odnaleźć! Podróż na szczyt trwała długo, ale gdy już się tam znalazłam ujrzałam wpół przytomnego Rey’a. Wokół niego unosił się czarny pył. Podbiegłam do basiora. Pochyliłam się nad nim i pocałowałam go w policzek.
- Rey... obudź się!- szepnęłam żałośnie i położyłam się obok niego, przytuliłam się do basiora...
Rey?
**********
Stałam już pod nim. Spojrzałam w górę. Było baaaardzo wysoko. Przełknęłam ślinę. Mam lęk wysokości... No ale cóż. Rey to mój ukochany... Muszę go odnaleźć! Podróż na szczyt trwała długo, ale gdy już się tam znalazłam ujrzałam wpół przytomnego Rey’a. Wokół niego unosił się czarny pył. Podbiegłam do basiora. Pochyliłam się nad nim i pocałowałam go w policzek.
- Rey... obudź się!- szepnęłam żałośnie i położyłam się obok niego, przytuliłam się do basiora...
Rey?
od Lili - cd. Shidy; do Shidy
- Oczywiście! Lubię, gdy do watahy dołączają się nowe wilki - skomentowałam z uśmiechem.
- A więc chodźmy - wadera była zadowolona.
- Kto to, ta obok ciebie?
- To moja smoczyca, Venaia.
- Ładne ma imię, uczy się latać? - przyglądałam się małej smoczycy.
- Tak, to jej pierwszy raz.
- Śliczna jest - powiedziałam uśmiechając się do Venai. - W drogę!
Poszłyśmy do alf. Mała smoczyca leciała za nami. Shida oglądała się co jakiś czas, sprawdzając, czy wciąż za nami leci. Gdy doszłyśmy na miejsce, ja zostałam przed jaskinią, a wadera ze swoją smoczycą weszły do środka. Trwało to dość długo, ale gdy wyszły zaczęłam;
- I co?
- Mogę zostać - uśmiechnęła się.
- A smoczyca?
- Również...
- Chodź, oprowadzę cię po terenach - złapałam waderę za łapę i zaczęłyśmy wędrować.
Shida?
- A więc chodźmy - wadera była zadowolona.
- Kto to, ta obok ciebie?
- To moja smoczyca, Venaia.
- Ładne ma imię, uczy się latać? - przyglądałam się małej smoczycy.
- Tak, to jej pierwszy raz.
- Śliczna jest - powiedziałam uśmiechając się do Venai. - W drogę!
Poszłyśmy do alf. Mała smoczyca leciała za nami. Shida oglądała się co jakiś czas, sprawdzając, czy wciąż za nami leci. Gdy doszłyśmy na miejsce, ja zostałam przed jaskinią, a wadera ze swoją smoczycą weszły do środka. Trwało to dość długo, ale gdy wyszły zaczęłam;
- I co?
- Mogę zostać - uśmiechnęła się.
- A smoczyca?
- Również...
- Chodź, oprowadzę cię po terenach - złapałam waderę za łapę i zaczęłyśmy wędrować.
Shida?
od Dixita - cd. Nuki; do Nuki
Od razu wyruszyliśmy na poszukiwanie Virii. Nie mieliśmy bladego
pojęcia, gdzie jest lub kto ją porwał. W końcu zdecydowaliśmy się
podążać w stronę naszej watahy. Wtedy drogę zagrodził nam ogromny,
czarny basior z nieprzytomną Virią na grzbiecie.
- Jeśli jej szukacie - zamruczał niskim głosem - to życzę powodzenia.
I odbiegł. Zawarczałem w jego kierunku i spojrzałem na Nukę.
Nuka?
- Jeśli jej szukacie - zamruczał niskim głosem - to życzę powodzenia.
I odbiegł. Zawarczałem w jego kierunku i spojrzałem na Nukę.
Nuka?
Od Belli - do Morka
Po treningu wyruszyłam na zwiady do mrocznego lasu. Wiem nie jestem szpiegiem ani nikim podobnym, ale czułam, że w lesie jest coś czego potrzebuję. Coś co na chwile oderwie mnie od świata. Mimo,że nie jestem już mroczna. Nie jestem Brooker Heart, ale zrozumiałam. Świat nie jest miły. Można marzyć, ale istnieje rzeczywistość. Wiatr wiał mi w pysk, a złota sierść falowała w biegu. Zwinie przeskakiwałam obalone, stare pnie. Po upływie kilku minut znalazłam się na granicy. Byłam oczywiście na terenie mrocznych, ale byłam w miejscu w lesie gdzie jest jasno. Gdzie jeszcze widać iskry słońca. Przede mną była czarna i pusta otchłań. Taka jak ja kiedyś. Usłyszałam szmer. Widocznie ktoś tu musiał być... Ale jak go nie wyczułam? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Obróciłam się. Stał tam. Stał tam czarny basior. Swoimi czerwonymi ślepiami wpatrywał się we mnie. Jego skrzydła były niczym mgła. Falowały. Nie czułam od niego złej aury. Jakby był miły .Wiedziałam, że skoro jest na tym terenie to mroczny. Ale jego pysk był taki... taki miły. Próbowałam oderwać od niego wzrok, ale... ale nie mogłam. Było w nim coś co było jednocześnie we mnie. Usłyszałam wycie. On stał przy mnie. Jego skrzydło owinęło się wokół mojego pasa. On wzbił się w powietrze. Wytworzył sobie inne skrzydło, a to którym mnie obwiązał zmieniło się w linę.
MORK???????????
MORK???????????
Uwaga!
Tu Maja666666. Mam mały dostęp do internetu dlatego wszystkie posty proszę wysyłać do Moderatorki Igas! Będę dodawać tylko swoje posty jeśli będę mieć czas.
//Maja666666
//Maja666666
środa, 27 listopada 2013
od Nuki - cd. Dixita
Basior zaniósł swą przyjaciółkę do jaskini, a ja cały czas za nimi
szedłem. Gdy Viria leżała już w bezpiecznym miejscu, ja i Dixit
rozmawialiśmy na temat mrocznych. Zaprzyjaźniliśmy się, więc już nie
”baliśmy” się siebie tak bardzo. Nagle usłyszeliśmy szelest.
Spojrzeliśmy na siebie znacząco i skoczyliśmy w stronę krzewów. Na
szczęście był to tylko królik. Choć nie byliśmy już głodni, ruszyliśmy
za nim w pościg. Prędkość to było nasze drugie imię... Po krótkim czasie
złapaliśmy zwierzaka, lecz zamiast zabić, wypuściliśmy go. Wróciliśmy
do jaskini, lecz.... Virii tam nie było... Zaniepokojony spojrzałem na
towarzysza....
Dixit?
Dixit?
od Nuki - cd. Natalie; do Natalie
- A to niby czemu? - spojrzałem na nią zdziwiony.
- A temu... - w tym momencie do naszych uszu dobiegł krzyk.
- Uciekajmy! - wrzasnęła i złapała mnie za łapę.
Posłusznie biegłem za nią, aż natknęliśmy się na rzekę. Była ona szeroka, więc można było ją pokonać jedynie wpław. Rzuciliśmy się do wody. Natalie dopłynęła na drugi brzeg, lecz ja z powodu rany nie miałem tak wiele siły. Zostałem porwany przez prąd morski...
Natalie?
- A temu... - w tym momencie do naszych uszu dobiegł krzyk.
- Uciekajmy! - wrzasnęła i złapała mnie za łapę.
Posłusznie biegłem za nią, aż natknęliśmy się na rzekę. Była ona szeroka, więc można było ją pokonać jedynie wpław. Rzuciliśmy się do wody. Natalie dopłynęła na drugi brzeg, lecz ja z powodu rany nie miałem tak wiele siły. Zostałem porwany przez prąd morski...
Natalie?
niedziela, 24 listopada 2013
od Dixita - cd. Nuki; do Nuki
Odgarnąłem wystającą gałąź i stanąłem oko w oko z bandą szpiegów
mrocznych. Nuka, stojący po mojej prawej stronie, zjeżył się i skoczył
na najbliższego basiora, a ja pchnąłem kulą ognia w trzech, którzy stali
z boku. Nuka podskoczył i zapalił płomienie wokół całej czwórki wrogów.
Wtedy przybiegła Viria. Podbiegła do mrocznych i krzyknęła do nas:
- Odsuńcie się, chłopaki!
Nuka, odbiegając, rozpalił płomienie między Virią a mrocznymi, by wrogowie nie dosięgli wadery.
- Uważaj! - krzyknąłem.
Odpowiedział mi kamienny i ambitny wyraz pyska mojej przyjaciółki. Viria stanęła kilka metrów przed mrocznymi i skupiła się. Nagle liście drzew i krzewów zaszumiały, a futro Virii zaczęło się mierzwić pod wpływem podmuchu wiatru, który stawał się coraz silniejszy. Po chwili utworzył się mały huragan, który skutecznie odpędził mrocznych. Wyczerpana Viria padła na trawę, a ja podbiegłem do niej, by zanieść waderę do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca.
Nuka?
- Odsuńcie się, chłopaki!
Nuka, odbiegając, rozpalił płomienie między Virią a mrocznymi, by wrogowie nie dosięgli wadery.
- Uważaj! - krzyknąłem.
Odpowiedział mi kamienny i ambitny wyraz pyska mojej przyjaciółki. Viria stanęła kilka metrów przed mrocznymi i skupiła się. Nagle liście drzew i krzewów zaszumiały, a futro Virii zaczęło się mierzwić pod wpływem podmuchu wiatru, który stawał się coraz silniejszy. Po chwili utworzył się mały huragan, który skutecznie odpędził mrocznych. Wyczerpana Viria padła na trawę, a ja podbiegłem do niej, by zanieść waderę do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca.
Nuka?
od Natalie - cd. Nuki; do Nuki
- Możesz już chodzić, więc nie potrzebujesz już opieki.
Odwróciłam wzrok, poczułam coś dziwnego. Szybko ruszyłam, zobaczyłam dziwną gromadkę. Zawróciłam, na szczęście jeszcze znalazłam Nukę. - Lepiej stąd uciekaj... ------------------- Nuka? |
||
sobota, 23 listopada 2013
od Nuki - cd. Natalie; do Natalie
Z powrotem spojrzałem na waderę. Westchnąłem i powoli wstałem. Z mojej
głowy lała się krew. Chyba nie wyglądało to najlepiej, ponieważ wilczyca
skrzywiła się. Kręciło mi się w głowie. Miałem lekki żal do Natalie.
Najpierw obroniłem ją przed pumą, a ona uciekła przede mną, a później ja
próbuję ją uspokoić, a ta wpada na mnie i powala mnie na ostry głaz...
Co to za sprawiedliwość?! Natalie spojrzała na mnie. Widać było, że
czuje się winna temu co zrobiła. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się.
- Nie masz za co przepraszać...
Natalie?
- Nie masz za co przepraszać...
Natalie?
od Natalie - cd. Nuki; do Nuki
Nie miałam ochoty rozmawiać z basiorem. Postanowiłam zawrócić, ale jeszcze chwilę poczekać.
- Dlaczego uciekałaś? - pytał Nuka. Powoli zaczął siadać, ja szybko się odwróciłam i zaczęłam biec. Nuka zdążył zatorować mi drogę. Nie wiedziałam, że mu się uda, więc w niego wpadłam. Upadliśmy, szybko wstałam i chciałam biec, ale jednak cofnęłam się. Basior upadł na dziwnie spiczasty kamień. Zrobiło mi się żal, przecież to była moja wina. Powoli tracił przytomność, ale był silny i nie poddawał się. Musiałam mu pomóc wstać, było ciemno. Nie dałby rady iść i uważać na siebie. Postanowiłam z nim przeczekać noc do dnia, ale musiałam coś jeszcze zrobić. Usiadłam obok niego i wymamrotałam pod nosem: - Przepraszam... Popatrzyłam się na niego, ale kiedy zobaczyłam, że odwraca wzrok do mnie, szybko popatrzyłam się na łapy. --------------------------- Nuka? |
od Nuki - cd. Dixita; do Dixita
Cała
nasza trójka obejrzała się za siebie. Był to jeleń. Nie trzeba było nam
kilka razy powtarzać, abyśmy zaczęli go gonić. Rzuciliśmy się do biegu i
nim się obejrzeliśmy jeleń leżał martwy na ziemi. Zabraliśmy się do
jedzenia. Przy posiłku śmialiśmy się i wygłupialiśmy. I choć na przyjaźń
z początku to nie wyglądało, teraz mam wrażenie, że na pewno nie będzie
to tylko zwykła znajomość.
********* Po obiedzie poszliśmy nad jeziorko. Tam napiliśmy się i ochłodziliśmy. Wyłożyliśmy się na trawie. Po upływie kilku minut usłyszeliśmy krzyki. Gwałtownie wstaliśmy. Viria została nad jeziorem, a ja i Dixit poszliśmy sprawdzić o co chodzi. Gdy przedzieraliśmy się przez gąszcze, zauważyliśmy mrocznych... Dixit? |
|
od Nuki - cd. Natalie; do Natalie
Popędziłem za waderą. Zobaczyłem jak uciekała. Stanąłem w miejscu. Szybko jednak znów zacząłem za nią biec, krzycząc jednocześnie.
- Natalie! Stój!! - w końcu dogoniłem wilczycę i zagrodziłem jej drogę. - Natalie, dlaczego uciekasz? Przecież zagrożenie minęło!
Natalie?
Natalie?
czwartek, 21 listopada 2013
od Dixita - cd. Nuki; do Nuki
- Witaj - powiedziałem ostrożnie, zerkając na Virię.
- Witaj - odpowiedział obcy basior. - Kim jesteś ty i ta wadera?
- Ja jestem Viria - odpowiedziała szybko moja przyjaciółka. - A to jest Dixit.
- Miło mi was poznać - obcy basior podszedł do mnie. - Mówią mi Nuka.
- Znasz może jakąś watahę, która by nas przyjęła? - spytała Viria.
- Tak - Nuka zerknął na nas z cieniem podejrzenia. - Chodźcie za mną.
***
Wyruszyliśmy od razu w stronę watahy. Po godzinie wędrówki, podczas której zaprzyjaźniliśmy się z Nuką, dotarliśmy do watahy. Przyjęli nas. Mamy nareszcie dom.
***
Kilka tygodni później, ja i Viria umówiliśmy się z Nuką na wiosenne polowanie. Spotkaliśmy się pod krzewem malin. Nagle za plecami usłyszałem szelest.
Nuka?
- Witaj - odpowiedział obcy basior. - Kim jesteś ty i ta wadera?
- Ja jestem Viria - odpowiedziała szybko moja przyjaciółka. - A to jest Dixit.
- Miło mi was poznać - obcy basior podszedł do mnie. - Mówią mi Nuka.
- Znasz może jakąś watahę, która by nas przyjęła? - spytała Viria.
- Tak - Nuka zerknął na nas z cieniem podejrzenia. - Chodźcie za mną.
***
Wyruszyliśmy od razu w stronę watahy. Po godzinie wędrówki, podczas której zaprzyjaźniliśmy się z Nuką, dotarliśmy do watahy. Przyjęli nas. Mamy nareszcie dom.
***
Kilka tygodni później, ja i Viria umówiliśmy się z Nuką na wiosenne polowanie. Spotkaliśmy się pod krzewem malin. Nagle za plecami usłyszałem szelest.
Nuka?
środa, 20 listopada 2013
od Lili - do Adery
Spałam w swojej jaskini rozmyślając o ostatnich przeżyciach. Nagle
usłyszałam głos. Była to chyba jakaś wadera, ponieważ jej głos był
taki.. jak to głos wader... Widziałam nawet jej cień. Nie słyszałam
wcześniej jej głosu, więc postanowiłam sprawdzić kto to. Wyszłam na
zewnątrz. Zobaczyłam piękną, biało- czarną waderę. Przyglądała mi się
ciekawsko i podeszła do mnie.
- Witaj - uśmiechnęła się ciepło.
- Witaj, jesteś tu nowa?
- Tak. Mam na imię Adera, a ty?
- Ja jestem Lili - wyprostowałam się dumnie- Kiedy dołączyłaś? Czym się zajmujesz?
- Hmm... dołączyłam niedawno, jestem szpiegiem - puściła do mnie oczko.
- Oprowadzić cię? - spytałam zachęcająco .
Adera?
- Witaj - uśmiechnęła się ciepło.
- Witaj, jesteś tu nowa?
- Tak. Mam na imię Adera, a ty?
- Ja jestem Lili - wyprostowałam się dumnie- Kiedy dołączyłaś? Czym się zajmujesz?
- Hmm... dołączyłam niedawno, jestem szpiegiem - puściła do mnie oczko.
- Oprowadzić cię? - spytałam zachęcająco .
Adera?
od Nuki - do Dixit'a/Virii
Szedłem spokojnie przez las, gdy nagle usłyszałem szmer. Odwróciłem się
gwałtownie i warknąłem ostrzegawczo. W moją stronę zmierzał basior, a za
nim wadera. Najeżyłem sierść i wystawiłem kły. Byłem gotowy do ataku.
Basior stając w obronie wadery, rzucił się na mnie. Zręcznie uniknąłem
jego ciosu i zacisnąłem szczęki na jego szyi. Ten zawył z bólu, lecz nie
dawał za wygraną. Skoczył w moją stronę i pchnął we mnie kulą ognia.
Ale nie byłem głupi.. Ominąłem ją zręcznie i odskoczyłem w bok.
- A więc tak się bawimy... - warknąłem i skoczyłem wysoko ku górze.
Wylądowałem centralnie na basiorze i rozpaliłem wokół niego płomienie. Ten ugasił je szybko. Już miał zamiar skoczyć na mnie ponownie, gdy wadera przyglądająca się całemu zajściu wrzasnęła;
- Chłopaki!!! Przestańcie!!!! To zabawa godna szczeniąt!!!
W momencie przestaliśmy się bić. Spojrzałem na nich i cofnąłem się o kilka kroków. Wadera warknęła coś do basiora, a ten podszedł do mnie.
Dixit? Viria?
- A więc tak się bawimy... - warknąłem i skoczyłem wysoko ku górze.
Wylądowałem centralnie na basiorze i rozpaliłem wokół niego płomienie. Ten ugasił je szybko. Już miał zamiar skoczyć na mnie ponownie, gdy wadera przyglądająca się całemu zajściu wrzasnęła;
- Chłopaki!!! Przestańcie!!!! To zabawa godna szczeniąt!!!
W momencie przestaliśmy się bić. Spojrzałem na nich i cofnąłem się o kilka kroków. Wadera warknęła coś do basiora, a ten podszedł do mnie.
Dixit? Viria?
od Natalie - cd. Nuki; do Nuki
Zraniona, ogłuszyłam Nukę i uciekłam do lasu. Szybko zatamowałam powoli sączącą się krew. Usłyszałam kroki, szybko uciekłam.
---------------
Nuka?
---------------
Nuka?
wtorek, 19 listopada 2013
od Virii
Nie miałam łatwego życia. Wierzcie mi.
Moje najstarsze wspomnienia są trochę mętne, ale postaram się wam je opowiedziecieć.
Całe swoje dzieciństwo spędziłam na balansowaniu na krawędzi. Moja wataha mnie porzuciła, bo byłam najsłabsza. Teraz, po siedmiu miesiącach wędrówki przez nieznane tereny, bardzo się to zmieniło... Ale wróćmy do mojej historii. Truchtałam przez bagnisko. Co chwilę się potykałam o wystające korzenie drzew i wpadałam do błota. Byłam wyziębiona i przemoczona do suchej nitki.
- Fuj! - krzyknęłam, wpadając do kałuży błota.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki za moimi plecami. Zamarłam. Odwróciłam się i ujrzałam ogromnego czarnego basiora, skaczącego na mnie. Już myślałam, że przerobi mnie na nauszniki, gdy nagle jakaś czarna masa pochwyciła jego kark. Dwa kształty wilków, niewyraźne w szarości, która wokół panowała, walczyły zaciekle. Zorientowałam się, że nie mogę stać tak bezczynnie i się patrzeć; trzeba pomóc mojemu wybawcy! Chwyciłam kłami przednią łapę wroga i zacisnęłam szczęki. Wilk zawył z bólu i wyszarpnął swoją łapę z mojego pyska, raniąc mi przy okazji łopatkę. Po zaciekłej walce olbrzymi basior uciekł, a ja wyczerpana walką z wielokrotnie większym ode mnie przeciwnikiem, padłam na ziemię poplamioną krwią.
***
Znajdowałam się w grocie. Niewiem, ile czasu upłynęło od walki na bagniskach. Nagle spostrzegłam wilka, siedzącego ze cztery metry ode mnie, który wczoraj pomógł mi przegonić czarnego basiora. Mój wybawca wyglądał mi na bardzo wojowniczego basiora. Kiedy mu się tak przyglądałam, odwrócił się. Jego ślepia były prawie całkowicie czarne i wpatrywały się we mnie uporczywie.
- Kim jesteś? - spytał.
- Mówili mi Viria - odpowiedziałam. - A ty? - ośmieliłam się go zapytać.
- Ja... - zawahał się. - Dixit - powiedział szybko.
- Miło mi cię poznać i...dziękuję, że mnie uratowałeś.
- Nie dziękuj. Od dawna ten basior mnie śledził.
Nagle chwycił się łapą za bok i zawył cicho.
- Auu... - jęknął prawie niedosłyszalnie.
- Ojej, postaram ci pomóc - ofiarowałam się.
Zajęłam się natychmiast opatrywaniem jego ran. Potem, gdy zasnął doglądnęłam swojej rany. Było już mi lepiej, nic nie bolało... I położyłam się obok niego, nasłuchując jego spokojnego oddechu.
***
Następnego dnia, kiedy Dixit czuł się o wiele lepiej, wyruszyliśmy na polowanie. Z powodu tego, że była jesień, nie mogliśmy znaleźć nawet najmniejszego królika. Pod koniec dnia udało nam się w końcu upolować młodą łanię. Wieczorem zapaliliśmy ognisko i w jego świetle spożywaliśmy obiad.
- Opowiedz mi o sobie - poprosił Dixit.
- Na pewno chcesz jej posłuchać? - spytałam niepewnie.
- Na pewno.
Opowiedziałam mu całą swoją historię, od wygnania z watahy aż do ataku czarnego basiora na bagnisku. Kiedy skończyłam, powiedziałam:
- A ty mi opowiesz swoją historię?
- Ech, długo by opowiadać - westchnął Dixit.
- Proszę - naciskałam.
- Opowiem ci innym razem.
- Przyrzeknij.
- Przyrzekam.
- Na mały pazur? - upewniłam się żartobliwie.
- Na mały pazur - uśmiechnął się do mnie basior.
***
Przez kilka dni nie mieszkaliśmy w grocie, którą wybrał Dixit. Bardzo dobrze się wtedy poznaliśmy. Udało mi się dowiedzięć od basiora, że jest mniej więcej w moim wieku i że też wędrował w poszukiwaniu watahy, która by go przyjęła. O zmierzchu, zmęczeni polowaniem, powróciliśmy do groty i położyliśmy się na wyściełanym mchem podłożu.
- Musimy poszukać watahy - oznajmił mój towarzysz.
- Owszem - przytaknęłam mu. - Tylko musimy iść na wschód, bo na zachodzie nie ma żadnych zwierząt, a co dopiero wilków.
- O tym myślałem. Trzeba by wybrać się jak najszybciej, bo idzie zima.
- To może jutro wyruszymy? - spytałam.
- Pełna zgoda - uśmiechnął się Dixit.
***
Wędrowaliśmy na wschód od tygodnia. Robiło się coraz zimniej, w nocy chwytały przymrozki. Lecz rano, po śniadaniu złożonym z tłustego królika natknęliśmy się na dwa wilki. Dixit zjeżył się cały, a ja wyszczerzyłam kły.
- Kim jesteście? - warknął mniejszy.
- Szukamy watahy - doprawdy, moja śmiałość mnie przeraża! - Może wasza by nas przyjęła?
- Nuka, może by ich zaprowadzić do Carmen i Jaspera - szepnął mniejszy wilk do ucha większego.
Po twierdzącym odzewie, większy wilk powiedział:
- Ja jestem Nuka, a to moja siostra Lili. Tak, zaprowadzimy was do alf.
Po godzinie wędrówki, podczas której poznaliśmy się z nuką i Lili dobrze, dotarliśmy do siedziby najważniejszych wilków w watasze.
- Witajcie - rzekła dostojna samica alfa, Carmen. - Chcecie dołączyć do naszej watahy?
- Tak i to bardzo - odezwał się Dixit.
- Myślę, że nadają się - szepnął samiec alfa, Jasper do Carmen. - Wadera może być tropiącą, a basior zwiadowcą.
Po krótkiej naradzie zostaliśmy włączeni do watahy. Teraz ja i Dixit mamy dom. Prawdziwy dom.
Moje najstarsze wspomnienia są trochę mętne, ale postaram się wam je opowiedziecieć.
Całe swoje dzieciństwo spędziłam na balansowaniu na krawędzi. Moja wataha mnie porzuciła, bo byłam najsłabsza. Teraz, po siedmiu miesiącach wędrówki przez nieznane tereny, bardzo się to zmieniło... Ale wróćmy do mojej historii. Truchtałam przez bagnisko. Co chwilę się potykałam o wystające korzenie drzew i wpadałam do błota. Byłam wyziębiona i przemoczona do suchej nitki.
- Fuj! - krzyknęłam, wpadając do kałuży błota.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki za moimi plecami. Zamarłam. Odwróciłam się i ujrzałam ogromnego czarnego basiora, skaczącego na mnie. Już myślałam, że przerobi mnie na nauszniki, gdy nagle jakaś czarna masa pochwyciła jego kark. Dwa kształty wilków, niewyraźne w szarości, która wokół panowała, walczyły zaciekle. Zorientowałam się, że nie mogę stać tak bezczynnie i się patrzeć; trzeba pomóc mojemu wybawcy! Chwyciłam kłami przednią łapę wroga i zacisnęłam szczęki. Wilk zawył z bólu i wyszarpnął swoją łapę z mojego pyska, raniąc mi przy okazji łopatkę. Po zaciekłej walce olbrzymi basior uciekł, a ja wyczerpana walką z wielokrotnie większym ode mnie przeciwnikiem, padłam na ziemię poplamioną krwią.
***
Znajdowałam się w grocie. Niewiem, ile czasu upłynęło od walki na bagniskach. Nagle spostrzegłam wilka, siedzącego ze cztery metry ode mnie, który wczoraj pomógł mi przegonić czarnego basiora. Mój wybawca wyglądał mi na bardzo wojowniczego basiora. Kiedy mu się tak przyglądałam, odwrócił się. Jego ślepia były prawie całkowicie czarne i wpatrywały się we mnie uporczywie.
- Kim jesteś? - spytał.
- Mówili mi Viria - odpowiedziałam. - A ty? - ośmieliłam się go zapytać.
- Ja... - zawahał się. - Dixit - powiedział szybko.
- Miło mi cię poznać i...dziękuję, że mnie uratowałeś.
- Nie dziękuj. Od dawna ten basior mnie śledził.
Nagle chwycił się łapą za bok i zawył cicho.
- Auu... - jęknął prawie niedosłyszalnie.
- Ojej, postaram ci pomóc - ofiarowałam się.
Zajęłam się natychmiast opatrywaniem jego ran. Potem, gdy zasnął doglądnęłam swojej rany. Było już mi lepiej, nic nie bolało... I położyłam się obok niego, nasłuchując jego spokojnego oddechu.
***
Następnego dnia, kiedy Dixit czuł się o wiele lepiej, wyruszyliśmy na polowanie. Z powodu tego, że była jesień, nie mogliśmy znaleźć nawet najmniejszego królika. Pod koniec dnia udało nam się w końcu upolować młodą łanię. Wieczorem zapaliliśmy ognisko i w jego świetle spożywaliśmy obiad.
- Opowiedz mi o sobie - poprosił Dixit.
- Na pewno chcesz jej posłuchać? - spytałam niepewnie.
- Na pewno.
Opowiedziałam mu całą swoją historię, od wygnania z watahy aż do ataku czarnego basiora na bagnisku. Kiedy skończyłam, powiedziałam:
- A ty mi opowiesz swoją historię?
- Ech, długo by opowiadać - westchnął Dixit.
- Proszę - naciskałam.
- Opowiem ci innym razem.
- Przyrzeknij.
- Przyrzekam.
- Na mały pazur? - upewniłam się żartobliwie.
- Na mały pazur - uśmiechnął się do mnie basior.
***
Przez kilka dni nie mieszkaliśmy w grocie, którą wybrał Dixit. Bardzo dobrze się wtedy poznaliśmy. Udało mi się dowiedzięć od basiora, że jest mniej więcej w moim wieku i że też wędrował w poszukiwaniu watahy, która by go przyjęła. O zmierzchu, zmęczeni polowaniem, powróciliśmy do groty i położyliśmy się na wyściełanym mchem podłożu.
- Musimy poszukać watahy - oznajmił mój towarzysz.
- Owszem - przytaknęłam mu. - Tylko musimy iść na wschód, bo na zachodzie nie ma żadnych zwierząt, a co dopiero wilków.
- O tym myślałem. Trzeba by wybrać się jak najszybciej, bo idzie zima.
- To może jutro wyruszymy? - spytałam.
- Pełna zgoda - uśmiechnął się Dixit.
***
Wędrowaliśmy na wschód od tygodnia. Robiło się coraz zimniej, w nocy chwytały przymrozki. Lecz rano, po śniadaniu złożonym z tłustego królika natknęliśmy się na dwa wilki. Dixit zjeżył się cały, a ja wyszczerzyłam kły.
- Kim jesteście? - warknął mniejszy.
- Szukamy watahy - doprawdy, moja śmiałość mnie przeraża! - Może wasza by nas przyjęła?
- Nuka, może by ich zaprowadzić do Carmen i Jaspera - szepnął mniejszy wilk do ucha większego.
Po twierdzącym odzewie, większy wilk powiedział:
- Ja jestem Nuka, a to moja siostra Lili. Tak, zaprowadzimy was do alf.
Po godzinie wędrówki, podczas której poznaliśmy się z nuką i Lili dobrze, dotarliśmy do siedziby najważniejszych wilków w watasze.
- Witajcie - rzekła dostojna samica alfa, Carmen. - Chcecie dołączyć do naszej watahy?
- Tak i to bardzo - odezwał się Dixit.
- Myślę, że nadają się - szepnął samiec alfa, Jasper do Carmen. - Wadera może być tropiącą, a basior zwiadowcą.
Po krótkiej naradzie zostaliśmy włączeni do watahy. Teraz ja i Dixit mamy dom. Prawdziwy dom.
WAŻNE!
Witam,
W związku z ogromną ilością pracy w szkole, muszę na jakiś czas wstrzymać swoją działalność na blogu. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić do przerwy świątecznej. Jeśli macie jakieś pytania, piszcie do Igas. Kiedy ja nie będę się angażować w watahę, także opowiadania i formularze przysyłajcie do Igas. (lub do 2 adminki, Maja666666) ;)
Pozdrawiam
//Carmen (koniara5842)
W związku z ogromną ilością pracy w szkole, muszę na jakiś czas wstrzymać swoją działalność na blogu. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić do przerwy świątecznej. Jeśli macie jakieś pytania, piszcie do Igas. Kiedy ja nie będę się angażować w watahę, także opowiadania i formularze przysyłajcie do Igas. (lub do 2 adminki, Maja666666) ;)
Pozdrawiam
//Carmen (koniara5842)
niedziela, 17 listopada 2013
od Nuki - cd. Asoki; do Asoki
- Hmm... Moje hobby? - zamyśliłem się. - No nie wiem... Ćwiczenia? - odpowiedziałem niepewnie.
- A jakie najbardziej?
- Wytrzymałościowe, coś typu bieganie długodystansowe - uśmiechnąłem się do wadery.
- Ja lubię szybki bieg, najlepiej slalom - odpowiedziała dynamicznie.
- Ogólnie lubię wysiłek fizyczny…
- Taa… ja również, może mały wyścig?
- Ok, ale dawaj mi fory, jestem już stary - zaśmiałem się.
- Oj, i to bardzo! - powiedziała ironicznie.
- Dla śmiertelnych trzy lata to dużo - wytłumaczyłem z uśmiechem. - To jak z tym wyścigiem?
<Asoka?>
- A jakie najbardziej?
- Wytrzymałościowe, coś typu bieganie długodystansowe - uśmiechnąłem się do wadery.
- Ja lubię szybki bieg, najlepiej slalom - odpowiedziała dynamicznie.
- Ogólnie lubię wysiłek fizyczny…
- Taa… ja również, może mały wyścig?
- Ok, ale dawaj mi fory, jestem już stary - zaśmiałem się.
- Oj, i to bardzo! - powiedziała ironicznie.
- Dla śmiertelnych trzy lata to dużo - wytłumaczyłem z uśmiechem. - To jak z tym wyścigiem?
<Asoka?>
od Incantaso - cd. Hondo; do Hondo
- Hondo... - szepnęłam błagalnie. - Zostawmy myśli o ich rozterkach na wieczór. Teraz chciałabym się posilić jak normalny, spokojny wilk. Co ty na to?
- Dobrze, zapolujmy - mruknął. - Ale jak tylko znajdę Severusa to mu ukręcę łeb.
- Tak, tak - przewróciłam oczami. - Ale najpierw coś zjedzmy - odparłam i puściłam się pędem między drzewami. Biegłam niewyobrażalnie szybko, nie zważając na ostre gałązki ostrężyny, ani na śliskie liście opadłe już na ściółkę. Z gracją omijałam sunące wolno po ziemi ślimaki, niestety Hondo nie zauważywszy jednego mięczaka nadepnął nań i wykonawszy jakiś skomplikowany piruet w powietrzu rozpłaszczył się na na ziemi grzebiąc gdzieś pod sobą biednego zwierzaka. Z śmiechem podbiegłam do ukochanego.
- Chyba zacznę Cię znów nazywać Rozgwiazdą - zachichotałam wtulając się jednocześnie w pierś wilka.
- A ja Ciebie Morderczynią - odparł basior z uśmiechem.
- Mnie? - udałam zdziwienie. - Przecież to Ty właśnie wykończyłeś Bogu życia winnego ślimaka!
- Powinnaś była mnie uratować - puścił do mnie perskie oko i podniósł się z ściółki.
- Jesteś cały w... roślinach - zmarszczyłam nos zdegustowana widokiem Hondo.
- Ach, tak? Ach, tak? To chodź się do mnie przytulić - rozbawiony mym obrzydzeniem basior skoczył w moim kierunku chcąc pobrudzić ziemią moją sierść. Roześmiana odskoczyłam od wilka, ale ten niespodziewanie zaskoczył mnie od tyłu i już po chwili leżałam unieruchomiona w jego kleszczach.
- Mrr... - zamruczał. - I co teraz powiesz?
<Hondo?>
- Dobrze, zapolujmy - mruknął. - Ale jak tylko znajdę Severusa to mu ukręcę łeb.
- Tak, tak - przewróciłam oczami. - Ale najpierw coś zjedzmy - odparłam i puściłam się pędem między drzewami. Biegłam niewyobrażalnie szybko, nie zważając na ostre gałązki ostrężyny, ani na śliskie liście opadłe już na ściółkę. Z gracją omijałam sunące wolno po ziemi ślimaki, niestety Hondo nie zauważywszy jednego mięczaka nadepnął nań i wykonawszy jakiś skomplikowany piruet w powietrzu rozpłaszczył się na na ziemi grzebiąc gdzieś pod sobą biednego zwierzaka. Z śmiechem podbiegłam do ukochanego.
- Chyba zacznę Cię znów nazywać Rozgwiazdą - zachichotałam wtulając się jednocześnie w pierś wilka.
- A ja Ciebie Morderczynią - odparł basior z uśmiechem.
- Mnie? - udałam zdziwienie. - Przecież to Ty właśnie wykończyłeś Bogu życia winnego ślimaka!
- Powinnaś była mnie uratować - puścił do mnie perskie oko i podniósł się z ściółki.
- Jesteś cały w... roślinach - zmarszczyłam nos zdegustowana widokiem Hondo.
- Ach, tak? Ach, tak? To chodź się do mnie przytulić - rozbawiony mym obrzydzeniem basior skoczył w moim kierunku chcąc pobrudzić ziemią moją sierść. Roześmiana odskoczyłam od wilka, ale ten niespodziewanie zaskoczył mnie od tyłu i już po chwili leżałam unieruchomiona w jego kleszczach.
- Mrr... - zamruczał. - I co teraz powiesz?
<Hondo?>
od Aishy - cd. Severusa; do Severusa
- Severusie?... - uniosłam głowę i spojrzałam na ukochanego leżącego płasko na posadzce jaskini. - Sądzę, że powinnam Cię przedstawić moim rodzicom.
Basior znieruchomiał zbyt zdziwiony by wykonać jakikolwiek ruch.
- Przecież twoi rodzice mnie dobrze znają - odparł spoglądając na mnie z podejrzliwością. - Nawet... za dobrze.
- Wiem, ale nie wiedzą, że... - zawahałam się nie mogąc wykrztusić odpowiedniego słowa - że mi się oświadczyłeś.
Severus zacisnął zęby.
- Hondo mnie nienawidzi - warknął. - Prędzej mnie zabije niż...
- Możemy stąd uciec - przerwałam mu brutalnie. - Możemy odejść daleko. Rozpocząć własną wędrówkę, własne życie.
- Zrobiłabyś to? - wilk nie ustępował. - Zrobiłabyś to swojej rodzinie? Zostawiłabyś ich bez pożegnania, bez słowa wytłumaczenia? Po protu byś... odeszła? - syknął rozgoryczony.
- Tak, zrobiłabym to - szepnęłam zwieszając głowę. - Zrobiłabym wszystko by z tobą być. Na zawsze.
- Nie, Ai. Nie możemy ich tak zranić. Ty nie możesz ich tak zranić.
- Nie mogę - skinęłam głową.- Ale chcę.
<Severus? Przepraszam, że takie masło maślane...>
Basior znieruchomiał zbyt zdziwiony by wykonać jakikolwiek ruch.
- Przecież twoi rodzice mnie dobrze znają - odparł spoglądając na mnie z podejrzliwością. - Nawet... za dobrze.
- Wiem, ale nie wiedzą, że... - zawahałam się nie mogąc wykrztusić odpowiedniego słowa - że mi się oświadczyłeś.
Severus zacisnął zęby.
- Hondo mnie nienawidzi - warknął. - Prędzej mnie zabije niż...
- Możemy stąd uciec - przerwałam mu brutalnie. - Możemy odejść daleko. Rozpocząć własną wędrówkę, własne życie.
- Zrobiłabyś to? - wilk nie ustępował. - Zrobiłabyś to swojej rodzinie? Zostawiłabyś ich bez pożegnania, bez słowa wytłumaczenia? Po protu byś... odeszła? - syknął rozgoryczony.
- Tak, zrobiłabym to - szepnęłam zwieszając głowę. - Zrobiłabym wszystko by z tobą być. Na zawsze.
- Nie, Ai. Nie możemy ich tak zranić. Ty nie możesz ich tak zranić.
- Nie mogę - skinęłam głową.- Ale chcę.
<Severus? Przepraszam, że takie masło maślane...>
sobota, 16 listopada 2013
WZŹ & Brajtskular
Jedna z członków naszej watahy, wertia (Shida), zaproponowała, aby połączyć naszą Watahę z Brajtskular, Krainą Siedmiu Lądów (stado smoków). Sojusz polegałby na tym, że każdy z wilków miałby swojego smoka, który byłby zapisany na blogu Brajtskular. Koniecznie zagłosuj w ankiecie, czy chcesz zawrzeć taki ciekawy sojusz ze stadem smoków.
//Carmen (koniara5842)
//Carmen (koniara5842)
od Destiny - cd. Merwana; do Merwana
Gdy tylko spojrzałam na zwierzęta od razu rzucił mi się w oczy ten smok:
Rozglądałam się jeszcze szukając innych, które mogły by zostać moim smokiem, ale ciągle mój wzrok wracał do tego, którego zauważyłam na początku.
- Chcę tamtego - powiedziałam wskazując na zielonookiego smoka.
- To ona - poprawił mnie Merwan. - Nadaj jej imię, a potem podejdź do niej. Powoli i spokojnie.
- No to... Nie to głupie imię - powiedziałam.
- Na pewno nie. Powiesz jak ono brzmi? - spytał zachęcająco.
- Kalahari - wymamrotałam.
- Nie jest złe - uśmiechnął się. - A teraz podejdź do niej.
- A jak mi coś zrobi? - spytałam.
( Merwan ? Sorry, że tak długo nie odpowiadałam )
Rozglądałam się jeszcze szukając innych, które mogły by zostać moim smokiem, ale ciągle mój wzrok wracał do tego, którego zauważyłam na początku.
- Chcę tamtego - powiedziałam wskazując na zielonookiego smoka.
- To ona - poprawił mnie Merwan. - Nadaj jej imię, a potem podejdź do niej. Powoli i spokojnie.
- No to... Nie to głupie imię - powiedziałam.
- Na pewno nie. Powiesz jak ono brzmi? - spytał zachęcająco.
- Kalahari - wymamrotałam.
- Nie jest złe - uśmiechnął się. - A teraz podejdź do niej.
- A jak mi coś zrobi? - spytałam.
( Merwan ? Sorry, że tak długo nie odpowiadałam )
od Asoki - cd. Nuki; do Nuki
- Czemu o tobie nie słyszałem? - spytał zaciekawiony.
- O, to bardzo proste. Moja cała rodzina ma jakieś tytuły "poza watahowe". Yyy, na przykład Aragorn jest jakimś tam Władcą, ojciec Księciem Piratów, Aisha dosyć znaną Alchemiczką, i narzeczoną syna Saurona, a ja jeszcze takiego tytułu nie posiadam bo jestem "za młoda"
- Aha, rozumiem... chyba.
- No, a ty masz jakieś Hobby?
- O, to bardzo proste. Moja cała rodzina ma jakieś tytuły "poza watahowe". Yyy, na przykład Aragorn jest jakimś tam Władcą, ojciec Księciem Piratów, Aisha dosyć znaną Alchemiczką, i narzeczoną syna Saurona, a ja jeszcze takiego tytułu nie posiadam bo jestem "za młoda"
- Aha, rozumiem... chyba.
- No, a ty masz jakieś Hobby?
od Severusa - cd. Aishy; do Aishy
- Chodź już, bo zaraz zmokniemy - mruknąłem wesoło po pewnym czasie obściskiwania się wzajemnie.
- Tak, zbiera się na deszcz - podsumowała spoglądając na chmury burzowe.
Poderwaliśmy się z miejsc i ruszyliśmy w drogę do naszej jaskini, jeśli to w czym mieszkamy jaskinią można nazwać. O dziwo byłem w dobrym nastroju. Czułem ogromną ulgę, że Aishy na mnie zależy i przez chwilę znów poczułem się szczęśliwy. Nagle zaczęło lać, i nasz bieg do jaskini, zmienił się w "romantyczny" sprint pomiędzy kroplami deszczu. Zbiegaliśmy po mokrych i ślizkich skałach wodospadu. Woda spływała po moim futrze, i co chwila patrzyłem na Aishę. Mówiąc szczerze, zbytnio się rozpędziłem, poślizgnąłem sie na kamienu i wpadłem do wody. To nieprzyjemne uczucie kiedy woda wlewa się do nosa. Wynurzyłem się i wziąłem głęboki wdech. W górze zobaczyłem Aishę śmiejącą się z mojej grzywki, która opadła mi na oczy.
-A ciebie co tak śmieszy?! - zaśmiałem się po czym złapałem za łapę i wciągnąłem go wody.
- Uhh, ty draniu, a masz! - energicznie uderzyła w taflę wody, opryskując mnie.
Uśmiechnąłem się drapieżnie po czym wziąłem wdech i zanurkowałem pod wodę.Wszystko było rozmazane, ponieważ nasze oczy nie są przystosowane do widzenia pod wodą.Wynurzyłem się przy Aishy i objąłem ją mocno.
- Nigdy nie sądziłem, że mogę kiedyś czuć się tak, jak teraz - po czym znów moje wargi przylgnęły do ust wadery, nawet nie zważając na deszcz.
- Tak, zbiera się na deszcz - podsumowała spoglądając na chmury burzowe.
Poderwaliśmy się z miejsc i ruszyliśmy w drogę do naszej jaskini, jeśli to w czym mieszkamy jaskinią można nazwać. O dziwo byłem w dobrym nastroju. Czułem ogromną ulgę, że Aishy na mnie zależy i przez chwilę znów poczułem się szczęśliwy. Nagle zaczęło lać, i nasz bieg do jaskini, zmienił się w "romantyczny" sprint pomiędzy kroplami deszczu. Zbiegaliśmy po mokrych i ślizkich skałach wodospadu. Woda spływała po moim futrze, i co chwila patrzyłem na Aishę. Mówiąc szczerze, zbytnio się rozpędziłem, poślizgnąłem sie na kamienu i wpadłem do wody. To nieprzyjemne uczucie kiedy woda wlewa się do nosa. Wynurzyłem się i wziąłem głęboki wdech. W górze zobaczyłem Aishę śmiejącą się z mojej grzywki, która opadła mi na oczy.
-A ciebie co tak śmieszy?! - zaśmiałem się po czym złapałem za łapę i wciągnąłem go wody.
- Uhh, ty draniu, a masz! - energicznie uderzyła w taflę wody, opryskując mnie.
Uśmiechnąłem się drapieżnie po czym wziąłem wdech i zanurkowałem pod wodę.Wszystko było rozmazane, ponieważ nasze oczy nie są przystosowane do widzenia pod wodą.Wynurzyłem się przy Aishy i objąłem ją mocno.
- Nigdy nie sądziłem, że mogę kiedyś czuć się tak, jak teraz - po czym znów moje wargi przylgnęły do ust wadery, nawet nie zważając na deszcz.
od Hondo - cd. Incantaso; do Incantaso
- Dobra, niech ci będzie - Założyłem łapę na
łapę niczym rozkapryszone szczenię. - Po prostu się o nią martwię, i nie
chcę by popełniła złego wyboru, jak kilkakrotnie ja. No bo przecież sama
wiesz ile miałem przedtem niewłaściwych partnerek, zanim znalazłem
ciebie, kochanie. A Severus?! Widziałaś co zrobił Belli?
- Myślę, że Aisha wie co robi - skinęła głową. - Jest przecież dorosła. A Arven? Jej się nie czepiałeś, a jest "dziewczyną" twojego syna.
- No bo Aragorn to co innego - zmarszczyłem brwi.
- Pewnie, po prostu chodzi ci o to, że to facet czyż nie? - Incantaso uniosła brew.
- Może - powiedziałem obojętnie. - Pewnie Aisha go w ogóle nie zna i nie wie jakim jest draniem. Od kiedy niby są razem? Pewnie poprosił ją o rękę tylko po to by sprzedała mu duszę, a potem odda ją Sauronowi! Niech ja go dorwę! - zerwałem się z miejsca, lecz In złapała mnie zębami za ogon i z powrotem przyciągnęła do siebie.
- Myślę, że Aisha wie co robi - skinęła głową. - Jest przecież dorosła. A Arven? Jej się nie czepiałeś, a jest "dziewczyną" twojego syna.
- No bo Aragorn to co innego - zmarszczyłem brwi.
- Pewnie, po prostu chodzi ci o to, że to facet czyż nie? - Incantaso uniosła brew.
- Może - powiedziałem obojętnie. - Pewnie Aisha go w ogóle nie zna i nie wie jakim jest draniem. Od kiedy niby są razem? Pewnie poprosił ją o rękę tylko po to by sprzedała mu duszę, a potem odda ją Sauronowi! Niech ja go dorwę! - zerwałem się z miejsca, lecz In złapała mnie zębami za ogon i z powrotem przyciągnęła do siebie.
czwartek, 14 listopada 2013
od Incantaso - cd. Hondo; do Hondo
Zachichotałam ubawiona zdziwieniem ukochanego.
- A widzisz? - parsknęłam śmiechem. - Ty mogłeś mnie kochać, mogłeś ze mną być, ale rodzonej córce już nie pozwalasz...
- Bzdura - przerwał mi brutalnie Hondo. - Ona to co innego. Jest młoda, niedoświadczona i nic nie wie o miłości.
- Wie więcej niż Ci się zdaje - uśmiechnęłam się pod nosem. - Severus nawet poprosił ją o rękę... - kątem oka zauważyłam, że basior purpurowieje z gniewu, ale nie przerywałam. - A ona się...
- Zgodziła?! - ryknął Hondo. - Zgodziła się?!
- Dokładnie - odparłam wciąż naigrawając się ze złości partnera. - Mógłbyś pełnić rolę pogodynki, twoje prognozy są nieomylne.
- ONA SIĘ ZGODZIŁA?! - basior aż drżał z wściekłości. - MOJA CÓRKA ZGODZIŁA SIĘ BYĆ ŻONĄ SEVERUSA?! TEGO BYDLĘCIA?!
- Bez przesady, Hondo - potrząsnęłam łbem poważniejąc. - Ona jest dorosła i wiem, że go kocha. Tak prawdziwie, nieodwołalnie. Jest z nim szczęśliwa, to miłość jej życia. Możemy zmienić temat?
- Zabiję go. Zabiję podleca. Zatłukę, poćwiartuję i zetrę na miazgę! - Hondo nie dawał za wygraną.
- Proszę, uspokój się - spojrzałam na basiora i czule trąciłam go pyskiem. - Uspokój się i spróbuj ją zrozumieć.
<Hondo?>
- A widzisz? - parsknęłam śmiechem. - Ty mogłeś mnie kochać, mogłeś ze mną być, ale rodzonej córce już nie pozwalasz...
- Bzdura - przerwał mi brutalnie Hondo. - Ona to co innego. Jest młoda, niedoświadczona i nic nie wie o miłości.
- Wie więcej niż Ci się zdaje - uśmiechnęłam się pod nosem. - Severus nawet poprosił ją o rękę... - kątem oka zauważyłam, że basior purpurowieje z gniewu, ale nie przerywałam. - A ona się...
- Zgodziła?! - ryknął Hondo. - Zgodziła się?!
- Dokładnie - odparłam wciąż naigrawając się ze złości partnera. - Mógłbyś pełnić rolę pogodynki, twoje prognozy są nieomylne.
- ONA SIĘ ZGODZIŁA?! - basior aż drżał z wściekłości. - MOJA CÓRKA ZGODZIŁA SIĘ BYĆ ŻONĄ SEVERUSA?! TEGO BYDLĘCIA?!
- Bez przesady, Hondo - potrząsnęłam łbem poważniejąc. - Ona jest dorosła i wiem, że go kocha. Tak prawdziwie, nieodwołalnie. Jest z nim szczęśliwa, to miłość jej życia. Możemy zmienić temat?
- Zabiję go. Zabiję podleca. Zatłukę, poćwiartuję i zetrę na miazgę! - Hondo nie dawał za wygraną.
- Proszę, uspokój się - spojrzałam na basiora i czule trąciłam go pyskiem. - Uspokój się i spróbuj ją zrozumieć.
<Hondo?>
od Aishy - cd. Severusa; do Severusa
- Ach, Severusie... - z lubością wtuliłam pysk w jego długą, miękką
sierść mrucząc jednocześnie z zadowolenia. - Ach, Severusie -
powtórzyłam. - Przecież nie masz mi czego wybaczać, bo jeśli spojrzeć na
tą sprawę obiektywnie nie zrobiłam nic za co mógłbyś mnie ganić. Chyba,
że szukanie przyjaciół jest wedle twego zdania zdradą najwyższego
stopnia, ale cóż, ja tak nie myślę. Ja tak nie tylko nie myślę, ja w to
wątpię!
- Czyżby? - basior uśmiechnął się lekko i wnet wszystko wydało mi się łatwiejsze. - Gdybym ja spędzał czas ze swoimi "przyjaciółkami" nie byłabyś pewnie taka milutka - zachichotał.
- A masz jakieś "przyjaciółki"? - położyłam uszy po sobie, rozdrażniona nowym tematem naszej rozmowy.
- A widzisz? Sama złapałaś się na haczyk! Byłabyś równie zazdrosna co ja. Różnica między nami byłaby taka, że ja bym Ci życzył szczęścia, a ty mi nie. Ba! Jestem pewny, że w ataku szału zabiłabyś moją nową wybrankę. Mylę się? - Severus był szczerze rozbawiony mym gniewem. Zdesperowana warknęłam.
- Wadery to co innego - prychnęłam wojowniczo unosząc głowę do góry. - Wadery mają swój honor i... - urwałam, bo niespodziewanie Severus przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. - ...nie przepuszczą zdrady ukochanych - dokończyłam.
- Uwielbiam Cię, Ai - szepnął mi wilczur do ucha, a jego głos, aż drżał od nieukrywanych uczuć. Uczuć gorących, pełnych pożądania, wręcz drapieżnych.
- I ja Ciebie, Sev - odparłam i dotknęłam warg ukochanego. Już po chwili zapomniałam o bożym świecie.
<Severusie?>
- Czyżby? - basior uśmiechnął się lekko i wnet wszystko wydało mi się łatwiejsze. - Gdybym ja spędzał czas ze swoimi "przyjaciółkami" nie byłabyś pewnie taka milutka - zachichotał.
- A masz jakieś "przyjaciółki"? - położyłam uszy po sobie, rozdrażniona nowym tematem naszej rozmowy.
- A widzisz? Sama złapałaś się na haczyk! Byłabyś równie zazdrosna co ja. Różnica między nami byłaby taka, że ja bym Ci życzył szczęścia, a ty mi nie. Ba! Jestem pewny, że w ataku szału zabiłabyś moją nową wybrankę. Mylę się? - Severus był szczerze rozbawiony mym gniewem. Zdesperowana warknęłam.
- Wadery to co innego - prychnęłam wojowniczo unosząc głowę do góry. - Wadery mają swój honor i... - urwałam, bo niespodziewanie Severus przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. - ...nie przepuszczą zdrady ukochanych - dokończyłam.
- Uwielbiam Cię, Ai - szepnął mi wilczur do ucha, a jego głos, aż drżał od nieukrywanych uczuć. Uczuć gorących, pełnych pożądania, wręcz drapieżnych.
- I ja Ciebie, Sev - odparłam i dotknęłam warg ukochanego. Już po chwili zapomniałam o bożym świecie.
<Severusie?>
od Nuki - cd. Asoki; do Asoki
- Nie wiedziałem, że Aisha ma młodszą siostrę...
- No to teraz wiesz - uśmiechnęła się do mnie.
Wadera przyglądała mi się, a ja jej. Miała rozległe, złoto - czarne skrzydła. Zdziwiłem się trochę, ponieważ myślałem, że Aisha ma jedynie brata - Aragorna. Spojrzałem na ślady łap pomiędzy drzewami;
- Ćwiczysz? - spytałem unosząc brew.
- Tak, uwielbiam biegać!! - również spojrzała na swój tor.
<Asoka?>
- No to teraz wiesz - uśmiechnęła się do mnie.
Wadera przyglądała mi się, a ja jej. Miała rozległe, złoto - czarne skrzydła. Zdziwiłem się trochę, ponieważ myślałem, że Aisha ma jedynie brata - Aragorna. Spojrzałem na ślady łap pomiędzy drzewami;
- Ćwiczysz? - spytałem unosząc brew.
- Tak, uwielbiam biegać!! - również spojrzała na swój tor.
<Asoka?>
od Hondo - do Incantaso
Minęło już parę ładnych lat, odkąd
uciekłem z więzienia w GoldShire i dołączyłem do watahy. Jak widać,
mieszkańcy tego miasta nie za bardzo się przejęli tym że im zwiałem. I tak
to właśnie złodziej, podrywacz i seryjny morderca stał się mężem, ojcem i
samcem betha.Teraz mam już 6 lat, i większość powiedziała by że jestem
już "w średnim wieku" i powinienem być poważny, ale dla
nieśmiertelnych, 6 lat to jeszcze grupa wiekowa "młody, dorosły" i jest
tak przynajmniej do 1000 lat.
Westchnąłem wesoło spoglądając w dal. Byłem zajęty podziwianiem zachodu słońca. Wtem podeszła do mnie moja In i zaczęła się do mnie łasić niczym kotka.
- Mmm, hej kochanie - wymruczałem.
- Ostatnio spędzamy ze sobą mało czasu - dosiadła się do mnie i oparła głowę o moje ramię.
- To czemu nie spędzimy go razem teraz? - uśmiechnąłem się szarmancko.
- Tyle się zmieniło... Aragorn ma Arven, a Aisha to istna łamaczka serc.
- Ma to pewnie po mnie - powiedziałem z dumą, na co Incantaso drapieżnie się uśmiechnęła. - Jednak... ty nic się nie zmieniłeś - opuściła lekko powieki i uśmiechnęła się. Zacząłem wpatrywać się w jej lazurowe ślepia i odtważać sobie w głowie romantyczną muzykę (taki mój dziwny zwyczaj). - A czy wiedziałeś że... Severus jest z Aishą?
- Że co?! - no i muzyczkę szlag trafił.
- Tak i to od dawna - powiedziała nie zmieniając spokojnego wyrazu twarzy.
- Czemu ja o tym nic nie wiem?!
- Bo zareagował byś właśnie tak.
- Że niby jak?!
- Widzisz? - skinęła głową.
- Och - powiedziałem krótko zdając sobie z tego sprawę.
<Incantaso?XD>
Westchnąłem wesoło spoglądając w dal. Byłem zajęty podziwianiem zachodu słońca. Wtem podeszła do mnie moja In i zaczęła się do mnie łasić niczym kotka.
- Mmm, hej kochanie - wymruczałem.
- Ostatnio spędzamy ze sobą mało czasu - dosiadła się do mnie i oparła głowę o moje ramię.
- To czemu nie spędzimy go razem teraz? - uśmiechnąłem się szarmancko.
- Tyle się zmieniło... Aragorn ma Arven, a Aisha to istna łamaczka serc.
- Ma to pewnie po mnie - powiedziałem z dumą, na co Incantaso drapieżnie się uśmiechnęła. - Jednak... ty nic się nie zmieniłeś - opuściła lekko powieki i uśmiechnęła się. Zacząłem wpatrywać się w jej lazurowe ślepia i odtważać sobie w głowie romantyczną muzykę (taki mój dziwny zwyczaj). - A czy wiedziałeś że... Severus jest z Aishą?
- Że co?! - no i muzyczkę szlag trafił.
- Tak i to od dawna - powiedziała nie zmieniając spokojnego wyrazu twarzy.
- Czemu ja o tym nic nie wiem?!
- Bo zareagował byś właśnie tak.
- Że niby jak?!
- Widzisz? - skinęła głową.
- Och - powiedziałem krótko zdając sobie z tego sprawę.
<Incantaso?XD>
od Asoki - do Nuki
Nie ma to jak szybki slalom pomiędzy drzewami w lesie.Uwielbiam smak
niebezpieczeństwa i adrenaliny.To są właśnie moje ćwiczenia na
koordynacje ruchową.Uwielbiam prędkość, nie wiem czy umiała bym bez niej
żyć. Jednak... często zapominam, że na naszych terenach mieszkają także
inne wilki.
- Auć! - krzyknął jedynie basior na którego wpadłam.
- Sorry, nie chciałam - zaśmiałam się i podałam mu łapę. Nagle przypomniało mi się że skądś go znam. - Ej, to ty jesteś Nuka? Kolega Aishy?
- Znasz Aishę? - spytał robiąc wielkie oczy.
- No oczywiście że tak! Jestem jej młodszą siostrą! - powiedziałam, po czym się przedstawiłam. - Jestem Asoka.
<Nuka?>
- Auć! - krzyknął jedynie basior na którego wpadłam.
- Sorry, nie chciałam - zaśmiałam się i podałam mu łapę. Nagle przypomniało mi się że skądś go znam. - Ej, to ty jesteś Nuka? Kolega Aishy?
- Znasz Aishę? - spytał robiąc wielkie oczy.
- No oczywiście że tak! Jestem jej młodszą siostrą! - powiedziałam, po czym się przedstawiłam. - Jestem Asoka.
<Nuka?>
wtorek, 12 listopada 2013
od Severusa - cd. Aishy; do Aishy
Co ja jej zrobiłem? Co zrobiłem,że ode mnie
odeszła?... Przecież zawsze wydawało mi się, że jesteśmy jednym
ciałem... "Wydawało się"! Bo któż by chciał kogoś takiego jak ja? Teraz
wiem jak się czuła Bella, kiedy za każdym razem ją odrzucałem. Jednak nie
mam zamiaru planować śmierci zakochanych. Chcę tylko by Aisha była
szczęśliwa, a skoro ona jest szczęśliwa akurat z nim, to już jej
sprawa. Nie chcę się wtrącać w ich związek. Od początku wiedziałem, że nie
powinienem czuć miłości, bo po co miłość takiemu komuś jak ja? Czy znów
nadeszły czasy cierpienia i bólu, którego wcześniej łagodziła mi
moja... to znaczy Aisha? Najwyraźniej tak. I chyba teraz będzie lepiej,
skupię się bardziej na eliksirach i czarnej magii... chociaż... kogo ja
oszukuję?
~*~
Zbliżała się burza, a ja tym czasem siedziałem nad klifem w Przełęczy Tysiąca Wodospadów. Pomimo iż było to miejsce egzotyczne i piękne, dziś wydało mi się wyjątkowo szare, ponure. Przez głowę przepływało mi tysiące myśli, myśli o Aishy, i o tym jak wspaniałą waderą dla mnie była. Lecz to się skończyło. Nie wiem czy jestem smutny czy wściekły. Usłyszałem za sobą trzepot skrzydeł. Dużych skrzydeł, które powoli rozganiają poranną mgłę.Wadera wylądowała koło mnie. Była to Aisha.
- Co tu robisz? - spytałem bez wyrazu, tak jak bym chciał ukryć że mi na niej zależy.
- Severus to nie tak, wyjaśnię ci... - zaczęła mówić drżącym głosem, lecz poderwałem się z miejsca i zacząłem:
- Jak to "nie tak"?! Widziałem was razem z kilkanaście razy. a ty chcesz mi wcisnąć. że to nie romans?! Myślisz że nie robię nic innego od tych durnych fiolek z eliksirami?! Myślisz, że nigdy nie wyłażę z tej swojej nory!? Mylisz się! - nie wytrzymywałem nerwowo, lecz gdy tylko zdałem sobie sprawę, że na nią krzyczę opamiętałem się i powiedziałem spokojnie. - Nie masz już u mnie szans. Aisho. Kochałem cię, i kocham nadal, lecz nie widzę tej miłości z twojej strony.
Odwróciłem się i jak już miałem rozwinąć skrzydła, samica w akcie desperacji rzuciła się na mnie i przygwoździła do ziemi.
- Słuchaj! Nawet nie wiesz jak cię kocham! Nuka to mój przyjaciel, i tylko przyjaciel! Jak możesz go osądzać skoro go nie znasz?! Czy nie mam prawa spotykać się już z innym basiorem niż ty?! Nie chcę cię stracić, bo cię kocham! Myślisz, że jak by tak nie było to bym to przyleciała!? - krzyczała ze łzami w oczach, a po chwili opadła ciężko na moją pierś i wyszeptała. - Kocham cię, nigdy bym cię nie zdradziła , w głębi serca to wiesz, ale rozsądek podpowiada ci że Nuka to twój największy wróg, a z nami wszystko skończone.
- Jestem głupi i naiwny...-warknąłem, a czarnowłosa wadera podniosła łeb. - Bo ci wybaczam.
<Aisha?>
~*~
Zbliżała się burza, a ja tym czasem siedziałem nad klifem w Przełęczy Tysiąca Wodospadów. Pomimo iż było to miejsce egzotyczne i piękne, dziś wydało mi się wyjątkowo szare, ponure. Przez głowę przepływało mi tysiące myśli, myśli o Aishy, i o tym jak wspaniałą waderą dla mnie była. Lecz to się skończyło. Nie wiem czy jestem smutny czy wściekły. Usłyszałem za sobą trzepot skrzydeł. Dużych skrzydeł, które powoli rozganiają poranną mgłę.Wadera wylądowała koło mnie. Była to Aisha.
- Co tu robisz? - spytałem bez wyrazu, tak jak bym chciał ukryć że mi na niej zależy.
- Severus to nie tak, wyjaśnię ci... - zaczęła mówić drżącym głosem, lecz poderwałem się z miejsca i zacząłem:
- Jak to "nie tak"?! Widziałem was razem z kilkanaście razy. a ty chcesz mi wcisnąć. że to nie romans?! Myślisz że nie robię nic innego od tych durnych fiolek z eliksirami?! Myślisz, że nigdy nie wyłażę z tej swojej nory!? Mylisz się! - nie wytrzymywałem nerwowo, lecz gdy tylko zdałem sobie sprawę, że na nią krzyczę opamiętałem się i powiedziałem spokojnie. - Nie masz już u mnie szans. Aisho. Kochałem cię, i kocham nadal, lecz nie widzę tej miłości z twojej strony.
Odwróciłem się i jak już miałem rozwinąć skrzydła, samica w akcie desperacji rzuciła się na mnie i przygwoździła do ziemi.
- Słuchaj! Nawet nie wiesz jak cię kocham! Nuka to mój przyjaciel, i tylko przyjaciel! Jak możesz go osądzać skoro go nie znasz?! Czy nie mam prawa spotykać się już z innym basiorem niż ty?! Nie chcę cię stracić, bo cię kocham! Myślisz, że jak by tak nie było to bym to przyleciała!? - krzyczała ze łzami w oczach, a po chwili opadła ciężko na moją pierś i wyszeptała. - Kocham cię, nigdy bym cię nie zdradziła , w głębi serca to wiesz, ale rozsądek podpowiada ci że Nuka to twój największy wróg, a z nami wszystko skończone.
- Jestem głupi i naiwny...-warknąłem, a czarnowłosa wadera podniosła łeb. - Bo ci wybaczam.
<Aisha?>
poniedziałek, 11 listopada 2013
Mapa Watahy
Do końca głosowania pozostało 8 godzin, ale nie dałoby się już chyba zmienić jego wyniku. Jednomyślnie zdecydowaliście, że nasza wataha powinna mieć mapę swoich terytoriów. Dlatego ogłaszam KONKURS NA MAPĘ TERYTORIÓW WATAHY.
Zasady konkursu:
- W konkursie może wziąć udział każdy, ale w szczególności liczę na aktywność członków watahy.
- Technika wykonania dowolna; mapa może być przez Was narysowana ręcznie, a potem zeskanowana, albo wykonana w jakimkolwiek programie graficznym.
- Na mapie musicie zaznaczyć wszystkie miejsca i jaskinie, które znajdują się w zakładkach Terytorium Watahy i Jaskinie.
- U góry musi być umieszczony tytuł: Mapa Watahy Zaklętego Źródła.
- Prace możecie nadsyłać do 25.11.13. Jeśli zbierze się za mało chętnych, termin zostanie przedłużony.
- Po zakończeniu terminu nadsyłania prac, odbędzie się głosowanie, w którym wybierzecie mapę watahy.
- Prace należy wysyłać do koniara5842 na howrse albo umieścić link w komentarzu.
Zapraszam!
//Carmen (koniara5842) ;)
Zasady konkursu:
- W konkursie może wziąć udział każdy, ale w szczególności liczę na aktywność członków watahy.
- Technika wykonania dowolna; mapa może być przez Was narysowana ręcznie, a potem zeskanowana, albo wykonana w jakimkolwiek programie graficznym.
- Na mapie musicie zaznaczyć wszystkie miejsca i jaskinie, które znajdują się w zakładkach Terytorium Watahy i Jaskinie.
- U góry musi być umieszczony tytuł: Mapa Watahy Zaklętego Źródła.
- Prace możecie nadsyłać do 25.11.13. Jeśli zbierze się za mało chętnych, termin zostanie przedłużony.
- Po zakończeniu terminu nadsyłania prac, odbędzie się głosowanie, w którym wybierzecie mapę watahy.
- Prace należy wysyłać do koniara5842 na howrse albo umieścić link w komentarzu.
Zapraszam!
//Carmen (koniara5842) ;)
od Merwana - cd. Destiny; do Destiny.
- Nowe miejsce...? - zamyśliłem się. Gdzie mogłem ją zaprowadzić, aby jej się podobało? Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. - Dobra, chodź. Pokażę ci coś.
Zaciekawiona wilczyca pobiegła za mną w stronę Tajemnych Ziem. Te miejsca nie zostały jeszcze odkryte przez naszą watahę. Ja jednak, będąc małym wilczkiem, zapuściłem się na te tereny i dzięki temu mogłem jej teraz zrobić niespodziankę. Biegliśmy przez wyjałowiałe ziemie przez ponad godzinę, aż w końcu wyczułem pożądany zapach. Podszedłem w stronę szarych zarośli - składały się na nie takie rośliny jak smoczarek i zygzatek plamisty*.
Rozgarnąłem spiczaste, miękkie liście i znaleźliśmy się na rozległej polanie, całej upstrzonej smoczarkiem. Jednak nie to było niespotykane. Na łące wylegiwały się, uczyły się latać i jadły małe smoki. Były, w przeciwieństwie do swoich groźnych rodziców, nieporadne i słodkie.
- Ojejku, jakie śliczne! - zawołała uradowana Destiny.
- Podoba ci się niespodzianka? - zapytałem.
- O tak... - szepnęła.
- Jeśli chcesz, to możesz zabrać jednego do watahy. - powiedziałem.
- Naprawdę? I mogę go trzymać w swojej jaskini?
- Tak. A będą się nim opiekować i uczyć go przetrwania Candria i Safira. - odparłem. - To teraz wybierz sobie jednego. Ich rodziny na pewno nie będą za nimi tęsknić. Rodzice smoków tej rasy umierają, gdy na świat przychodzą ich dzieci.
Destiny błądziła wzrokiem po wszystkich zwierzętach. Tak, ja też miałbym niezły dylemat. Wszystkie smoczki były tak samo urocze.
[Des? Jakiego smoka wybrałaś? (Prześlij też jego zdjęcie)]
Zaciekawiona wilczyca pobiegła za mną w stronę Tajemnych Ziem. Te miejsca nie zostały jeszcze odkryte przez naszą watahę. Ja jednak, będąc małym wilczkiem, zapuściłem się na te tereny i dzięki temu mogłem jej teraz zrobić niespodziankę. Biegliśmy przez wyjałowiałe ziemie przez ponad godzinę, aż w końcu wyczułem pożądany zapach. Podszedłem w stronę szarych zarośli - składały się na nie takie rośliny jak smoczarek i zygzatek plamisty*.
Rozgarnąłem spiczaste, miękkie liście i znaleźliśmy się na rozległej polanie, całej upstrzonej smoczarkiem. Jednak nie to było niespotykane. Na łące wylegiwały się, uczyły się latać i jadły małe smoki. Były, w przeciwieństwie do swoich groźnych rodziców, nieporadne i słodkie.
- Ojejku, jakie śliczne! - zawołała uradowana Destiny.
- Podoba ci się niespodzianka? - zapytałem.
- O tak... - szepnęła.
- Jeśli chcesz, to możesz zabrać jednego do watahy. - powiedziałem.
- Naprawdę? I mogę go trzymać w swojej jaskini?
- Tak. A będą się nim opiekować i uczyć go przetrwania Candria i Safira. - odparłem. - To teraz wybierz sobie jednego. Ich rodziny na pewno nie będą za nimi tęsknić. Rodzice smoków tej rasy umierają, gdy na świat przychodzą ich dzieci.
Destiny błądziła wzrokiem po wszystkich zwierzętach. Tak, ja też miałbym niezły dylemat. Wszystkie smoczki były tak samo urocze.
[Des? Jakiego smoka wybrałaś? (Prześlij też jego zdjęcie)]
niedziela, 10 listopada 2013
od Ezukae - cd. Incantaso; do Shidy
- Nie ma to jak rozruszanie mięśni - uśmiechnęła się do mnie. Cały czas
miałem głowę pełną myśli o Shidzie.W końcu nie zna tych terenów, a w
czasie jednego dnia spotkałem aż dwóch mrocznych! Incantaso widocznie zauważyła
moje zamyślenie, bo przystanęła.
- Może i masz rację, a może i nie - Wyrwany z myśli drgnąłem. Incantaso spoglądała na mnie spode łba.
- Nie możesz jej oceniać, skoro jej nie znasz. A jeśli wychowuje gdzieś w bezpiecznej jaskini smoczycę? - rzekła po raz drugi. Mówiła prawdę, ale ona nie da rady sama przeżyć w puszczy, szczególnie, że znajdywała się na terenach często odwiedzanych przez mrocznych. Powtórzyłem jej moje myśli.
-Tak więc powinniśmy ją odnaleźć - Powiedziała wyciągając się w promieniach słońca padających przez korony drzew.
- Ale najpierw trzeba odpocząć. Znając Twoje umiejętności powierzam ci od tej pory budowanie szałasów - powiedziała uśmiehchając się do mnie. No super! Będę robił za parobka Bety... Oh! Dobrze, że to chociaż nie jest tak wyczerpujące. Zauważyłem, że nie wszystkich znają wszyscy. To porównanie bardzo mnie rozbawiło. Zacząłem tak jak wczoraj wyczarowywać dom, lecz teraz nie jeden wspólny. Dwa obok siebie. Wolałem sam przemyśleć wszystko. Mój, jak i jej dom osłoniłem ze wszystkich stron liściastymi gałęziami. Na przeciwległych ścianach naszych domów zrobiłem okna,aby w razie niebezpieczeństw każdy widział drugiego. "Wycheblowałem" podłogę, a posłanie da radę już sama zrobić.
Shida,dokończysz?
- Może i masz rację, a może i nie - Wyrwany z myśli drgnąłem. Incantaso spoglądała na mnie spode łba.
- Nie możesz jej oceniać, skoro jej nie znasz. A jeśli wychowuje gdzieś w bezpiecznej jaskini smoczycę? - rzekła po raz drugi. Mówiła prawdę, ale ona nie da rady sama przeżyć w puszczy, szczególnie, że znajdywała się na terenach często odwiedzanych przez mrocznych. Powtórzyłem jej moje myśli.
-Tak więc powinniśmy ją odnaleźć - Powiedziała wyciągając się w promieniach słońca padających przez korony drzew.
- Ale najpierw trzeba odpocząć. Znając Twoje umiejętności powierzam ci od tej pory budowanie szałasów - powiedziała uśmiehchając się do mnie. No super! Będę robił za parobka Bety... Oh! Dobrze, że to chociaż nie jest tak wyczerpujące. Zauważyłem, że nie wszystkich znają wszyscy. To porównanie bardzo mnie rozbawiło. Zacząłem tak jak wczoraj wyczarowywać dom, lecz teraz nie jeden wspólny. Dwa obok siebie. Wolałem sam przemyśleć wszystko. Mój, jak i jej dom osłoniłem ze wszystkich stron liściastymi gałęziami. Na przeciwległych ścianach naszych domów zrobiłem okna,aby w razie niebezpieczeństw każdy widział drugiego. "Wycheblowałem" podłogę, a posłanie da radę już sama zrobić.
Shida,dokończysz?
sobota, 9 listopada 2013
od Incantaso - cd. Ezukae; do Ezukae
Ostre, połyskujące drapieżnie zębiska zawisły tuż nad moją szyją, przyszpilając mnie jednocześnie do ziemi. Ich właściciel - potężny, czarny basior - przygniatał mnie swym ciężarem do chłodnej ściółki zmuszając jednocześnie do leżenia nieruchomo. Odrętwiała jęknęłam, chcąc wyswobodzić się z uścisku prześladowcy. Wilk jednak, tylko się zaśmiał ubawiony moim brakiem sił. "Puść mnie, łotrze" - warknęłam wijąc się wściekle po ziemi. Mroczny nie ustępował, co więcej ugryzł mnie w gardło. Wnet pociekła zeń krew, a ja - oszalała z bólu - na próżno starałam się wyrwać napastnikowi. W końcu jednak usłyszałam czyjś głos. Był dla mnie jak balsam, łagodny i spokojny, mimo, że słowa, którymi się posługiwał zwiastowały cierpienie i mękę.
"Zabierz łapska, Wilam. Nie nadajesz się na oprawcę. Lepiej idź poszukać Allie - ona już pokaże tej damulce, jak można zadać najostrzejszy ból, nie zabijając jednocześnie ofiary. Jeśli ta mała będzie posłuszna może nam się przydać. Kryje się w niej wojownik, a że jest Betą u Zaklętych może uda się nam przekabacić ją na naszą stronę. A jeśli okaże się bezużyteczna... wtedy oddaj ją pod opiekę Carla. Już on będzie wiedział co robić. Oj, będzie wiedział!" - mroczny zarechotał głośno, a zawtórował mu okrutny Wilam. "Już on będzie wiedział co robić".
<Ezukae?
"Zabierz łapska, Wilam. Nie nadajesz się na oprawcę. Lepiej idź poszukać Allie - ona już pokaże tej damulce, jak można zadać najostrzejszy ból, nie zabijając jednocześnie ofiary. Jeśli ta mała będzie posłuszna może nam się przydać. Kryje się w niej wojownik, a że jest Betą u Zaklętych może uda się nam przekabacić ją na naszą stronę. A jeśli okaże się bezużyteczna... wtedy oddaj ją pod opiekę Carla. Już on będzie wiedział co robić. Oj, będzie wiedział!" - mroczny zarechotał głośno, a zawtórował mu okrutny Wilam. "Już on będzie wiedział co robić".
***
Obudziłam się zlana potem. Jakiś czas nie mogłam zapanować nad oddechem, którego chrapliwe echo rozbrzmiewało głośno w całej okolicy. "Ale zaraz - przemknęło mi przez głowę - czemu jest tak cicho?" Zdezorientowana rozejrzałam się i momentalnie zauważyłam leżącego na posłaniu basiora. "Kim jesteś?" - chciałam krzyknąć, ale nim zabrałam głos przypomniał mi się wczorajszy dzień.
- Ach... to ty - mruknęłam i zrezygnowana spuściłam wzrok.
- Dobrze się spało? - spytał z powątpiewaniem wilk. Doskonale wiedział, że tej nocy nie było mowy o spokojnym śnie. Mimo to postanowiłam jednak grzecznie odpowiedzieć.
- Średnio dobrze.
Wilk skinął głową i na moment zapadła krępująca cisza.
- Na... nastawiłem Ci skrzydło - basior uśmiechnął się szczerze, ale jakoś tak... wstydliwie? Zdziwiona zerknęłam na uszkodzony "członek". Po ranie nie było śladu, za to przez całą długość nadgarstka przebiegała blada szrama. - To Ci niestety pozostanie - z zakłopotaniem wydukał wilk.
- Dzięki - szepnęłam. - Pewnie kosztowało Cię to dużo energii.
- Czego się nie robi dla potrzebujących - Ezukae wyszczerzył zęby, odzyskując niespodziewanie pewność siebie.
- Jestem potrzebująca? - uniosłam brew.
Wilk parsknął śmiechem.
- Byłaś - wyjaśnił.
- Niech Ci będzie - wzruszyłam ramionami i ugięłam mięśnie nóg, aby się podnieść. Nic się nie stało.
- Co... co jest? - uważnie zlustrowałam łapy, ale dopiero po chwili zrozumiałam co się stało.
Tymczasem Ezukae zerknął na mnie pytająco.
- Złamałam nogę - wytłumaczyłam i z westchnieniem uniosłam się próbując utrzymać równowagę na tylko i wyłącznie trzech nogach. - Skrzydło też bezużyteczne - mruknęłam. - Koszmar.
- Potrafisz nas przetransportować na dół? - spojrzałam na towarzyszącego mi wilka.
- Jasne - odparł. Nim się obejrzałam staliśmy pod drzewem.
- O, ho ho - skwitowałam. - Jesteś magiem?
- Nie - Ezukae się skrzywił. - Raczej wojownikiem. Nie przepadam... za czarowaniem.
- Aha - pokiwałam głową i obolała ruszyłam leśną drogą. Niewygodnie było mi jednak słaniać się na trzech łapach i ciągnąć jednocześnie za sobą odrętwiałe skrzydło, tak więc postanowiłam wykorzystać magię do tzw. "zlikwidowania" rzekomego "członka". Chwila i już przestałam je odczuwać. Było ze mną, jednak niewidoczne i niedziałające.
- Teraz możemy iść - uśmiechnęłam się i ruszyłam truchtem. Za mną podążał bezszelestnie Ezukae. Niestety po tej stronie Epsilonu rzadko kiedy panował spokój. Nim minęło kilkanaście minut zaskoczył nas Smoczy Wojownik - jeden z nielicznych, którzy ostali się po ostatniej rzezi. Tym razem jednak ściśle współpracowałam z Ezukae. Otoczyliśmy potwora z obu stron i podczas, gdy ja runęłam na niego od góry, mój towarzysz atakował mrocznego od dołu. Chwila i już morderca leżał koło nas na ziemi.
- Nie ma to jak rozruszanie mięśni - uśmiechnęłam się do towarzysza.
Incantaso bez skrzydeł:
<Ezukae?
Subskrybuj:
Posty (Atom)